Postęp technologiczny, który zaowocował powstaniem smartfonów, skrywa pewien mroczny sekret.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Kiedy angielski pisarz Eric Arthur Blair, znany czytelnikom pod literackim pseudonimem George Orwell, w 1949 roku wydał słynną powieść „Rok 1984”, przedstawiony w niej antyutopijny obraz przyszłości budził niepokój, ale pozostawał dość odległy. Obecnie nie sprawia on takiego wrażenia, gdyż prawdopodobnie Orwellowska wizja już się spełniła, a my nawet tego nie zarejestrowaliśmy.
Na początku 2019 roku świat dysponuje możliwościami technologicznymi, które jeszcze kilka dekad temu pozostawały poza naszym zasięgiem. Zastanówmy się na przykład nad smartfonem. Ten mieszczący się w dłoni przyrząd służy nam do robienia zdjęć, odtwarzania muzyki, przechowywania ogromnej ilości danych, przeglądania internetowych witryn, kontaktowania się z ludźmi oddalonymi o tysiące kilometrów, a także jest w stanie przeprowadzać niezliczoną ilość złożonych operacji matematycznych. To wszystko w jednej chwili. W mgnieniu oka.
Tyle możliwości, za wcale niewygórowaną cenę, musi kryć w sobie jakiś podstęp. W swojej powieści „Rok 1984” Orwell zapowiadał już, że: „[…] postęp techniczny też ma prawo bytu wyłącznie wówczas, gdy może przyczynić się do dalszego uszczuplenia swobód obywatelskich”. Postęp techniczny jako tło do powstania smartfona, za pośrednictwem którego prawdopodobnie wiele osób czyta ten artykuł, urzeczywistnił się wyłącznie dlatego, że wszystkie one udzieliły milczącej zgody na to, by zrezygnować z części swojej wolności. I swojej prywatności.
Słowo klucz: dane
Ciekawe dlaczego taka firma jak IBM zakupiła The Weather Channel za ponad dwa miliardy dolarów? Kiedy parę lat temu ogłosiła ona swoją decyzję zakupu, eksperci zastanawiali się, co takiego kryje się za tym posunięciem. Odpowiedź jest bardzo prosta: dane, mnóstwo danych.
IBM, tak jak Google, Facebook i spółka, to firmy, które rocznie zarabiają miliardy dolarów na sprzedaży danych, jakie zbierają od swoich użytkowników. Handel danymi, który zaczął się jako eksperyment, a w samym tylko 2018 roku przyniósł ponad 21 miliardów dolarów zysku, nie wie co to poszanowanie wolności, prywatności ani ludzkiej godności. Ten biznes już nawet nie patrzy na ludzi jak na przedmioty, ale jak na bezwładne ogniwa ciągnącego się w nieskończoność łańcucha skomplikowanych algorytmów. Tylko mały krok dzieli go od uznania człowieka po prostu za nic.
Cena rynkowa za dane każdej osoby mieści się w przedziale pół centa do dwóch. Tyle jest warta osobista historia pewnej matki, nauczyciela czy piekarza. Ni mniej, ni więcej. A kupują je firmy wszelkiej maści, aby później nimi dysponować według swojej woli.
Dzisiaj większość kupców stanowią firmy reklamowe, handlowe i fundusze inwestycyjne, które poszukują sposobów na to, by wpłynąć na nasze konsumenckie nawyki. Jutro grupa ta może poszerzyć się o polityków czy różnego rodzaju lobby zainteresowane sprawowaniem kontroli nad całą rzeszą ludzi.
Czytaj także:
Kontakt z człowiekiem lepszy niż smartfon. Filozof tłumaczy, dlaczego
Cichy szpieg
Kiedyś sądzono, że w pewien sposób można zarządzać danymi, które znalazły się w sieci. Historia przeglądanych stron internetowych, wrzucane zdjęcia, lubiane profile na serwisach społecznościowych. Ale to była mrzonka. Użytkownicy nie mają nad nimi żadnej kontroli. Wręcz przeciwnie, dane są gromadzone w bezszelestny sposób, tak, żeby nikt nie zauważył. Nawet w nocy, kiedy wszyscy śpią.
Z ostatnich badań New York Timesa wynika, że aplikacje komórkowe rejestrują wykonywane przez nas ruchy 24 godziny na dobę 365 dni w roku, z dokładnością co do milimetra i zapleczem 14.000 aktualizacji dziennie. Wszystko po to, aby później sprzedać taki pakiet informacji temu, kto da więcej.
Mogą śledzić daną osobę, kiedy ta odwiedza miejsca publiczne, takie jak supermarket czy kino, ale również w przestrzeni prywatnej, takiej jak dom, mityng Anonimowych Alkoholików czy też spotkanie w gronie przyjaciół. Według badań New York Timesa istnieją firmy, które śledzą nawet do 200 milionów aparatów rocznie w samych tylko Stanach Zjednoczonych.
Działa to w ten sposób, że kiedy telefon namierzy nas w poczekalni na ostrym dyżurze, natychmiast wysyła sygnał i zaczynają spływać do nas ogłoszenia adwokatów zajmujących się odszkodowaniami za uszczerbek na zdrowiu. Nie przysyłają nam pokrzepiających wiadomości, ani nie zawiadamiają naszej rodziny. Chcą zarobić na naszym nieszczęściu.
Czytaj także:
Aplikacja zliczająca twój czas ze smartfonem. Jesteś gotów stanąć w prawdzie?
Wielki Brat
W powieści „Rok 1984” Wielki Brat był budzącym przerażenie dyktatorem, który wszystko widział, o wszystkim wiedział i nad wszystkim miał kontrolę. W tamtym świecie nie było miejsca na prywatność ani na chwilę refleksji. Było to świat, który utracił umiejętność mówienia i zdolność do opisywania rzeczywistości.
We współczesnych realiach, portale społecznościowe i aplikacje komórkowe wszystko widzą, o wszystkim wiedzą i nad wszystkim mają kontrolę. Nie ma miejsca na intymność ani na chwilę refleksji. W dużej mierze straciliśmy bogactwo naszego języka i nie za bardzo zależy nam na tym, aby opisywać i rozumieć otaczającą rzeczywistość.
Dzisiaj jeszcze możemy pozwolić sobie na luksus usunięcia naszego profilu na Facebooku, wyłączenia lokalizacji w smartfonie, a także unikać merkantylizacji naszego życia prywatnego.
Dzisiaj jeszcze możemy tupnąć nogą i rozejrzeć się za przestrzenią wypełnioną ciszą. Dzisiaj jeszcze możemy zawalczyć o naszą wolność. Warto o tym wiedzieć. Być może już jutro nie będziemy mogli walczyć, albo ta walka będzie od nas wymagała ogromnych poświęceń. Ale przecież wolność zawsze zakłada ofiarę. I wyrzeczenie.
Czytaj także:
Rodzic, nastolatek, smartfon. Wrogie trio czy szansa?
Czytaj także:
Czy smartfon to dobry prezent dla dziecka?