Mogłoby to brzmieć jak żart o. Tomasza Pawłowskiego OP, który mówił, że jak jest post, to on je „postną kiełbasę”. Wszyscy się dopytywali, jaka to jest „kiełbasa postna”, a on odpowiadał: „no jaka – ano bez chleba”.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
“Współczesna zdrowa asceza skupia się na tych praktykach ascetycznych, które są zdrowe i korzystne dla ciała, a jednocześnie hartują i doskonalą ludzkiego ducha. To środek do uproszczenia i oczyszczenia życia, by być bardziej wolnym i dyspozycyjnym, by lepiej rozwijać relacje z ludźmi i z Bogiem” – mówi Piotr Słabek, teolog, kierownik duchowy, rekolekcjonista, autor artykułów i książek z zakresu duchowości.
Dawid Gospodarek (KAI): Czy w XXI wieku jest sens uprawiać ascezę?
Piotr Słabek: Oczywiście, że jest sens uprawiać ascezę, powiem więcej – dzisiaj jest bardziej konieczna i nieodzowna niż wcześniej. Dlaczego? Bo jest większy zalew informacji, większy chaos, nieporządek, więcej ludzi z nadwagą i rozlicznymi nałogami.
Umiarkowanie i wstrzemięźliwość uzdrawia i oczyszcza. A to są właśnie fundamenty ascezy. Nieumiarkowana konsumpcja to droga w kierunku choroby, cierpienia, szybszej śmierci fizycznej i duchowej. Cały paradoks jest w tym, że olbrzymia rzesza ludzi krocząca tym szlakiem pod sztandarami przyjemności i szczęścia przy końcu otrzymuje coś zupełnie przeciwnego.
Czytaj także:
Asceza prawdziwa i pozorna. Siostra Borkowska wyjaśnia
Asceza kojarzy się z biczowaniem, umartwieniami – to wydaje się sprzeczne z podejściem do życia współczesnego człowieka.
W tym zagadnieniu widzę dwa nieporozumienia. Pierwsze ze świata zewnętrznego – wielu pojęciom chrześcijańskim bardzo szybko przyprawiono gombrowiczowską “gębę”. Ascezie było stosunkowo łatwo ją przyprawić.
Pamiętam z dawnych lat, na lekcjach polskiego czytaliśmy Legendę o św. Aleksym – ukazywała ona średniowieczny ideał ascezy. Św. Aleksy opuszcza żonę w dniu ślubu, by służyć Bogu. Rozdaje wszystko ubogim, spędza czas pod kościołem jako żebrak. Mieszka 16 lat pod schodami pałacu, gdzie ludzie na niego wylewali pomyje. W momencie śmierci dzwony same biją, z ciała Aleksego wydobywa piękny zapach (łac. in odore sanctitatis). Nic dodać, nic ująć.
W wielu filmowych dziełach wdzięcznym tematem były procesje biczowników (“Siódma pieczęć” Ingmara Bergmana). Przedstawiono też słupników – Luis Buñuel nakręcił film o słupniku pt. “Szymon Pustelnik”. Scena samobiczowania jest wyeksponowana w filmie “Matka Joanna od Aniołów” Jerzego Kawalerowicza. Przykłady można mnożyć. Masowa kultura ukształtowała w społeczeństwie jednoznacznie negatywny obraz ascezy.
Tak ascezę zaszufladkował “świat”. A jak patrzy się na nią wewnątrz chrześcijaństwa?
To właśnie drugie nieporozumienie, powiązane z rozumiem ciała. Były z tym problemy od samego początku, mimo iż w Credo powtarza się „wierzę w ciała zmartwychwstanie”. Nagminnie o nim zapominano, głosząc hasło “zbaw duszę swoją”. A co z ciałem?
Jeśli byłoby takie złe – czemu ma zmartwychwstać? Czy nie wystarczy tylko nieśmiertelna dusza? Człowiek jest ciałem i duchem, jest jednością, doskonale rozumiała to duchowość hebrajska, czego dowodem jest Księga Rodzaju. Grecy mieli zupełnie inne podejście – ciało jest nieczyste, to grób duszy. Wiele idei platońskich czy neoplatońskich przeniknęło do chrześcijaństwa, rodząc nieraz herezję, np. manicheizm.
Warto zauważyć, że św. Paweł, doskonale wykształcony w nauce hebrajskiej i z dużą znajomością kultury hellenistycznej, nigdy nie uważał za coś złego fizycznego ciała. Przestrzegał jedynie przed namiętnościami i żądzami zmysłowymi, które oddalają nas od Boga.
Podejście do cielesności powodowało też dystans do małżeństwa, które przecież jest sakramentem…
Małżeństwo, mimo iż to związek z nadania Bożego, było traktowane z dużą nieufnością. Wystarczy zrobić ranking oficjalnie kanonizowanych świętych – ilu z nich to osoby samotne (duchowni), a ilu żyło w małżeństwie (niekoniecznie białym).
A czego oficjalnie uczył Kościół?
W Kościele zawsze istniała zdrowa nauka na ten temat, można zaleźć ją w wielu pismach świętych i doktorów Kościoła, w wypowiedziach papieży. Jej przykładem są niektóre wypowiedzi ojców pustyni.
Mistrz duchowy Ewagriusza z Pontu, św. Makary Egipski, mawiał: “Trzeba aby mnich [człowiek] ciągle trwał w gotowości, tak jakby musiał umrzeć jutro, a z kolei by tak używał swego ciała, jakby musiał żyć z nim jeszcze przez wiele lat…”.
Sprawność i zdrowie ciała są potrzebne, by długo i skutecznie służyć Bogu. Przykładem rozumienia tych słów w czasach obecnych był św. Jan Paweł II. Nie tylko był genialnym twórcą teologii ciała, ale też był jednym z najsprawniejszych papieży w historii. Jego choroba i śmierć pokazały, że ani zdrowie, ani ciało nie były dla niego najważniejsze, lecz Bóg i człowiek.
Współczesna zdrowa asceza skupia się na tych praktykach ascetycznych, które są zdrowe i korzystne dla ciała i jednocześnie hartują i doskonalą ludzkiego ducha. To środek do uproszczenia i oczyszczenia życia, by być bardziej wolnym i dyspozycyjnym, by lepiej rozwijać relacje z ludźmi i z Bogiem.
Jaka jest różnica między postem a dietą? Jak pościć mądrze?
Oczywiście nie ma ściśle ustalonych granic między tymi pojęciami. Wielokrotnie używa się ich zamiennie. Nie ma w tym błędów merytorycznych. Jednak warto sobie zdawać sprawę, że post wiążę się z wyrzeczeniem, ofiarą, a nie z zamianą pokarmów.
Paradoksem jest to, że pustelnicy, wyobrażając sobie wystawne i wyszukane jedzenie, mieli na myśli bogate potrawy warzywno-owocowe. Byliby bardzo zdziwieni, gdyby ktoś mówił np., że jest na “poście warzywno-owocowym”. Mogłoby to brzmieć jak żart o. Tomasza Pawłowskiego OP, który mówił, że jak jest post, to on je “postną kiełbasę”. Wszyscy się dopytywali, jaka to jest „kiełbasa postna”, a on odpowiadał: “no jaka – ano bez chleba”.
A jak pan pości?
Dla mnie post to ograniczenie wszelkich pokarmów i picie jedynie wody. Często mówi się też w Kościele o poście o samym chlebie i wodzie. Kiedyś rozmawiałem ze znajomym, który tak pościł i zapytałem go o efekty zdrowotne. Powiedział, że są trochę kiepskie, bo nie ma ograniczenia, ile się je chleba, a obecna oferta piekarni jest tak wymyślna i różnorodna, że spokojnie na takim poście można przytyć.
Oczywiście czymś zupełnie innym był post o chlebie i wodzie ojców pustyni – jedzono niewielkie ilości chleba. Wypiekany w tym czasie chleb w Egipcie był zdatny do spożycia przez rok. Oczywiście w formie suchara, który rozmiękczano wodą.
Jak można opisać post?
Post jest bardziej ćwiczeniem duchowym niż czymkolwiek innym. On służy do odzyskania panowania nad swoim ciałem i umysłem. Prawdziwy post o wodzie jest jak mały wierzchołek lodu, pod którym jest potężna góra lodowa. Tą górą jest dogłębne nawrócenie, przemiana życia, większa dojrzałość. Istotą praktyki postu jest, by poprzez wstrzemięźliwość od pokarmów dojść do opanowania nieuporządkowanych namiętności. Prawdziwy post jest postem serca i prowadzi od zewnętrznej wstrzemięźliwości do wewnętrznego opanowania.
Pięknie o tym mówi równie dziś aktualnych tekst Pseudo-Euzebiusza z Aleksandrii: „Ten, który pości, powinien być wstrzemięźliwy pod każdym względem, a przede wszystkim powinien powściągać język, wystrzegać się mściwości, popędliwości, gniewu, zazdrości, kłótni, kłamstwa, zawiści, obmowy. […] Korzystniejsze jest jedzenie mięsa i picie wina od podgryzania ludzi językiem. […] Ten, kto pości, powinien przede wszystkim powstrzymywać język od paplania, podstępów, potwarzy, wyśmiewania i kpin. Inaczej lepiej, żeby nie pościł, bo drwi z samego siebie […] Naucz pościć swój język, swoje oczy, swoje ręce i swoje nogi”.
Mądry post cechuje rozsądek i umiar. Lepiej pościć o wodzie jeden dzień w tygodniu przez kilka miesięcy niż 2-3 tygodnie raz czy dwa razy do roku. Przy mocnej przesadzie w jakąś stronę, zawsze zbacza się z prostej drogi. Nie jest istotne czy wpadnie się w rów po prawej czy lewej stronie. Zupełny brak postu, nieopanowanie w jedzeniu, to jedna skrajność. Inną przesadą jest gwałtowny i nadmiernie surowy post, który zazwyczaj kończy się efektem odwrotnym do zamierzonego.
Hasłem rekolekcji, które pan organizuje, jest wolność – jak asceza i medytacje mogą przyczynić się do doświadczenia wolności? Czym jest ta wolność?
Człowiek ze wszystkich stworzeń ma największy predyspozycje do samooszukiwania. Łatwo sobie wmówić, że siebie posiadam i panujemy nad naszymi myślami i pożądaniami. Można latami żyć w iluzji. Praktyki ascetyczne – to jak pokerowe pytanie “teraz sprawdzamy karty”. Ćwiczenia są bardzo konkretnie, w przeciwieństwie do naszych “pobożnych życzeń” czy nierealistycznej wizji siebie.
Albo poszczę, albo nie poszczę, albo panuję na chęcią jedzenia albo nie. Jak mówi chińskie przysłowie: nieważne, czy ptak jest przywiązany grubym łańcuchem, czy cienką nitką – i tak nie jest wolny i nigdzie nie poleci. Asceza oczyszcza i upraszcza życie, czyni go uporządkowanym – dzięki temu mamy wolność decyzji i wyboru. Wolność ściśle wiąże się z “posiadaniem siebie”, z umiejętnością panowania nad swymi myślami i emocjami. Bliskim pojęciem wolności jest wewnętrzne uporządkowanie.
Gdy w naszym życiu panuje chaos, nie wiemy, w jaką stronę zmierzamy, często nie wiemy, czego naprawdę pragniemy. Św. Jan Paweł II mówił, że wolność nie jest „od” a „do”. Skoro jesteśmy stworzeni do miłości, do bezinteresownego daru z siebie, to wolność jest podstawowym warunkiem osiągnięcia jakiegokolwiek celu. Istnieje również powiązanie między ascezą a wolnością na modlitwie. Modlitwa zyskuje swoją owocność przez umiar i opanowanie, a wyrzeczenie jest wspierane przez modlitwę. Modlitwa daje siłę duchową do ascezy, a asceza oczyszcza modlitwę. Jedno i drugie umacnia naszą wolność wewnętrzną.
W tych rekolekcjach dużą rolę odgrywa przyroda, są też elementy surwiwalu. Dlaczego to jest ważne?
Ojcowie Kościoła doskonale rozumieli, że istotną drogą objawienia Boga i Jego poznawania jest księga przyrody. Do św. Antoniego przyszedł człowiek zaliczany do mędrców i zapytał: Ojcze, jak możesz to znieść, że jesteś pozbawiony pociechy płynącej z ksiąg? On zaś powiedział: Moją księgą, filozofie, jest natura bytów, i zawsze mam ją pod ręką, gdy pragnę poznać słowa Boże.
Św. Grzegorz z Nazjanzu powiedział: „Jest tylko jedno określenie na wyrażenie natury Boskiej – zdumienie i zachwyt wypełniające duszę kiedy myśli o Bogu”. Ten zachwyt i zdumienie najłatwiej osiągnąć, patrząc na piękne góry, gwieździste niebo, morze, las, łąkę. Niestety zalew obrazów, natłok “ważnych spraw”, skutecznie wybija nas z naturalnego rytmu przyrody, z rytmu dnia i nocy, z rytmu pór roku.
Surwiwal jest formą zaprzyjaźnienia się z przyrodą, poznaniem jej prawd i zasad. Taka wiedza, a najlepiej praktyka, daje umiejętność radzenia sobie nawet w trudnych warunkach. Wtedy na łonie natury czujemy się jak u siebie, a nie w obcym świecie.
Mógłby pan podać jakiś przykład?
Każdego dnia przed oczami nas wszystkich rozgrywają się dwa cudowne przedstawienia. Tylko od nas zależy, czy je dostrzeżemy, zauważymy. To dwa tajemnicze misteria świtu i zmierzchu. Każde z nich mówi o Chrystusie, który jest światłem i dniem nieznającym zachodu. Każde z nich ma swój subtelny klimat i rytm. Są niepowtarzalne, codziennie inne. Zależą od koloru światła, kształtu chmur, od wiatru i powietrza.
Te “spektakle” odgrywane są zawsze w jednym celu – dla chwały Boga w Trójcy Jedynego. Uczestniczy w tym cała przyroda, ożywiona i nieożywiona. Droga naturalnej kontemplacji jest wspaniałym doświadczeniem, niosącym pokój wewnętrzny, wyciszenie, poznawanie siebie i Boga. Bóg zbawia także przez piękno – taka też jest duchowa rola przyrody.
Czytaj także:
Asceza: sprawdzony i skuteczny sposób na uporządkowanie życia. Dla świeckich też?
KAI/ks