Odeszły, a z daleka wciąż słychać było śmiech kobiet. Oglądałam się za nimi i widziałam niewielką postać dziewczynki, która, idąc za nimi w kłębach tytoniowego dymu, pociągała nosem i jakby bez siły przebierała nogami. Ten obraz do dzisiaj łamie mi serce.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy mogła zrobić coś więcej?
Autobus miejski zatrzymuje się na kolejnym przystanku. Wchodzą dwie kobiety, widać, że są koleżankami. Jedna z nich wprowadza wózek z małym dzieckiem. Rozmawiają bardzo głośno i śmieją się – trudno nie zwrócić na nie uwagi. Kiedy drzwi już się zamykają, nagle do autobusu wskakuje przestraszona dziewczynka, ma może osiem lat.
“Czy ty jesteś normalna? Jak ty się zachowujesz? Od rana jakieś fochy, marudzenie, a teraz jeszcze do szpitala musiałabym z tobą jechać. Dziewczyno, obudź się! Autobusu nie zauważyłaś?” [Pomijam kilka nieprzyzwoitych słów, które padły między wierszami].
Dziewczynka próbowała się wytłumaczyć, ale każde rozpoczynane przez nią zdanie było ucinane w pół słowa. Zaraz wtrąciła się także koleżanka:
“Wiesz co, mama daje ci tyle ciepła i wszystko, co tylko chcesz, a ty się jej odpłacasz takim zachowaniem. Naprawdę przesadzasz”.
No, to ciepło aż paruje uszami – pomyślałam sobie ironicznie, ale zaraz ironia zmieniła się w ogrom współczucia. Spojrzałam na twarz dziewczynki. Chyba nigdy nie widziałam tak smutnego dziecka. Całą dalszą podróż dziewczynka milczała i patrzyła w podłogę. Trudno się dziwić, i tak nikt nie chciał jej słuchać. Za to mama z koleżanką zajęły się wesołą rozmową. Pomińmy jej temat.
Autobus zatrzymał się i wysiadłyśmy na tym samym przystanku. Dziewczynka stanęła przed matką rozpalającą papierosa i powiedziała:
“Mamo, przepraszam”.
“Teraz mnie przepraszasz? Teraz? Trzeba było wcześniej myśleć. Naprawdę mam już tego dość. Dostaniesz karę. Idziemy, rusz się”.
Odeszły, a z daleka wciąż słychać było śmiech kobiet. Oglądałam się za nimi i widziałam niewielką postać dziewczynki, która, idąc za nimi w kłębach tytoniowego dymu, pociągała nosem i jakby bez siły przebierała nogami. Ten obraz do dzisiaj łamie mi serce.
Cały czas zastanawiam się, jak bardzo musiała czuć się upokorzona, samotna, niezrozumiana, zlekceważona i… winna. Winna, bo nikt nie chciał przyjąć jej najbardziej szczerego i niewinnego dziecięcego „przepraszam”. Wciąż zadaję jej matce pytanie w myślach: Czy twoja córka mogła jeszcze coś zrobić? Paść na kolana, błagać o przebaczenie?
Powiedz: wybaczam ci
Czasem, kiedy ktoś przychodzi do nas, żeby nas przeprosić, my zamieniamy się w wyrocznię albo lodową skałę. Na pewno w jakiś sposób czujemy złość, rozczarowanie, żal. Ale spróbujmy postawić się także na miejscu osoby przepraszającej. Bywa, że nasze kilka słów, jak „dobrze, stało się, zapomnijmy o tym”, „wybaczam ci”, „już wszystko dobrze” sprawi, że odmienimy jej serce i zdejmiemy z niego wielki ciężar. Szczególnie, jeśli jest to tak delikatna istota, jak dziecko. Ono szczególnie potrzebuje naszego wybaczania, jak i przepraszania.
Jacek Pulikowski napisał:
Brak przebaczania blokuje rozwój osoby, a brak pojednania uniemożliwia rozwój relacji miłości. Tym samym odcięte są oba źródła szczęścia człowieka. Bez przebaczania i pojednania nie można być szczęśliwym. […] Człowiek zatwardziały w nieprzebaczaniu niszczy miłość.
Nie blokujmy sobie dopływu miłości, jaka płynie z łaski dwóch niezwykle ważnych słów: przepraszam i wybaczam. Bez nich nasze relacje prędzej czy później skamienieją.
Czytaj także:
Życie tego małżeństwa zmieniła od lat skrywana tajemnica. Jak wybaczyli?
Czytaj także:
Czy można naprawdę przebaczyć tym, którzy nas skrzywdzili? Stary Wanga chce nam coś powiedzieć
Czytaj także:
10 podpowiedzi, jak reagować, gdy twój współmałżonek stosuje „ciche dni”