Brzmi kontrowersyjnie? Mark Gungor tłumaczy: „Rozmawiaj z żoną jak z kelnerką w luksusowej restauracji. Klarownie. Precyzyjnie. Grzecznie. I bądź dla niej miły…”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Czy poniższa sytuacja coś ci przypomina? Do restauracji wchodzi para. (Darujmy sobie czterogodzinną debatę dotyczącą procesu wybierania restauracji, podczas której on sugeruje trzysta sześćdziesiąt siedem różnych lokali, a ona na każdą propozycję odpowiada „O nie, nie tam, ale generalnie jest mi wszystko jedno”). Po tysiąckrotnym przejrzeniu jadłospisu jest gotowa złożyć zamówienie:
Kelnerka: Czego państwo sobie życzą?
On: Stek. Krwisty, proszę.
Ona: Ja poproszę o kurczaka faszerowanego oliwkami, ale zamiast oliwek chciałabym dostać krewetki. I zamiast masła szałwiowego proszę pokropić go balsamiczną polewą z tego dania z kotletem. I gdyby kucharz mógł to otoczyć drobno posiekanymi orzechami makadamia, a nie migdałami, to byłoby cudownie. Aha, czy zamiast warzyw na parze mogłabym prosić połowę sałatki Cezar? Ale bez anchois i bez grzanek. Do tego dodatkowy ser i sos do sałatki z kilkoma kropelkami oliwy z oliwek z pierwszego tłoczenia, ale na osobnym talerzyku. To wszystko.
Mark Gungor: Dlaczego traktować żonę jak kelnerkę w ekskluzywnej restauracji?
Nie piętnuję jej za to, że dokładnie wie, czego chce i nie boi się o to zapytać. Ale pozwól, że cię zapytam: która z tych dwojga osób ma większą szansę na otrzymanie właściwego zamówienia? Oczywiście, że ON. I nie tylko dzięki prostocie zamawianego obiadu.
Mężczyźni lubią kelnerki. Nawet najbardziej burkliwy facet wymięka, kiedy do jego stolika podchodzi kelnerka. Tak jakby nie wierzył w swoje szczęście: oto stoi przed nim kobieta, która chce wiedzieć, czego on chce, a kiedy jej o tym mówi, ona się uśmiecha i spełnia dokładnie jego życzenie!
W odpowiedzi na takie traktowanie faceci nagle włączają cały swój urok. Uśmiechają się, patrząc przeciągle, pytają kelnerkę, jak mija jej wieczór. Kiedy zdarzy się jej przynieść nie to, co zamawiali, nie przeklinają i nie zrzędzą. Po prostu mówią, że zaszło jakieś nieporozumienie i proszą ją, aby uratowała sytuację. (A ona prawie zawsze to robi). Na koniec okazują swoją wdzięczność, zostawiając suty napiwek, choć nie mają takiego obowiązku, i cała kompania wraca do domu szczęśliwa.
Wszyscy są wygrani.
Jak i o co prosić?
Pytanie: czy kiedykolwiek wszedłeś do restauracji, usiadłeś przy stole i kazałeś kelnerce zgadywać, na co masz w tej chwili ochotę? Oczywiście, że nie, bo świetnie rozumiesz podział ról: jej zadanie to słuchanie, robienie notatek i realizowanie zamówienia. Twoim zadaniem jest poinformowanie jej, czego chcesz. Czy zauważyłeś, co się dzieje, kiedy dobrze odegrasz swoją stosunkowo prostą rolę?
DOSTAJESZ TO, O CO PROSISZ! PRAWIE ZA KAŻDYM RAZEM! Czy to nie jest magiczne i niezwykłe?
Jakub pisał do współczesnych mu chrześcijan:
Dlatego właśnie nie macie tego, czego tak usilnie pożądacie! […] A jeśli już zaczynacie o coś prosić, to nic nie otrzymujecie, gdyż prosicie nie o to, o co trzeba!
Jk 4, 2-3 (NPD)
https://www.youtube.com/watch?v=TbJOL0X4PXA
Gungor: Mów żonie o tym, czego chcesz
Czy to ci coś przypomina? Zamiast mówić naszym żonom, czego dokładnie chcemy, wielu z nas traci energię na wyłuszczanie tego, czego nie chcemy: „Ciągle na coś utyskujesz i się czepiasz”, „Nigdy się nie kochamy”, „Dlaczego ciągle krytykujesz wszystko, co robię?”. Nawet jeżeli tego rodzaju uwagi są uzasadnione, to przez to, że są napastliwe, sprawiają, że twoja żona przechodzi do defensywy. Pomyśl o tym tak: czy byłoby fajnie iść do restauracji i zamawiać obiad, wymieniając wszystkie potrawy, na które nie masz ochoty? „Nie chcę kiełbasy, pizzy, zapiekanki pasterskiej, frytek, chleba, jarmużu, bobu, niczego z jajkiem, żadnego risotto, sałaty, ciasta, lodów czy muffina. Proszę mi tego nie przynosić”. Ta biedna kelnerka uciekłaby do domu przez okno w łazience!
Rozważ poniższe zdania i zastanów się, czy wypowiedzenie ich w jakimś stopniu, nawet najmniejszym, wyrządziłoby ci fizyczną lub emocjonalną szkodę:
„Przykro mi, że czujesz się przytłoczona obowiązkami. Jak mogę ci pomóc?”.
„Bardzo chciałbym się dziś z tobą kochać”.
„Dziękuję, że zauważasz, gdy robię coś dla ciebie. Dzięki temu chcę ci pomagać jeszcze bardziej”.
Rozmawiaj z kelnerką w klarowny i miły sposób, a prawie zawsze będziesz zadowolony z efektów. Podobnie jest z twoją żoną.
Mark Gungor: …i pamiętaj o napiwkach!
I nie zapominaj o napiwku! Jeżeli odwiedzasz jakąś restaurację po raz pierwszy i ostatni, to brak napiwku nie przynosi długotrwałych skutków (choć pokaże, że być może jesteś nieuprzejmym sobkiem). Ale jeżeli chcesz odwiedzać ten lokal częściej, to lepiej zostawiaj dobre napiwki. Zauważyłem prostą zależność: im większe napiwki zostawiam, tym bardziej obsługa się cieszy, kiedy znowu odwiedzam ich restaurację.
Bardzo lubię zostawiać napiwki, kiedy podróżuję po Afryce. Gdy po jakimś większym posiłku zostawię na stole 10 dolarów, lubię obserwować reakcję obsługi. Ożywiają się, jakby to był najlepszy dzień w ich życiu! Po pierwsze, nieczęsto dostają napiwki. Po drugie, 10 dolarów w niektórych państwach afrykańskich to równowartość miesięcznych zarobków. A najlepsze jest to, że kiedy tam wracam, rozpromieniają się na mój widok. Już kilka razy zdarzało mi się być świadkiem tego, jak obsługa walczy ze sobą o mnie. Wszyscy chcieli obsługiwać mój stolik. (To nie zdarza mi się w USA, kiedy zostawiam 10 dolarów napiwku, ale gdybym zostawił równowartość miesięcznej pensji, pewnie sytuacja byłaby analogiczna).
Podobnie jest w przypadku twojej żony. Nie chodzi o to, żebyś zostawił na stole dwie dychy po wigilijnej kolacji (przypuszczam, że obraziłaby się na amen). Mam na myśli jakąś niespodziankę, niesprowokowany symbol twojej miłości i twojego oddania. Może kilka miłych słów. Chwalenie jej w obecności innych ludzi. Pocałunek i przytulenie, kiedy mówisz jej, że jesteś z nią szczęśliwy. Jedna rzecz jest w życiu pewna: ludzie, którzy dają sowite napiwki, są najlepiej obsługiwani.
Rozmawiaj z nią jak z kelnerką w luksusowej restauracji. Klarownie. Precyzyjnie. Grzecznie. I bądź dla niej miły (cóż za rewolucyjna myśl, prawda?). Obdarzaj ją hojnie nieoczekiwanymi „napiwkami”, a jej twarz będzie promieniała na twój widok.
*Fragment książki „Traktuj ją jak cenny skarb”, Mark Gungor, Jenna McCarthy, Vocatio 2019
**Tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl
Czytaj także:
Mark Gungor i jego przepis na szczęśliwe małżeństwo [nasz wywiad]
Czytaj także:
Dlaczego nie traktować męża jak przyjaciółki? Wyjaśnia Mark Gungor
Czytaj także:
Mit drugiej połówki. Też się na to nabierasz?