Pamiętajmy, że dobrzy przyjaciele, dobre małżeństwo oraz dobre zdrowie nie są nam dane raz na zawsze. By je utrzymać, trzeba o nie dbać.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Słodki słoik
W Wielkim Poście jednym z postanowień moich dzieci było ograniczenie słodyczy. Wszystkie zebrane w tym czasie “skarby” są odkładane z należytą starannością do szklanego słoja, gdzie mile cieszą oko i czekają na lepsze jutro – Wielkanoc. Słoik, biorąc pod uwagę, że słodyczy w Wielkim Poście nie kupujemy w ogóle, zapełnił się zdumiewająco szybko.
Skąd? Jak? Oto odpowiedź – moje dziecko chodzi do szkoły. Codziennie lub co drugi dzień przynosi ze szkoły lizaczka, ciasteczko lub czekoladkę. A bo to ktoś ma urodziny, albo po prostu ktoś ją poczęstował swoimi zapasami. Choć w domu nie ma codziennie słodyczy, moja córka ma stały dopływ do cukru od kolegów i koleżanek z klasy. Cieszy mnie fakt, że jest lubiana. Poraża fakt, że dzień 7-latka bez mamby jest dniem straconym.
Choć nie, właściwie to jest zrozumiałe. Dzieciaki lubią wszystko, co słodkie, więc jak mają – jedzą. Skąd jednak mają te słodycze pierwszaki? W szkole nie ma sklepu… Wszystkie te słodycze, kształtowanie właśnie takich nawyków żywieniowych, zawdzięczają dzieci swoim własnym rodzicom.
Słodycze – najwyższe dobro?
Podczas 5 na 5 wywiadówek w tym roku szkolnym nauczycielka podejmowała ten temat (brawa za niezłomność). Na każdym prosi, uświadamia, zwraca uwagę. Rodzice, choć nie wszyscy oczywiście – w większości nadal pakują do śniadaniówek drożdżówki, batoniki i ciastka. Słodkie soki – bo “wiem, że jak nie dam soku, moje dziecko nie wypije nic przez cały dzień”.
Nie pojmuję, czemu rodzice robią to swoim dzieciom. Dziadkowie – o tak, oni mają może nawet więcej na sumieniu. W ich przypadku, choć to nadal strasznie irytujące, jak sądzę wynika jednak z braku świadomości, z poczucia braku tego “wspaniałego dobra” w ich dzieciństwie. Ptasie mleczko utożsamiają więc z jakimś niewyobrażalnym szczęściem (czego uśmiech dziecka daje niezmiennie dowód), wspaniałym luksusem. Ale rodzice? Oni przecież są bardziej odpowiedzialni w wychowywaniu niż rozpieszczający nad miarę dziadkowie. To rodzice wożą się potem z leczeniem zębów mlecznych (czy stałych) u dentysty.
Cukier w płynie
Może to kwestia braku świadomości, może wygody? Łatwiej kupić baton niż zrobić kanapkę. Lecz, litości – łatwiej zrobić kanapkę niż wyleczyć z otyłości. Że przesadzam? Że od soczku nie staniesz się otyły? Otóż jak donosi Ministerstwo Zdrowia, Polacy zwiększyli spożycie cukru aż o 12 kg rocznie więcej niż 10 lat temu.
Trzech na pięciu dorosłych Polaków ma nadwagę, a co czwarty jest otyły. I tendencja zarówno wśród dorosłych, jak i dzieci jest wzrostowa. Otyłość dotyczy 13% chłopców, 5% dziewczynek, a dotkniętych nadwagą jest już nawet 44% chłopców i 25% dziewczynek. Wiele badań wskazuje na wpływ spożycia słodkich napojów na nadwagę i otyłość wśród dzieci i młodzieży. Napoje gazowane inne niż woda spożywa co najmniej raz w tygodniu ok. 30% dzieci w wieku 8 lat. Energetyki spożywa 67% nastolatków. Ile w nich cukru, doskonale obrazuje infografika opublikowana przez Główny Inspektorat Sanitarny:
Te okropne ograniczenia
To nie tak, że zabraniam dzieciom dotykać cukiernicy (no dobra, zabraniam żeby nie stłukły!). Mają tort na urodzinach, na wyjeździe wakacyjnym codziennie wcinamy lody (to moja słabość), czasem czekoladowe jajo czy paskudne dla zębów, ale tak uwielbiane przez dzieciaki lizaki. Do szkoły też zdarza nam się spakować jagodziankę, czekoladę (gorzką, 85%), a czasem domowe ciasto.
Jednak tak, jak limituję moim dzieciom dostęp do internetu, tak samo limituję cukier. Tak, jestem tym strasznym, limitującym rodzicem. Limituję cukier w ten sposób, w jaki limituję dostęp do mrozu, ubierając je zimą w puchowe kurtki. Limituję także dostęp do bakterii, prosząc, by myły ręce po powrocie z podwórka. Po prostu dbam o ich zdrowie – szczepię, staram się, by regularnie wychodziły na świeże powietrze, zwracam więc także uwagę na to, co jedzą i dbam, by słodyczy nie jadły codziennie.
Niechlubne pierwszeństwo
Otyłość nie jest zdrowa. Jest zaburzeniem w stanie zdrowia. Charakteryzuje się nadmiernym nagromadzeniem tkanki tłuszczowej. Nadwaga – to taki “wstęp” do otyłości. Miernikiem może być pomiar obwodu w pasie, a przede wszystkim BMI – Body Mass Index. I choć BMI wyliczamy na podstawie wzrostu i masy ciała, dla dzieci i młodzieży wynik należy odczytywać na specjalnie przeznaczonych do tego siatkach centylowych.
Według raportu Unicef Office of Research wśród przebadanych w 2013 roku 29-ciu krajów, polskie dzieci tyją najszybciej w Europie! Otyłość i nadwaga rozwija się przez nadmierną podaż energetyczną w stosunku do zapotrzebowania. Innymi słowy – jemy więcej, niż możemy spalić poprzez naszą codzienną aktywność życiową.
Przyczyny otyłości
Dodatni bilans energetyczny może mieć różne przyczyny – ale nie oszukujmy się, im młodsze dziecko, tym większą odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi rodzic. Dzienne racje żywieniowe dzieci 10-12-letnich z otyłością i nadwagą, w porównaniu do racji żywieniowych ich rówieśników o prawidłowej masie ciała, są wyższe. Na nadmierny przyrost masy ciała mają wpływ nieprawidłowe nawyki żywieniowe oraz jedzenie w sytuacjach innych niż głód (np. stres lub automatyczne jedzenie przy oglądaniu telewizji).
Większe ryzyko nadwagi i otyłości występuje u osób, które jedzą mniej posiłków dziennie niż zalecane 4-5 porcji. Wynika to z tego, że brak regularnych posiłków jest “nadrabiany” – posiłki są rzadkie, za to bardziej obfite, “żarłoczne”. Na głodzie częściej też sięgamy po “byle co”, byle zaspokoić żołądek. Takie skoki glukozy i insuliny we krwi wpływają niekorzystnie na ośrodek odczucia sytości i głodu, mogąc “nakręcać” głód jeszcze bardziej. Także restrykcyjne diety, głodówki u nastolatków przynoszą po dłuższym czasie odwrotny skutek – wyhamowany metabolizm gromadzi “zapasy na gorsze czasy”, co zwiększa w dalszej perspektywie przyrost masy ciała i ryzyko otyłości. A z tą nie ma żartów.
Nie na zawsze
Otyłość powoduje szereg chorób i ograniczeń. Nie mówię tylko o zadyszce, goniąc uciekający autobus. To jest potencjalna cukrzyca w starszym (coraz młodszym!) wieku, kamica żółciowa czy problemy z obciążeniem stawów i kręgosłupa. Otyłość jest czynnikiem ryzyka wielu chorób, w tym chorób nowotworowych.
Udokumentowany wpływ na obniżenie masy ciała ma uregulowanie częstości spożycia posiłków, zmniejszenie ich wartości energetycznej poprzez obniżenie spożycia tłuszczu i cukru (najlepsza jest zbilansowana, dostosowana do indywidualnego zapotrzebowania dieta zaplanowana przez dietetyka), aktywność fizyczna. Pamiętajmy, że dobrzy przyjaciele, dobre małżeństwo oraz dobre zdrowie nie są nam dane raz na zawsze. By je utrzymać, trzeba o nie dbać.
Korzystałam z materiałów dostępnych na stronie Ministerstwa Zdrowia, GIS oraz z analizy pt. “Żywieniowe czynniki ryzyka otyłości dzieci i młodzieży”, Edyta Suliga
Czytaj także:
Dzisiejsze dzieci są słabsze niż ich rówieśnicy z lat 70-tych
Czytaj także:
Otyłość – problem ciała czy cierpienie serca?
Czytaj także:
Jak wyrzuciłam z domu cukier? I co wyszło z tego eksperymentu…