Przeczytałem oraz nagrałem na audiobook cały Stary i Nowy Testament. Jezus mówił przede wszystkim językiem przystępnym dla każdego. Potrafił nim porwać ludzi.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Z prof. Jerzym Trelą – aktorem teatralnym i filmowym, rektorem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. L. Solskiego w Krakowie w latach 1984-1990 – rozmawia Małgorzata Bilska.
Małgorzata Bilska: Czytając fragmenty utworów Jana Pawła II podczas prezentacji pierwszego tomu dzieł zebranych (opracowanych przez redaktorów Komitetu Naukowego), który nosi tytuł „Karol Wojtyła – dzieła literackie i teatralne”, przytoczył pan słowa o tym, że inteligenci raczej nie mają ekstaz… A jak jest z artystami? Są istotne różnice pod tym względem?
Jerzy Trela: To był tekst Karola Wojtyły. Mnie się wydaje, że na to nie ma jakiejś reguły. Poza tym zmieniło się pojęcie inteligenta. Większość ludzi żyje w tej chwili emocjami, przeżyciami. Życie ich do tego zmusza.
Nie wiem, czy normalni ludzie mają w tej chwili czas na przemyślenia. Spieszą się. Ciągle się spieszą, żyją w pędzie. Cywilizacja z jednej strony ma być dobrem dla człowieka, z drugiej – gubi człowieczeństwo. A artysta pozbawiony uczucia, emocji, wrażliwości i intelektu, niczego by nie stworzył.
Czytaj także:
Poruszająca modlitwa Krzysztofa Globisza. Aktor walczy z utratą mowy
Niektórzy łączą oba te światy – pan także. Karol Wojtyła był poetą, aktorem, ale i profesorem filozofii.
Myślę, że poza ekstazami i uczuciami, które przeżywał, był wybitnym intelektualistą.
No właśnie.
Czyli inteligentem.
Dopiero co Orła za całokształt twórczości filmowej odebrał Krzysztof Zanussi, reżyser i filozof. W jednym z wywiadów, jakich mi udzielił, mówił, że w polskim katolicyzmie brakuje metafizyki. To raczej „katolicyzm Pana Zagłoby”… Metafizyki nie ma też zbyt wiele w polskiej kulturze.
Nie wiem, co to jest polski katolicyzm. Wiem, jaki jest mój. I on na pewno jest metafizyczny.
Czy można powiedzieć, że metafizyka w jakiś szczególny sposób łączy religię i poezję?
Poezja jest tworzona przez ludzi. To się wszystko odbywa w człowieku. Pojęcia nie są oddzielone od niego, nie latają w powietrzu. Nawet jeśli fruwają w przestrzeni wirtualnej.
Religia też jest wytworem człowieka, w sensie sposobu organizacji kultu, ale Bóg – nie. Przynajmniej dla osób wierzących. Coś łączy ją z dziedziną sztuki, jaką jest poezja?
Nie potrafię odpowiedzieć na takie pytanie. Poezja bierze się z czucia, ale też nie do końca… Musielibyśmy długo rozmawiać na ten temat, bo nie wierzę w to, żeby Miłosz pisał wiersze nie z myśli, a tylko i wyłącznie z samej ekstazy. Mickiewicz – tak. Podobno „Improwizację” napisał w jedną noc. Jest nawet taka płaskorzeźba – Mickiewicz omdlały po tej nocy.
Nie ma tu reguł, jednoznaczności. Nie jestem zwolennikiem definicji, bo ona zawsze się obraca przeciwko człowiekowi. Człowiek zamyka się w swojej własnej definicji. Dlatego trudno powiedzieć, czy poezja się wiąże z religią. Czy ona wynika z religii, czy religia – z poezji.
Jezus nie używa definicji w Ewangelii. Kiedyś się zastanawiałam, czy Jego język można nazwać poetyckim, bo mówił głównie metaforami. Dawał znaki. Nie robił wykładów naukowych.
Nie bywałem na Jego wykładach, ale dużo czytałem. Przeczytałem oraz nagrałem na audiobook cały Stary i Nowy Testament. Jezus mówił przede wszystkim językiem przystępnym dla każdego. Potrafił nim porwać ludzi.
Zresztą wszystkie dokumenty ze słowami Jezusa zostały spisane przez innych. Wiemy z nich jednak, że mówił w taki sposób, że ludzie mu po prostu ufali. Na pewno było to sugestywne, mądre i bardzo przekonywujące.
Taki język działa i dziś, odkrywamy go wciąż od nowa. Nie byłam wychowywana jako katoliczka, a doprowadziły mnie do Boga.
Ja byłem wychowywany jako katolik i całe życie mam wątpliwości. Jak przystało na katolika.
Czytaj także:
“Musimy szukać prawdy, zabiegać o nią”. Krzysztof Zanussi o nowym filmie “Eter” (wywiad)