Gdy decydujemy się iść na łatwiznę, sprawiamy, że komuś będzie trudniej. Nasz stosunek do ochrony środowiska wyraża nasz stosunek do najuboższych.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Zasadniczo, gdyby przeprowadzić uliczny kwestionariusz, ciężko byłby znaleźć kogoś, kto uważałby, że środowiska szanować nie należy. O tym, że nie podcina się gałęzi, na której siedzimy, wie każdy, co nie znaczy jeszcze, że skorzy jesteśmy dostrzegać swój wkład siłowy w ruchu piły ręcznej. Raczej skłonni jesteśmy umniejszać wagę osobistych wyborów konsumenckich na rzecz obarczania winą korporacji, kopalń i może jeszcze tamtych sąsiadów, co palą w piecu i oddychać się nie da. Ja, szary człowiek umywam szare rączki.
Żeby nam było dobrze
Teoretycznie zdajemy sobie sprawę z tego, że to, czym oddychamy, ma wpływ na nasze zdrowie, a to Polacy stawiają jako pierwszorzędną wartość. 59% z nas widzi problem w ochronie zdrowia, ale – o dziwo – tylko 8% w ochronie środowiska.
To interesujące, że tak słaby zauważamy związek między jednym a drugim. Co cieszy – kwestii istnienia smogu i jego znaczenia dla naszego zdrowia nikt już nie podważa i ze śmiałością podpisujemy apele do rządzących o podjęcie stosownych kroków chroniących czystość naszego powietrza. Jeśli chodzi o nasze dobro i nasze zdrowie – jesteśmy gotowi walczyć. Kwestia ochrony środowiska jest dla nas istotna dopóki, dopóty ma bezpośredni wpływ na nasze zdrowie. Zagrożenie dla zdrowia innych już nas tak nie przejmuje.
Wiemy co nieco o bangladeskich robotnicach, które – za parę dolarów dniówki – chorują, farbując ubrania, które my, Europejczycy, kupujemy w sieciówkach, bo w tym sezonie moda jest na czerń. Właściciele korporacji wiedzą, że mogą płacić robotnicom niegodziwe pieniądze, bo one i tak nie mają perspektyw na lepsze wynagrodzenie w innej pracy.
Właściciele wiedzą też, że dla Europejczyka mało istotne jest to, czy ktoś cierpiał podczas robienia dla niego koszulki, bo dla Europejczyka ważne jest, żeby było tanio. Dla zaspokojenia naszych nadmiernych potrzeb konsumpcyjnych jesteśmy w stanie przymrużyć oko na koszty, które inni ponoszą, abyśmy mogli kupić tanio, a dzięki temu więcej, niż nam potrzeba. Jakoś też łatwiej nam spojrzeć na sytuacje ludzi innych niż my – biali Europejczycy – i powiedzieć – trudno.
Tak bardzo jesteśmy rozpieszczeni możliwością posiadania niemal wszystkiego za prawie nic, że wartości ekologiczne, a więc i sprawiedliwości społecznej, stają się dla nas jakimś atrakcyjnym, ale nieznaczącym dodatkiem do życia. Ekologia o tyle ma dla nas znaczenie, o ile się opłaca.
Grzech siódmy
Nadkonsumpcja to jedno, a lenistwo to drugie. Wygodnictwo powoduje, że nie chce nam się przegotować wody z kranu i wlać do dzbanka albo do szklanej butelki, którą można wziąć w drogę, bo znacznie łatwiej kupić mineralną wodę w plastiku. Zupełnie niepotrzebnie wydajemy pieniądze, jednocześnie twierdząc, że nie stać nas na ekologiczny styl życia. Tymczasem w Europie mniej niż jedna trzecia odpadów z tworzyw sztucznych trafia do recyklingu.
Co z resztą? Połowę tworzyw sztucznych zebranych w celu recyklingu wywozi się do krajów spoza UE. W przeszłości znaczna część wywożonych odpadów z tworzyw sztucznych była wysyłana do Chin, te przyjmowały je, chcąc zarobić na ich recyklingu, lecz ostatecznie tysiące ton odpadów zaległo na wybrzeżach, powodując zanieczyszczenia wód, lądów i przynosząc opłakane skutki dla środowiska naturalnego, a więc i dla ludzi w nim żyjących. Chiny zakazały już eksportu śmieci do ich kraju, a skoro Europa nie ma już gdzie wywozić odpadów, to każdy sobie radzi, jak może. Polskie składowiska odpadów lubią wtedy płonąć.
Prawdziwe koszty tanich rzeczy
Kupując tanią koszulkę, musimy zdawać sobie sprawę z jej rzeczywistych kosztów. Bardzo często to, co my zaoszczędzimy, jest tym, co ktoś za nas zapłacił. Albo przypłacił – to byłoby lepsze określenie, bo robotnicy i robotnice, którzy za głodowe pensje wytwarzają nasze ubrania, buty czy gadżety elektroniczne przypłacają czasem życiem pracę w skandalicznych warunkach, w których nie są przestrzegane podstawowe zasady BHP.
Kupując z wygody napoje w plastikowych butelkach albo warzywa zapakowane w foliowe reklamówki pamiętajmy, że ¾ z tych opakowań w końcu znajdzie się w wodzie, na wybrzeżu ubogiego kraju lub w powietrzu po spaleniu, a więc w nosach i krwiobiegach tych, którzy w wyniku biedy muszą sąsiadować z wysypiskiem. Gdy my decydujemy się iść na łatwiznę, sprawiamy, że komuś będzie trudniej. Nasz stosunek do ochrony środowiska wyraża nasz stosunek do najuboższych.
Czytaj także:
Kościół, ekologia i polski węgiel. Rozmowa z abp. Skworcem
Czytaj także:
„Nawrócenie ekologiczne” z papieżem Franciszkiem
Czytaj także:
Słownik Kobiet: Eko