separateurCreated with Sketch.

Podróżowanie z małym dzieckiem bez elektroniki – o co zadbać?

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Wolska - 30.04.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Zaczyna się sezon rodzinnych wyjazdów. Warto pomyśleć, jak ciekawie wykorzystać czas podróży z małym dzieckiem. Możliwości mamy wiele.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Masz malucha, który nie znosi podróży i każda dłuższa wyprawa w foteliku jest dla ciebie treningiem cierpliwości i kreatywności? Współczuję i bardzo dobrze rozumiem – ja też to przechodzę – przed każdym wyjazdem muszę wykazać się nie lada logistyką i długo przed zbieram pomysły i kolekcjonuję specjalne gadżety tylko na drogę. Na co zwracam uwagę?

 

Po pierwsze: zaplanuj czas wyjazdu

Wiele zależy od tego, jak małe mamy dziecko i w jakich porach ma drzemki. Słyszeliście o dzieciach, które zasypiają od razu, gdy usłyszą dźwięk silnika? To na pewno nie moje. Swego czasu na naszego brzdąca nie działało nic, i kiedy musieliśmy spędzić w aucie przynajmniej 6 godzin, jechaliśmy w nocy.

Ale kiedy nie ma takiej możliwości, dziecko jest już większe, a czas podróży znacznie przekracza czas drzemki – warto zaplanować podróż tak, aby drzemka wypadła w środku podróży, na przykład: 2h jazdy, 2h drzemki, 2h jazdy. Dzięki temu maluch nie odczuje tak długości jazdy, a my będziemy mieć szansę na oddech.

 

Po drugie: zaplanuj przerwy wcześniej

Jeśli to możliwe – a w dzisiejszych czasach coraz bardziej tak – zaplanujcie, w jakich miejscach się zatrzymacie. Nie warto czekać, aż dziecko się znudzi i zacznie płakać. Bywa, że wtedy trzeba długo czekać na możliwość zatrzymania się, szczególnie gdy poruszamy się autostradą.

Przerwa nie musi być wyłącznie czasem na posiłek i toaletę. Są specjalne miejsca przyjazne rodzinom z dziećmi – czasem wystarczy zwykły plac zabaw i maluch ma szansę na aktywną rozrywkę. Zabawki do piasku czy piłkę zawsze warto mieć w bagażniku – u nas to obowiązkowy zestaw, jak apteczka.

Dziecko także lubi wiedzieć, co się wydarzy – kiedy zaczyna się niecierpliwić, możemy zacząć mu opowiadać, że już za chwilę będziemy oglądać kucyki albo pobawimy się na świetnej zjeżdżalni. Grunt to dobry plan.

 

Po trzecie: gadżety specjalne

Każdy rodzic wie, że wszystkie nowe albo czyjeś zabawki są znacznie ciekawsze dla dziecka. W podróż lubię zabierać nie tylko ulubione książki i zabawki synka, lecz także te zgromadzone wcześniej. Są to takie rzeczy, których dawno nie widział (bo schowałam je miesiąc czy dwa temu), albo całkiem nowe, przygotowane z myślą o wyjeździe. Ciekawym pomysłem jest także wymiana gadżetów z przyjaciółmi czy rodziną, którzy mają małe dzieci.

U nas świetnie sprawdzają się książki z ulubionym motywem (np. pojazdy) albo takie, które wymagają jakiegoś zaangażowania dziecka. Uważam, że książeczki z okienkami są genialnym wynalazkiem (im więcej okienek, tym lepiej), a także te, w których trzeba coś przesunąć, potrzeć, dorysować itp. Jeśli jeszcze nie słyszeliście o kolorowankach wodnych – koniecznie wypróbujcie (drobna, ale ważna uwaga – na dobry gadżet tego typu warto wydać 20-30zł, takie za kilka złotych po chwili lądują w śmietniku). Kolorowanki, wyklejanki, naklejki, wszelkie kreatywne zestawy – zawsze działają.

Na rynku jest też wiele specjalnych gier przygotowanych z myślą o podróży, kompaktowo zapakowanych, dostosowanych do wieku dziecka. Otworem stoją przed nami sklepowe półki z muzyką i słuchowiska dla dzieci (takie płyty można dostać też w bibliotekach albo na półce u znajomych).

Dziecko na pewno się ucieszy, jeśli wręczymy mu te rzeczy w jakiś wyjątkowy sposób – na przykład zapakowane jak prezent (odpakowywanie też trwa), albo dodatkowo w jakiejś folii bąbelkowej (która też może dać nam zbawienne kilka minut wytchnienia) – wszystko zależy od naszej pomysłowości.

 

Nie ma jednej recepty na każdego małego podróżnika

Myślę, że każdy rodzic zna swoje dziecko najlepiej. Nie oszukujmy się – wiele też zależy od wieku malucha. Uważam, że podróże tak do roku, półtora, są najtrudniejsze (szczególnie jak karmimy piersią), gdy dzieci nie śpią. Potem dziecko staje się coraz ciekawsze świata i nowości, coraz więcej rozumie i naprawdę można z nim w podróży po prostu pogawędzić, pobawić się w zagadki, naśladowanie dźwięków, wspólne śpiewanie, liczenie czerwonych samochodów za oknem.

Są jednak momenty, w których nawet najciekawszy gadżet ani smaczna przekąska nie podziałają, nie możemy się zatrzymać albo mama ma chorobę lokomocyjną i nie jest w stanie non stop zabawiać dziecka, stawać na głowie, by odwrócić jego uwagę – to bywa naprawdę wyczerpujące. Wtedy przychodzi nam z pomocą elektronika. Nie uważam, że to zupełne zło, ale…

 

Co z tym tabletem?

Myślę, że to kiepski pomysł, gdy jest naszą jedyną inicjatywą na rozrywkę dla dziecka i nawet nie staramy się w inny sposób malucha zająć, a sami spędzamy podróż z nosem w telefonie. Kiepski jest również wtedy, gdy dziecko ogląda rzeczy bez jakiejkolwiek wartości, przypadkowe (warto poszukać w sieci wartościowych kanałów, bajek!), a my nie zwracamy uwagi, co tam się dzieje, jakie padają słowa. Kiepski jest też, jeśli nasze dziecko dostaje ten ekran do ręki, samo wybiera, samo decyduje, co ogląda. Bo kiedy to dziecko zaczyna panować nad ekranem, a nie rodzic – nie jest dobrze.

Podróż nie musi być szkołą przetrwania, może być wspaniałym, radosnym czasem wzmocnienia więzi rodzinnych, ciekawej rozrywki, a dla dziecka także wspaniałą przygodą. Nie zamykajmy mu oczu tylko na wyświetlacz tabletu czy telefonu – świat wokół wyświetla wiele piękna.


SAINT PETER'S SQUARE
Czytaj także:
5 nieznanych miejsc w Watykanie [zdjęcia]



Czytaj także:
Podróżowanie z małym dzieckiem jest możliwe i fajne! Nasze praktyczne rady


CZAS SPECJALNY DLA DZIECKA
Czytaj także:
Czas specjalny – prosty sposób na poprawę relacji z dzieckiem

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.