Orzeł w kurniku to ja sprzed lat, a może także ty?
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Katarzyna Matusz-Braniecka: Pretekstem do naszej rozmowy jest książka „Droga wodza. Jak orzeł w kurniku”. Napisał w niej Ojciec: „Może nadal tkwisz w miejscu, które nie jest twoim naturalnym światem. Może czas przejrzeć i zobaczyć, że jesteś bardziej lotny niż myślisz. Wstań z grzędy, wyjdź z kurnika, rozprostuj skrzydła”. Co to znaczy „być orłem”?
O. Tomasz Nowak OP*: Najprościej mówiąc, to znaczy być sobą. Mamy kłopot z odkryciem siebie (swojej tożsamości) i pójściem za tym, co jest mną. Zawsze ten mój format jest inny i często większy, niż ten, który przyjmuję, uważam za swój.
Bardzo często jesteśmy małoduszni względem siebie, zaniżamy swoje możliwości, a przez to wszyscy tracą. Przez to też jest dużo mniej dynamiki w świecie. Wydaje nam się, że takie życie w kurniku jest bezpieczniejsze i dla wszystkich lepsze, a wcale tak nie jest.
Czytaj także:
O. Tomasz Nowak OP: w zakonie niesłusznie oskarżono mnie o alkoholizm. Wytrwałem i przebaczyłem
Skąd mamy wiedzieć, że właśnie orłem jesteśmy?
W Ewangelii czytamy: „za kogo Mnie uważacie?”. To jest pytanie Jezusa. I odpowiedź Piotra: „Ty jesteś Mesjasz”. Jak ja odpowiadam Bogu, jak Go widzę i kim On jest dla mnie, to zaraz Bóg w odpowiedzi mówi mi, jak On mnie widzi: „Ty jesteś Piotr, czyli Opoka, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne go nie przemogą”.
Gdy ja zwracam się do Boga, wtedy Bóg zwraca się do mnie. Tak się często dzieje w modlitwie uwielbienia. W niej nie zwracamy się z prośbą, tylko mówimy, jaki jest Bóg.
Czy są hasła, przekonania, w które uwierzyliśmy, które nas jakoś opisały i nie możemy się od nich uwolnić?
U sióstr zakonnych słyszałem takie hasło: „siedź w kącie, znajdą cię” (śmiech). Te wszystkie asekuracje, typu: „lepiej się nie wychylać”, „skakaj, skakaj, zaraz zobaczysz”, „żeby kózka nie skakała, to by nóżki nie złamała”, „lepiej nic nie rób, to ci się nic nie stanie”. I to jest bardzo mocne w naszej kulturze.
Wydawałoby się, że dzisiejsza kultura jest taka do przodu, afirmacyjna. A bardzo często, gdy zajrzymy głębiej, zobaczymy, że w środku nas jest dużo więcej obawy i lęku.
I teraz ja, jak jeździec bez głowy, będę zdobywał świat?
Chodzi o odkrycie siebie, swojej miary i działanie na tę miarę. Nie jest tak, że najpierw rób, potem zobaczysz. Lecz niech Bóg nada ci miarę, a ty uwierz Bogu i z tą miarą idź.
Zachęca Ojciec, by być buńczucznym w relacji z Bogiem, co to znaczy?
Moje pierwsze skojarzenie jest takie – kogo Pan Jezus zabiera ze sobą na Górę Tabor (na Górę Przemienienia)? Trzech narwańców: Piotra oraz Jakuba i Jana, „Synów Gromu”. I wydawałoby się, że oni przez swoją gorliwość i przesadę są najgorsi, najmniej się nadadzą.
A Pan Jezus nie boi się właśnie takich, tylko ich wybiera. Łatwiej wybierać, formować ludzi, którzy idą do przodu, są odważni, niż takich, którzy siedzą w kącie.
Czytaj także:
Tę modlitwę codziennie odmawiają wszyscy bracia i siostry z Zakonu Kaznodziejskiego
Jak widzi nas Bóg?
Mam nadzieję, że każdego inaczej (śmiech). Bóg się nie łudzi. To, że jesteśmy stworzeni z miłości Boga do nas, jesteśmy kochani, to jest jedna rzecz. A druga, że jesteśmy zranieni kompleksem, grzechem. Bóg widzi naszą słabość i grzeszność i widzi naszą wielkość. Jedno i drugie jest w każdym z nas. Pan Bóg umie to tak postawić, że pokazuje jedno i drugie i to jest najmądrzejsze.
W jaki sposób my sami na siebie patrzymy?
Gdy patrzę tylko na swój profil negatywny, to tylko takie mam owoce, gdy patrzę na same pozytywny, a w ogóle nie widzę w sobie nic negatywnego, to mam połowiczne poznanie. Dobrze jest karmić się prawdą. Podkarmiać to, co dobre, bo tylko dobro może się pomnażać ku dobremu, ale też widzieć swoje ograniczenia, z nimi się zmagać, to jest prawdziwe. Nie iść w stronę: och, ja tylko rozwinę skrzydła i wszystko będzie pięknie. Bez takiej naiwności. Widzę swoje ograniczenia, ale koncentruję się na tym, co dobre.
Chodzi o to, żeby stanąć w prawdzie…
Zgadza się. Zdać sobie sprawę z tego, że nie jestem superdoskonały, bo mam swoje wady i braki. A w obrót puszczam talenty i dary, które od Boga otrzymałem. One wydają owoce, są pożyteczne nie tylko dla mnie, ale też dla innych. Na tym polega mądrość, żeby nie było to takie „pięknoduchostwo”, że wszystko jest dobrze, nie ma żadnych problemów. Coś miało działać, a nie działa i ja nie wiem, dlaczego, a przecież jestem taki dobry (śmiech).
Tutaj od razu nasuwa się kwestia naszej godności jako osoby. Czym ona jest?
Ja to bardzo konkretnie wiążę z Ojcem. Z Ojcem niebieskim, Panem Bogiem. On nadaje wartość i godność. Bardzo często daje nam taką łaskę, dar, że możemy komuś ten moment wartości czy godności wzmocnić. Dzieje się to wtedy, gdy go potwierdzimy, powiemy, że jest chciany, kochany, wartościowy.
W Ewangelii, gdy Jezus wychodzi po chrzcie z Jordanu, słyszy: „To jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie”. On to słyszy i słyszą ludzie wokół. Potem na Górze Przemienienia słyszymy te same słowa z dodatkiem: „Jego słuchajcie!”.
To jest bardzo ważne potwierdzenie Ojca. I Jezus nie ma z tym najmniejszego problemu. Wie kim jest, wie, co ma robić. Zna swoją wartość i godność. Zna siebie samego, nie musi kierować się ludzką opinią.
Czego mógłby Ojciec życzyć naszym Czytelnikom?
Żeby się nie bali wyfrunąć z gniazda, żeby zaufali. Jakby sobie nie radzili najlepiej, byli nieporadni, to tak jak widzimy w życiu orłów, wtedy ojciec czy matka bierze na skrzydła i podtrzymuje, żeby uczyć latać. Natomiast nie da się nauczyć latać, siedząc ciągle w gnieździe.
*O. Tomasz Nowak OP – kaznodzieja, przeor dominikańskiego klasztoru w Łodzi. Wykłada homiletykę w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów w Krakowie. Jego wielką pasją jest głoszenie Ewangelii i muzyka, szczególnie jazz. Sam gra na gitarze i bębnach. Od lat słowem i muzyką wspiera projekty związane z modlitwą uwielbienia, współtworzy warsztaty, rekolekcje i koncerty. Jak św. Dominik, chce głosić wszystkim, wszędzie i na wszystkie sposoby.
Czytaj także:
O. Szustak wyruszył pieszo do Jerozolimy. “Adaś, potrzebujesz pokuty!”