separateurCreated with Sketch.

Nina Tyrka: taniec to dziś nie tylko rozrywka, ale też terapia [wywiad]

TANIEC
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Katarzyna Matusz - 15.05.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
W nawale obowiązków życia codziennego, problemów prywatnych, jest to forma nie tyle rozrywki, co terapii.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Katarzyna Matusz-Braniecka: Dlaczego kobiety przychodzą tańczyć?

Nina Tyrka*: Na pewno daje im to duże poczucie własnej wartości. Po całym dniu pracy przychodzą się otworzyć, zrelaksować, zapomnieć o problemach. W nawale obowiązków życia codziennego, problemów prywatnych, jest to forma nie tyle rozrywki, co terapii. Oprócz tańca, również słowo mówione, które przekazuję na zajęciach, czasem w formie żartu czy śmiesznej anegdoty życiowej, powoduje, że one się z tym identyfikują i dobrze się czują.

Czego szukamy na parkiecie?

Choć tego nie widać, kobiety łączy jeden mianownik – mają potrzebę czucia się ważną i docenioną. Nawet jeżeli jakiś krok się nie uda, mają gorszy dzień czy coś nie jest tak, jak być powinno, są jakieś przeszkody, to będąc w tym miejscu, potrafią czerpać z tańca przyjemność i zapominają o problemach. Zakładają leginsy, dresy i czują się swobodnie.

W szkole tańca organizujecie zawody, to duże wyzwanie. Co się zmienia w kobietach w czasie przygotowań?

Najczęstszą zamianą, jaką obserwuję, jest częstszy uśmiech na twarzy. Potrafią śmiać się z największej wpadki czy głupoty i czują radość z tego, że są i mogą się integrować. Bardzo ważna jest przynależność do grupy społecznej, w której są akceptowane. Mają wówczas siłę, by przekazać światu coś, co daje im radość i spełnienie. To, że są na przykład na poziomie początkującym, nie ma żadnego znaczenia.

Przygotowania do mistrzostw, które odbywają się co pół roku, to też pewna forma zakończenia jakiegoś etapu, który wywołuje stres. Towarzyszy on kobietom do momentu założenia strojów i wyjścia na parkiet. Wówczas stres ustępuje, a jego miejsce zajmuje poczucie dumy z tego, jak wyglądają i co osiągnęły i są naprawdę przeszczęśliwe. Fakt, że efekt końcowy okupiony jest nawałem pracy, dużą ilością potu, nerwów, przygód i dramatów (śmiech) też ma swój plus, bo tylko piękne rzeczy rodzą się w bólu.

Nie wszystkie jednak chcą brać udział w takim wyzwaniu…

Jest grono osób, które boją się takich wyzwań, boją się oceniania, wystawiania na próbę, tego, czy coś się uda czy nie. Kobiety z mojej szkoły mają taką siłę w sobie, ja je tego nauczyłam, żeby bez względu na to, co się dzieje, pamiętać, że jesteśmy tu i teraz i jeżeli się decydujemy na udział w tym wyzwaniu, to róbmy to na sto procent, tak, żebyśmy były zadowolone.

Zawsze znajdzie się ktoś, kto nas oceni…

Na ogół bardzo często jesteśmy oceniane i to nie tak, jak byśmy tego chciały, dlatego trzeba się przyzwyczaić do krytyki. Ostatnio usłyszałam takie powiedzenie, jeśli nie masz wyboru, to masz dwa wyjścia: albo się przyzwyczaisz, albo się przyzwyczaisz (śmiech). Jak już czuję, że sobie z czymś nie radzę, myślę: dobrze, spokojnie, to tylko turbulencje, to przeminie.

Na mistrzostwach, w których brałam udział, wystąpiłyśmy w body i kabaretkach. Wtedy pomyślałam, że jeśli jestem w stanie to zrobić, to zrobię już wszystko.

W każdej z nas drzemie chęć poczucia się stuprocentową kobietą. Na pewno każda z nas miała ochotę wystąpić z gołym tyłkiem, w samych kabaretkach. Oczywiście nie zrobimy tego, idąc do pracy. I nie mówię o jakimś wyuzdaniu czy czymś niesmacznym. Chcę pozwolić kobietom na tyle rozwinąć się i otworzyć, żeby czuły się komfortowo. Nie narzucam typów stylizacji, chociaż, jeżeli tańczymy sexy dance czy latino, to chcemy być ubrane adekwatnie do stylu. Walczę o to, by cieszyć się z tego, co robimy i dawać sobie przyzwolenie na to, żeby przekraczać pewne granice. I nie przejmować się tym wszystkim, co jest dokoła. Nie brać do serca tego, że nie jesteśmy idealne. Nikt nie jest.

Z kursantek powołałaś formację taneczną Carmen. Było to twoim marzeniem. Opowiedz o tym.

Zaczęło się spontanicznie, od castingu na który przyszło bardzo dużo fantastycznych kobiet. Finalnie jest ich szesnaście. One wiedzą, że to nie jest miękka gra, tylko bardzo dużo pracy. Po Mistrzostwach Polski federacji IDO, w których zdobyłyśmy srebrny medal i tytuł wicemistrzów Polski w kategorii formacje latin show 16+ lat, wszystkie się rozpłakały i dziękowały mi za to, że spełniłam ich dziecięce marzenia. To kobiety, które miały z tańcem do czynienia od dawna, to jedne z najlepszym kursantek naszego studia.

Na zawodach w Warszawie czułyśmy już dużą więź. Powtarzałaś, że każda z nas jest ważna, że jesteśmy zespołem. Jak to jest, kiedy wchodzicie na arenę międzynarodową?

Dają mi bardzo dużo siły i jestem z nich dumna i wdzięczna za to, że umożliwiają mi możliwość realizowania moich marzeń. Nie sądziłam, że będzie to na taką skalę. Między nami jest przeogromna więź. One mi zaufały, a ja wiem, że nie mogę ich zawieść. Nie jest to kwestia zrobienia mega choreografii albo wygrania wszystkich turniejów.

*Nina Tyrka, instruktor i event manager w Egurrola Dance Studio, trener kobiecej formacji CARMEN. Przez wiele lat tancerka Zawodowej Grupy Tanecznej Volt, uczestniczka programu „Dancing with the Stars – Taniec z Gwiazdami”. Posiada najwyższą międzynarodową klasę S w tańcu towarzyskim. Ma na swoim koncie poparty tytułami i wysokimi pozycjami udział w licznych turniejach o randze krajowej i międzynarodowej.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!