Dziecko jest zbyt cennym darem, żeby decydować się na nie bo „tak wypada”. Dziecko zasługuje na to, co najlepsze, ale nie w imię obowiązku, a w imię miłości.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Pragnienie posiadania potomstwa, przedłużenia gatunku, jest wpisane w naszą naturę. Instynkt macierzyński to potężna siła, choć nie każda z nas go doświadcza. Gdy jednak rozmawiam z młodymi kobietami, uderza mnie czasem ich motywacja do zajścia w ciążę. Niestety, wielokrotnie niedojrzała, oparta na mylnym obrazie macierzyństwa i z góry skazana na porażkę.
1Potrzeba bliskości
Rzeczywiście, dziecko może w pewnym stopniu zaspokoić potrzebę bliskości. Szczególnie w stadium niemowlaka-„naleśnika” wymaga ciągłego tulenia, lulania, bliskości. Kolejne lata to także często nasilona „mamoza”, łącznie z histerią, gdy mama znika na chwilę w toalecie. W końcu tej bliskości można mieć czasem naprawdę dosyć.
Przede wszystkim jednak ta bliskość to jedynie dodatek do tego, jak wielkie wyzwanie nas czeka. Macierzyństwo to nieustanny rozwój, zmaganie, praca nad sobą. Bliskość jest czasem męczącym, czasem cudownym skutkiem ubocznym. Założenie, że dziecko ma zapełnić nasze wewnętrzne dziury, że ma być odpowiedzią na nasze potrzeby, jest z samego gruntu tragiczne. To rodzic powinien dbać o potrzeby dziecka, nie odwrotnie.
Szczególnie wyraźnie widać takie przypadki w dorosłym życiu – gdy rodzic nie jest w stanie zaakceptować dorosłości dziecka, bo „oczywiście, możesz wyjechać na studia, ale mnie to zabije”. Albo „jasne, kochasz ją, żeń się i zapomnij o starej matce, która całe serce i życie ci poświęciła”. Zamiast wpierającego rozwoju i wewnętrznej siły na dorosłe życie, dziecko dostaje brzemię ograniczeń i wewnętrzne rozdarcie.
2Naprawa związku
Związek, który się psuje, warto po prostu naprawić. Popracować nad nim, na przykład korzystając z pomocy terapeuty, a nie własnego, bezbronnego dziecka. Choć pojawienie się małego człowieka może być doświadczeniem spajającym w obliczu wspólnych wyzwań, zazwyczaj jest jednak po prostu doświadczeniem trudnym. Zburzeniem starego porządku na rzecz budowania nowego układu, nowych zasad, podziału obowiązków, współodpowiedzialności, i to wszystko w wielkim zmęczeniu i niedoczasie.
Bez rozwiązania problemów, które do kryzysu w relacji partnerów doprowadziły, kryzys magicznie nie zniknie. Może zejść na drugi plan w obliczu nowej sytuacji, wróci jednak po pewnym czasie i dotknie już nie dwóch, ale trzech osób, w tym tej, która jest zupełnie niewinna.
3Bo koleżanki wokół już mają
Przychodzi taki czas, że wokół nas coraz więcej znajomych zawiera związek małżeński, a potem pojawią się dzieci. To oczywiście skłania do refleksji, czy i na nas nie przyszła pora i dobrze, warto co jakiś czas wracać do tego tematu. Nie możemy jednak pozwolić sobie na „wyścig zbrojeń” – porównywanie, kto pierwszy będzie miał mieszkanie, samochód, a tym bardziej kto pierwszy urodzi dziecko.
Tamci mają już dwoje, a my co? „Tamci” mogą mieć pięcioro albo i piętnaścioro, wciąż nie będzie to jednak wystarczający powód, dla którego warto decydować się na dziecko. A gdy taki maluch już się urodzi, gra zaczyna się od nowa – który pierwszy zacznie przesypiać noce, chodzić, mówić i tak dalej… Nie róbmy tego sobie, tym bardziej nie róbmy tego naszym dzieciom.
4Bo tak trzeba
Choć generalnie natura sprzyja posiadaniu potomstwa, to indywidualnie, w pojedynczym przypadku, nie ma przecież takiego obowiązku. Dziecko to cud, trud i szczęście, ale posiadanie dziecka nie jest wcale naszą powinnością. Mimo że mama, teściowa czy babcia tak mówi. Mimo że wszyscy wokół uważają, że „tak powinno być” albo jesteśmy już długo razem i tak wypada.
Nie, nie i jeszcze raz nie. Dziecko jest zbyt cennym darem, żeby decydować się na nie, bo „tak wypada”. Dziecko zasługuje na to, co najlepsze, ale nie w imię obowiązku, a w imię miłości.
No właśnie… Najlepszy i uzasadniający podjęcie decyzji takiej wagi, jak sprowadzenie na świat nowego człowieka, jest w zasadzie jeden powód. I jest nim miłość. Tylko i aż miłość.
Czytaj także:
3 rzeczy, które zmieniły się we mnie, gdy myślałam, że moje nienarodzone dziecko jest ciężko chore
Czytaj także:
Dziecko po 35. roku życia? Wady i zalety “późnego” macierzyństwa