separateurCreated with Sketch.

Warto było rzucić wszystko i wyjechać. Daleko od domu odnalazłam siebie

KOBIETA Z PLECAKIEM
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Magdalena Galek - 06.07.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Niech one będą przysłowiowymi Bieszczadami – te miejsca, do których wyjechałam. Ze złamanym sercem, niedotlenieniem od smogu Warszawy i mocnym postanowieniem poprawy. Te miejsca, o których mi się nie śniło, gdy z płaczem wkładałam do kolejnego pudła książki, farby, kafetierkę. I milion innych rzeczy, tak przecież potrzebnych do życia w kawalerce na Powiślu.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Mój dom tam gdzie ja

Te Bieszczady to miejsca, które stawały się moim domem na jedną noc, kilka dni czy tygodni. Ulica w Porto, portugalskie i hiszpańskie albergue na Camino, domy mojej rodziny – bliskiej i tej oglądanej tylko na zdjęciach i VHS-ach sprzed 25 lat. Łóżko przyjaciół, o poranku niespodziewanie zapełniające się dziećmi, które chcą się przytulić, poczytać książkę albo wyciągnąć ciocię spod kołdry, żeby wspólnie zrobić kanapki na śniadanie dla rodziców. Dom Włocha w Apeninach, w którym wieczór zapełniał się zapachem jedzenia i żartami bujającej się na fotelu przed kominkiem weterynarki z Chile. Cztery kąty znajomych i ich znajomych w Trójmieście… Nie śniło mi się, że moim domem będą Alpy. I to na kilka miesięcy.

 

Uciekająca, zagubiona i odnaleziona. Warto było

Warto było rzucić wszystko i wyjechać. Pogubić się w tej drodze nieraz i odnaleźć. Zostać odnalezioną. Jak daleko trzeba się oddalić, aby wrócić? Nie ma jednej miary, jednej odpowiedzi. Jak nie ma jednego dla wszystkich przepisu na życie.

Czasami trzeba odjeść OD, aby pójść DO. Czasem idzie się po prostu w nieznane. Z odwagą, ekscytacją albo i z duszą na ramieniu. Czasem potrzebne to złamane serce. Aby zaczerpnąć z niego siłę i ruszyć z miejsca. Uciec? Tak. Po to choćby, by dowiedzieć się, że uciec się nie da. Że wszystko co w nim – zabieram ze sobą. Że jest tylko jedno wyjście – wybaczyć. A czasem i kochać dalej, gdy palnie ta akurat miłość, co nigdy nie ustaje.

 

Bieszczadzkie anioły

Rzucić wszystko i wyjechać, żeby spotkać wreszcie te anioły bieszczadzkie. Pełne radości i dobrej pogody, co naprawdę, gdy skrzydłem cię musną, już jesteś ich bratem. I może rzeczywiście wiele z nimi nie pogadasz, bo bariera językowa, bo przelotne spotkanie, bo już zmęczenie wędrówką czy pracą, to przekonanie, że są darem Nieba jest dojmujące i przemieniające.

 

Wracam do domu

Czasem potrzeba coś zmienić. Gdy nic się nie zmienia. Zaryzykować. Stać się szaleńcem, co mówi Bogu „rób ze mną co chcesz” i dać się poprowadzić. Choćby trzeba było popełnić błąd, co boli jak cholera i – po ludzku – nie życzę nikomu. Ale – uratować można tylko tonącego. A być uratowanym, poczuć nareszcie, że Bogu na mnie zależy – to leczy rany. To pomaga wreszcie rzucić wszystko i… wrócić do domu.

Wrócić by poczuć wreszcie, że tęskniłam. Że tu moje korzenie. Że w tym dotychczas nielubianym przeze mnie mieście jest moje miejsce. Że Warszawa to moje miasto. Wrócić z innym sercem, innym patrzeniem. Wrócić wolna. Otwarta na przyjęcie błogosławieństwa.

Jeśli rozważasz, czy rzucić wszystko i wyjechać w te czy inne Bieszczady, na krócej czy dłużej, powiem ci tylko jedno: Pan będzie czuwał nad twoim wyjściem i powrotem (Palm 121, 8a).


NARZEKANIE
Czytaj także:
Słuchanie narzekania niszczy mózg. Potwierdzają to naukowcy


KOBIETA W GÓRACH
Czytaj także:
Ileż można czekać? Święty Józefie, czy Ty mnie w ogóle słuchasz? [świadectwo]


NICK VUJICIC
Czytaj także:
Nick Vujicic dla Aletei: właśnie ty możesz być dla kogoś cudem [wywiad]

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!