W epoce Facebooka skracanie słów lub nawet całych wyrażeń to codzienność. Ale zwyczaj ten sięga czasów, gdy treściwość wypowiedzi była dosłownie na wagę złota.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Dziś akronimy takie jak „LOL”, „TL;DR”, „PLS” czy „OMG” wydają się być produktem ubocznym rozwoju internetu, choć (ku przerażeniu językowych purystów) wkraczają nierzadko także do języka mówionego. Jest to jednak wrażenie złudne, gdyż w dawnych czasach parcie do maksymalnego ograniczenia treści komunikatu było co najmniej nie mniejsze niż dziś. Skrót „OMG” zresztą jest tego najlepszym przykładem. Już 102 lata temu jeden z brytyjskich arystokratów użył go w dzisiejszym znaczeniu („Oh my God!” czy „O mój Boże!”) w liście adresowanym do ówczesnego dowódcy marynarki wojennej Winstona Churchilla.
Dziś skracanie komunikatów wiąże się jedynie z oszczędnością czasu. Choć jeszcze kilkanaście lat temu, gdy SMS-y nie kosztowały śmiesznych pieniędzy i nie miały alternatywy w postaci darmowych komunikatorów, trzeba było się nieźle nakombinować, by zmieścić się w 160 znakach. Starsi czytelnicy pamiętają z kolei telegramy, gdzie płaciło się za każde słowo. Również i ten sposób komunikacji preferował treściwość. Jednak największą kreatywnością wykazali się ludzie setki lat temu, gdy papier (a wcześniej pergamin i papirus) był towarem iście luksusowym: w starożytności i średniowieczu.
&, @, Marry Xmas
Pierwszy system tego rodzaju, noty tyrońskie, opracowany został jeszcze przed Chrystusem. Jego nazwa pochodzi od Tyrona, niewolnika i sekretarza Cycerona. System swój opracował z konieczności, zmuszony szybko notować przemowy swego właściciela. Wynalazek Tyrona polegał na zapisywaniu co bardziej popularnych wyrazów (np. „et” czyli łacińskie „i”) lub ich fragmentów za pomocą szybszych do zanotowania symboli. W ten sposób dosyć szybko powstało kilka tysięcy skrótów i symboli, zaadoptowanych i rozwijanych we wczesnym średniowieczu, tak, że w czasach Karola Wielkiego noty tyrońskie liczyły 14 tysięcy kombinacji. System ten zaniknął w XVII wieku, choć np. w języku irlandzkim w dalszym ciągu zapisuje się „i” w sposób znany jeszcze ze starożytności.
Łacińskie „et” jest zresztą chyba najsłynniejszą abrewiaturą (tak nazywa się tego rodzaju skróty) stosowaną w języku angielskim: znak „&” to nic innego jak nałożone na siebie litery „e” oraz „t”. Podobne korzenie mają znaki „%” (powstał w wyniku wieloletnich przekształceń frazy „per cento” czyli „przez sto”), a także symbole funta i dolara. Nawet niektóre wybitnie „internetowe” skróty mają wiekowe korzenie. Przykładowo małpa („@”) debiutowała w średniowiecznych księgach handlowych jako symbol słowa „ad” („do”, „przy”) zaś pisanie w życzeniach „Merry Xmas” nie jest przejawem lenistwa współczesnych, lecz nawiązanie do greki, gdzie litera „X” czytana jest jako „chi”. Abrewiatury tej używali m.in Lewis Carroll czy Lord Byron.
Państwo nowożytne przyniosło dalsze zmiany. Z jednej strony obniżył się koszt materiałów pisarskich, z drugiej zaś rozbudowana administracja potrzebowała stenografów, którzy na bieżąco protokołowali posiedzenia parlamentów czy sądów. Z XVII wieku pochodzą choćby skróty „a.m.” i „p.m.” oznaczające godziny przed- i popołudniowe, zaś XIX wiek to debiut akronimu RIP.
Trudno więc uznać za uzasadnione kasandryczne wizje, że w związku z rozwojem nowoczesnych środków przekazu wracamy do pisma obrazkowego. Do „wygodnictwa” rzymskich urzędników i średniowiecznych kopistów sporo nam jeszcze brakuje.
Czytaj także:
10 wyrażeń łacińskich, które po prostu trzeba znać
Czytaj także:
„Ale sztos!” – język młodych Polaków. Sprawdź, czy rozumiesz Młodzieżowe Słowa Roku!