Kiedy zaczniesz od negatywnego nastawienia, podobnie odpowie mąż. Spójrzmy na to zdroworozsądkowo: tylko w matematyce otrzymujemy plus z dwóch minusów.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Ekspert od tematów specjalnych
Zdaję sobie sprawę, że to może brzmieć nieco kontrowersyjnie, bo tekst kieruję do kobiet w dość drażliwej kwestii. Odłóżmy jednak nasze schematy i pomówmy o badaniach naukowych. One z kolei wskazują, że to właśnie my, kobiety, żony i narzeczone zaczynamy czterokrotnie częściej rozmowy na drażliwe i trudne tematy. A gdy dojdą do tego emocje i różne zdania, o kłótnię w związku nie jest trudno.
A kiedy już (zatrważająco) częściej zaczynamy „trudne rozmowy” (co samo w sobie jest dobre), warto, abyśmy wiedziały, jak pokierować kłótnią, by ostatecznie była ona z korzyścią dla małżeństwa (tu już idzie nam różnie). Max Lucado powiedział: „Konflikt jest nieuchronny, ale tylko od nas zależy, czy skończy się walką”. Warto byśmy wzięły to sobie do serca. Kłótnia może wnieść nas poziom wyżej lub wręcz przeciwnie – oddalić od męża.
Nie tylko koniec jest ważny
Paradoksalnie, to początek, a nie koniec kłótni pokazuje, jak ma się nasza małżeńska relacja. W małżeństwach inteligentnych emocjonalnie to także żony są inicjatorkami najtrudniejszych rozmów, jednak – jak się okazuje – istotny jest sposób, w jaki to robią.
Można rozmowę zacząć oskarżycielskim tonem lub łagodząc swój ton. Zobaczmy to na przykładzie. Anię bardzo denerwuje to, że jej mąż notorycznie zostawia bałagan w jadalni. Może zacząć rozmowę tak:
„Jak zwykle to samo! Nic już do ciebie nie dociera? Chcesz mieszkać w takim syfie? Odniesienie talerzy po jedzeniu cię przerasta? Totalny leser!”
A może zacząć też inaczej:
„Naprawdę trudno mi patrzeć na bałagan w jadalni. Rozumiem, że się spieszyłeś dziś rano, ale to często się powtarza. Wiesz, że bardzo tego nie lubię”.
Teraz zobaczmy:
„Wiem, wiem, ale zobacz, że przedwczoraj już udało mi się wszystko zanieść do zlewu” – czy tak mogłaby brzmieć odpowiedź męża w pierwszej sytuacji? No raczej nie. Nawet nie będę próbowała pisać hipotetycznej odpowiedzi.
Otrzymasz to, co dasz
Analizując dalej oskarżycielski ton, zwróć uwagę na konstrukcję wypowiedzi. Nie ma w nim opisu uczuć, ale określanie drugiej osoby: „do ciebie”, „chcesz”, „cię”, „totalny leser”, w kolejnej wypowiedzi wygląda to już inaczej. Tam żona opisuje swoje odczucia. Wydaje się być to kluczem do sukcesu – wypowiada wszystko, co trzeba w tej sytuacji powiedzieć, ale przy tym nikogo nie obraża.
Małżeństwo to nie matematyka
Kiedy zaczniesz od negatywnego nastawienia, podobnie odpowie mąż. Spójrzmy na to zdroworozsądkowo: tylko w matematyce otrzymujemy plus z dwóch minusów. W małżeństwie jest odwrotnie. Nie da się znaleźć rozwiązania problemu bez zaangażowania.
Zakończę zdaniem Indiry Gandhi, które tu dobrze pasuje: „Nie wymienisz z nikim uścisku dłoni, jeśli masz ją zaciśniętą w pięść”. Zacznij mówić, opisując, co czujesz, a nie określając osobę, do której mówisz. Łatwiej jest wtedy nie obrazić nikogo. Czy ktoś, kogo nie szanujemy w rozmowie, będzie chciał podać nam dłoń?
Czytaj także:
Ołtarz – jeden z trzech elementów chrześcijańskiego małżeństwa
Czytaj także:
Łóżko – jeden z trzech elementów chrześcijańskiego małżeństwa
Czytaj także:
Ukryte marzenia – dlaczego paraliżują związki i jak temu przeciwdziałać?