separateurCreated with Sketch.

Pochodzi z Indii, mieszka w Dubaju i propaguje kult św. Maksymiliana: ufać Niepokalanej bez limitu

ADORACJA W NIEPOKALANOWIE
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

Święty z Polski uczył o tym, by ufać Niepokalanej bez limitu, oddać jej wszelkie inicjatywy, trudności, rezultaty i owoce działań, bo wszystko jest możliwe z jej pomocą. Dla nas, którzy zawierzyliśmy się Maryi, św. Maksymilian jest kimś wielkim.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Amanda Pereira D’souza pochodzi z Indii, a mieszka na co dzień w Dubaju, największym mieście Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To właśnie w tym muzułmańskim kraju poznała świętego z Polski, czytała jego teksty i tak jak on – zawierzyła swe życie Niepokalanej.

Małgorzata Cichoń: Poznałyśmy się w Muzeum św. Maksymiliana w Niepokalanowie, przy fotografii Franciszka Gajowniczka, ojca rodziny, za którego franciszkanin oddał życie. Amando, dobrze znasz tę historię. Skąd u ciebie zainteresowanie polskim świętym?

Amanda Pereira D’souza: Św. Maksymilian jest bardzo dobrze znany wśród tych, którzy są zawierzeni Maryi. Sama poznałam go dzięki mej relacji z Matką Bożą, bo on tak wiele o niej pisał. I znam też historię, jak oddał życie za drugiego człowieka. Słyszałam również o Niepokalanowie, miejscu poświęconym i dedykowanym Maryi, a także o Rycerstwie Niepokalanej.


KAPLICA ADORACJI W INTENCJI POKOJU
Czytaj także:
Jedno z 12 takich miejsc na świecie jest w Polsce. Spełnienie marzeń św. Maksymiliana

 

Św. Maksymilian w Dubaju?

Czytałaś w Dubaju teksty o. Maksymiliana?

Przeczytałam książkę „Aim higher! Spiritual and Marian reflections of St. Maximilian Kolbe” i modliłam się w oparciu o zawarte w niej refleksje św. Maksymiliana, a także korzystałam z jego 9-dniowej formuły przygotowania do oddania się Maryi i wielokrotnie ten akt później odnawiałam.

Dzięki św. Maksymilianowi dowiedziałam się również o Cudownym Medaliku i miałam szczęście odwiedzić paryskie sanktuarium, w którym Maryja objawiła się św. Katarzynie Labouré. Święty z Polski uczył o tym, by ufać Niepokalanej bez limitu, oddać jej wszelkie inicjatywy, trudności, rezultaty i owoce działań, bo wszystko jest możliwe z jej pomocą.

Dla nas, którzy zawierzyliśmy się Maryi i staramy się czynić wszystko przez nią dla Jezusa – jak radzi św. Ludwik Maria Grignion de Montfort – św. Maksymilian jest kimś wielkim, jest wzorem misji.

Właśnie spełniło się więc twoje marzenie, by odwiedzić miejsca związane ze świętym?

Oczywiście! Wiem, że został zmordowany w Auschwitz, ale kiedy przeczytałam o tym byłym nazistowskim niemieckim obozie, dowiedziałam się, iż niewskazana jest tam wizyta z dziećmi poniżej 14. roku życia. A nasze córki mają 8 i 2 lata.

Sprawdziłam więc, gdzie jest Niepokalanów i okazało się, że to blisko Warszawy, skąd rozpoczynaliśmy nasz tegoroczny urlop. Cieszyłam się, mogąc przyjechać do klasztoru założonego przez o. Maksymiliana i poczuć „ducha” tego świętego. Znalazłam tu wewnętrzny pokój.

 

Więź ze św. Maksymilianem

Co szczególnie cię poruszyło?

Jeden z franciszkanów zaprowadził nas do celi o. Maksymiliana. To w niej święty został aresztowany. Odwiedzali ją wcześniej i modlili się tu m.in. św. Jan Paweł II czy św. Matka Teresa. Czułam się taka szczęśliwa!

Jesteśmy prawie niczym, a zwiedzamy miejsce, gdzie człowiek stał się świętym, podczas gdy nam samym jest tak ciężko, by zrobić jeden dobry uczynek… Mogliśmy też uczestniczyć w mszy świętej w bazylice w Niepokalanowie, bo liturgia właśnie się rozpoczynała, gdy weszliśmy do kościoła.

Tak samo niezwykła dla mnie jest kaplica w Niepokalanowie z pięknym ołtarzem adoracji – Najświętszy Sakrament umieszczony jest w sercu Maryi, bo ona dała nam Jezusa. Wizyta w Niepokalanowie była wyjątkowym doświadczeniem dla naszej rodziny. Takie wydarzenia pomagają naszej wierze i dają siłę do codziennych zmagań.

Powiedziałaś, że poznałaś św. Maksymiliana dzięki twej relacji z Maryją. Jak to się stało, że weszłaś z nią w tak głęboką więź?

Mniej więcej 8 lat temu przyjaciółka podarowała mi książkę (której właściwie wtedy nie przeczytałam!) autorstwa św. Ludwika Marii Grignion de Montfort. Przyjaciółka powiedziała, że prawie każdy z nas pragnie zostać świętym i wiemy, co jest właściwe, ale z drugiej strony chcemy przeżyć życie po swojemu. Postępując według swego „widzimisię”, nie da się jednak osiągnąć świętości, bo brakuje nam siły i wytrwałości, podlegamy kuszeniu, rozproszeniom, zamartwiamy się i złościmy.

Przyjaciółka powiedziała mi, że najszybszą i najkrótszą drogą do Nieba jest droga przez Maryję. A ja po śmieci nie chcę iść nigdzie indziej jak tylko do Nieba! Wiem, kto mnie stworzył, wiem, że Bóg mnie kocha. I ja Go kocham, ale zdaję sobie sprawę, że sama nie stanę się taką osobą, jaką On chce bym była. „Jeśli zawierzysz się Maryi – tak powiedziała przyjaciółka – to ona ci we wszystkim pomoże. Ona z tobą idzie, pokazuje drogę i prowadzi cię do Jezusa”.


Pomnik Maryi z Dzieciątkiem
Czytaj także:
Jak powinna wyglądać bliska relacja z Maryją?

 

Zawierzeni Maryi

Książkę odłożyłaś na półkę, a kiedy postanowiłaś posłuchać rady przyjaciółki?

W 2013 r. byliśmy wraz z rodziną w Medjugorie. To w tamtym czasie całkowicie powierzyłam się opiece Matki Bożej i wierzę, że odtąd ona kieruje moim życiem. Gdy byliśmy teraz w Niepokalanowie, podeszliśmy do figury Maryi, gdzie często modlił się św. Maksymilian. Przy figurce, którą znałam wcześniej tylko ze zdjęć, leżał różaniec. Mój mąż podniósł go, przypatrzył się mu i okazało się, że to różaniec z medalikiem z Medjugorie.

Pomyślałam, iż to właśnie Maryja zaplanowała nam wizytę w Niepokalanowie: przygotowała ją już wtedy, gdy byliśmy w Medjugorie! I tak to właśnie jest, gdy się jej oddaje życie! Ona jakby układała z niego mozaikę, zbierała różne kawałki, by uczynić całość.

Pragnę dodać, że moja dalsza rodzina jest bardzo „uduchowiona”, dziadkowie mają mocną wiarę, mam w Indiach wujków, którzy są księżmi oraz ciocie, które są zakonnicami. Ale rodzina mojego męża nie jest aż tak wierząca. Dla niego więc znalezienie tego różańca, to był jakby szczególny i osobisty znak. Zauważyłam łzy w jego oczach…

W Dubaju jest więcej osób zawierzonych Maryi?

Takich ludzi jest tam wiele, a ja osobiście należę do grupy „on-line”. Tworzą ją katolicy z niemal z całego świata, bo Dubaj to miasto wielokulturowe: mieszkają w nim m.in. przyjezdni z Indii, Amerykanie, Filipińczycy, Brytyjczycy oraz inni Europejczycy, Afrykańczycy. I jeśli wracają po zakończonych kontraktach do rodzinnych krajów, to wciąż pozostają w łączności, dzięki współczesnym komunikatorom.

Czytamy razem książki, odmawiamy modlitwy. Obecnie studiujemy tekst o godności kobiety – list apostolski św. Jana  Pawła II „Mulieris dignitatem”. Nalezę też do grupy w Jebel Ali w Dubaju, zwanej „Soldiers of the Holy Rosary”. Odmawiamy różaniec w intencjach Ojca Świętego, biskupów, Kościoła i tych, którzy potrzebują naszej modlitwy.

 

Mniejszość katolicka w Dubaju

W liczącym ok. 3 miliony mieszkańców mieście katolicy mają tylko dwa kościoły. Jak się czujecie jako mniejszość w muzułmańskim kraju?

Jesteśmy mniejszością, ale czujemy się szanowni i mamy wolność religijną. Ojciec Święty odwiedził stolicę Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Abu Zabi, na początku lutego tego roku, a rząd bardzo dobrze przygotował i ułatwił wierzącym udział w Eucharystii z papieżem.

W Dubaju mamy kilka mszy świętych odprawianych w dni powszednie w naszym parafialnym kościele pw. św. Franciszka z Asyżu, a w kościele pw. Matki Bożej – jest ich jeszcze więcej. W czasie niedzielnych liturgii świątynie są pełne.

Powiedz na koniec, dlaczego twoje nazwisko nie jest typowo indyjskie?

Przyszłam na świat w Indiach, a mąż urodził się już w Dubaju. Nasze rodziny pochodzą z Mangalore, regionu wybrzeża, gdzie przed wiekami przybyli Portugalczycy i zasymilowali się z rdzenną ludnością. Dodam, że na teren półwyspu indyjskiego Ewangelię przyniósł św. Tomasz Apostoł, a w XVI w. misje prowadził św. Franciszek Ksawery, który jest pochowany w indyjskim Goa.

Co ciekawe, św. Franciszek Ksawery był też pierwszym misjonarzem Japonii. W XX w. w jego ślady poszedł św. Maksymilian Maria Kolbe, który w „Kraju Kwitnącej Wiśni” pracował przez 6 lat. To wszystko jeszcze dobitnej świadczy, że nie przez przypadek wasza rodzina odwiedziła Niepokalanów…

Zdecydowanie! Była to wielka Boża łaska!


NIEPOKALANÓW
Czytaj także:
W zwyczajnym Niepokalanowie nadzwyczajne łaski od Matki Bożej

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!