Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
O. Goyo Hidalgo jest księdzem katolickim pochodzącym z Hiszpanii, pracuje w Kalifornii.
Pewnego razu doświadczył, jak za sprawą "Bożego przypadku" popełnił błąd, który pomógł mu dotrzeć do osoby w potrzebie.
O. Goyo chciał oddzwonić do parafianina, który zostawił mu wiadomość, ale telefon nie odpowiadał. Nagrał się więc na pocztę głosową: "Tu o. Goyo. Wiem, że potrzebowałeś ze mną porozmawiać. Jestem". Nie miał pojęcia, że nie skontaktował się z osobą, z którą zamierzał, dlatego nie zdziwił się wcale, kiedy usłyszał dźwięk telefonu dwie minuty później.
Po drugiej stronie na linii nie znajdował się jednak parafianin, ale nieznajomy mężczyzna, który powiedział: "Od dłuższego czasu chciałem porozmawiać z księdzem, ale byłem zdenerwowany. Skąd wiedziałeś?". O. Goyo wyjaśnił na Twitterze: "Nie wiedziałem, po prostu wybrałem zły numer".
Kocham moją dysleksję
Twitt został udostępniony przez tysiące internautów i katolickie media na całym świecie. W Radiu Relevant o. Goyo dopowiedział, że, po pierwsze, Bóg działa poprzez nas "podwójnym ciosem" – Boża łaska przechodzi przez nas, a potem wraca, wywierając jeszcze wpływ na nas samych. Sytuacja, która się zdarzyła, była dla niego znacząca. Wydarzyła się bowiem w ostatnim dniu pobytu na jego pierwszej parafii, a zmiana duszpasterska była dla niego trudna. Kusiło go, żeby wcale nie dzwonić, bo przecież "jutro już go nie będzie", a parafianin nie będzie dłużej pod jego opieką.
Mimo to chwycił telefon, myląc kalifornijski numer kierunkowy z nowojorskim. Osoba, która się odezwała, mieszkała po drugiej stronie kraju! Mężczyzna był dokładnie tym człowiekiem, z którym o. Goyo – zgodnie z wolą Boga – miał porozmawiać. "Modlił się o znak, żeby ktoś wyciągnął do niego rękę. Potrzebował wiele duchowej pomocy, której mu, tak sądzę, udzieliłem, a Bóg zatroszczył się o nas obu w tym samym czasie, w niesamowity sposób".
O. Goyo mówi, że ma dziś przyjaciela w Nowym Jorku, którego skontaktował z księdzem z lokalnej parafii. Twierdzi też, że teraz patrzy na swoją dysleksję (która często powoduje, że mieszają mu się numery) w innym świetle. "Moja dysleksja była zawsze moją wadą, nie lubiłem jej. Teraz ją kocham" – śmieje się.
Wśród wielu ludzi, którzy odpowiedzieli na tweet o. Goyo, niektórzy dzielili się swoimi historiami "zbiegów okoliczności", które pomogły im na nowo odkryć wiarę po długiej przerwie w Kościele. Jedna z kobiet napisała: "Wróciłam do kościoła po 10 latach, czując, że po prostu muszę go odwiedzić. To była sobota. Nie miałam intencji, żeby zobaczyć się z księdzem. Nie miałam pojęcia, że kościół został dopiero co otwarty na czas spowiedzi i mszy, i ksiądz mnie zauważył...".
Nie ulega wątpliwości, że Bóg wykorzystuje zwyczajne okoliczności, by działać niezwykłe rzeczy. O. Goyo powiedział w Radiu Relevant, że lubi nazywać Boga "łagodnym tornado, ponieważ działa niesamowite rzeczy, w które nie możemy uwierzyć, nie popychając nas do skrajności". Niech ten wiatr zawsze wieje w naszym życiu!