Byli oburzeni. Nie wyobrażali sobie, jak można bratać się z takim motłochem. Przecież to zdrajcy, kolaboranci, złodzieje, wysługujący się rzymskiemu okupantowi. Ludzie z marginesu, nie zachowujący przykazań, nieczyści, opętani pogańską ideologią. Prostytutki i rozpustnicy…
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nadzieja
„A zbliżali się do Jezusa wszyscy poborcy i grzesznicy, by Go słuchać”. Byli Nim zafascynowani. Przychodzili z ciekawością czekając na Jego słowo. Słuchali, szukając odpowiedzi na swe pytania.
Przynosili ze sobą cały bagaż swoich grzechów, życiowych komplikacji i dramatów. Nigdy ich nie odtrącał. Nie potępiał. Nie gardził nimi. Nie obdarzał niewybrednymi epitetami. Nie patrzył jak na gorszych, nieczystych.
Kładł się z nimi przy stole, jadł i pił we wspólnocie, jakby byli najzacniejszymi gośćmi, pobożnymi i sprawiedliwymi. Mówił, że Bóg ich kocha. Że szuka ich i cieszy się, gdy może ich odnaleźć. Nigdy jeszcze nie słyszeli takich słów. I nigdy nie czuli takiej nadziei.
Czytaj także:
Szokujące słowa Jezusa. Mamy nienawidzić swoją rodzinę? [Komentarz do Ewangelii]
Oburzenie
„I szemrali faryzeusze i uczeni w piśmie, mówiąc: Ten przyjmuje grzeszników i je razem z nimi!”. Byli oburzeni. Nie wyobrażali sobie, jak można bratać się z takim motłochem.
Przecież to zdrajcy, kolaboranci, złodzieje, wysługujący się rzymskiemu okupantowi.
Ludzie z marginesu, nie zachowujący przykazań, nieczyści, opętani pogańską ideologią. Prostytutki i rozpustnicy, gorszyciele, na których czeka kara Boża.
Gdyby choć jeszcze wyrażali skruchę, prosili o wybaczenie, gdyby ukorzyli się publicznie, przyjmując przewidziane świętym prawem kary… Ale tak? Jak mogą z taką bezczelnością kłaść się z rabbim Jehoszuą przy jednym stole? I dlaczego On na to nie reaguje, skoro – jak o Nim mówią – jest sprawiedliwy?
Miłosierdzie
„A gdy był jeszcze daleko, ujrzał go jego ojciec i wzruszył się głęboko; wybiegł naprzeciw niego, rzucił mu się na szyję i ucałował go”. To zdanie z przypowieści Jezusa jest momentem kulminacyjnym całego opowiadania. W tej scenie spotykamy Boga.
Pocałunek wybiegającego na drogę ojca, pragnącego objąć powracającego (bynajmniej nie z miłości i skruchy) syna-bankruta, ponoszącego słuszne konsekwencje swej głupoty i pychy, jest kwintesencją miłosierdzia. To ono właśnie zgorszy oburzonego „niesprawiedliwym” postępowaniem ojca starszego brata z przypowieści.
Miłosierdzie jest bowiem zawsze „niesprawiedliwe”. Tak jak Bóg jest (na szczęście!) „niesprawiedliwy”. Gdyby był – jak to czasem jeszcze powtarzamy w wyuczonych formułkach – „sędzią sprawiedliwym”, to z naszymi grzechami i niewiernością wobec Niego bylibyśmy w straszliwej sytuacji…
Na szczęście On nie jest sprawiedliwy według naszej, ludzkiej, opisanej paragrafami prawa sprawiedliwości. Jest miłosierny. A miłosierdzie to zawsze coś, co się nie należy, coś niezasłużonego, dla wielu gorszącego, wręcz skandalicznego. W logice Boga „miłosierdzie góruje nad sądem”.
Czy zrozumieją to poprawni „starsi bracia” wciąż gorszący się Bogiem, „który nigdy nie męczy się przebaczaniem”?
Ewangelia: Łk 15, 1-32
Czytaj także:
Przez wąskie drzwi Królestwa Bożego nie da się przejść z takim bagażem [komentarz do Ewangelii]