Często mówi się o dzieciach mających problem z nadmiernym korzystaniem z elektroniki. Tymczasem dookoła nas coraz więcej dorosłych, którzy taki przykład dają. Trudno wówczas wymagać od naszych dzieci innych zachowań, wszystko bowiem, co widzą w domu, zabierają dalej.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Jedna droga, dwa obrazy
Pogoda za oknem nie zachwyca, więc czas już na znalezienie nowych aktywności na zewnątrz. Dla dwulatka deszcze nie jest żadnym problemem – w końcu po nim pojawiają się kałuże z błotem, a więc świetna zabawa jest gwarantowana.
Ubrany w przeciwdeszczowy kombinezon i kalosze, wyruszył na swoją ulubioną błotną ścieżkę w towarzystwie mamy. Zaliczanie każdej kałuży od najmniejszej do największej było nie lada frajdą, o czym świadczył głośny, rozbrajający śmiech.
Z naprzeciwka wyłoniły się dwie postacie, mniejsza i większa. Mniejszą był kilkuletni chłopiec kopiący samotnie piłkę. Za nim szedł tata, wpatrzony w ekran telefonu. Na twarzy dziecka malowały się smutek i znudzenie. „Uważaj, bo piłka ci wpadnie do błota, chodźmy bokiem” – dało się słyszeć z wypowiedzi ojca.
Nie twierdzę, że ubrudzenie w błocie było gwarancją szczęścia w tamtym momencie. Być może zmierzali pokopać piłkę na boisku, a mężczyzna musiał właśnie odpowiedzieć na jakąś ważną wiadomość. Ten obraz jednak dał mi dużo do myślenia, szczególnie – kontrast między radosnym śmiechem malca a spuszczonym wzrokiem chłopca.
Tabletowi rodzice
Jakiś czas temu w internecie pojawiła się kampania „Mama, tata, tablet” prowadzona przez Fundację Dzieci Niczyje. Miała ona uświadamiać rodzicom skutki zbyt wczesnego i długiego korzystania z urządzeń mobilnych. Pojawiło się wówczas określenie „tabletowe dzieci” (albo „homo tabletis”, a więc „człowiek tabletowy”) – na dzieci, które były ofiarami takiego postępowania.
W kampanii funkcjonowało też hasło „Nie bądź tabletowym rodzicem” – rodzicem udostępniającym dzieciom takie gadżety jak tablet zbyt często i bez kontroli treści. Myślę, że dzisiaj możemy nazwę „rodzic tabletowy” redefiniować i śmiało definicję tego określenia rozszerzyć na “rodzic, który nadużywa urządzeń elektronicznych przy dzieciach”.
Widoczni, a nieobecni
Na placach zabaw coraz częściej da się zauważyć sytuacje, kiedy mama lub tata jedną ręką bujają dziecko na huśtawce, drugą przewijają ekran smartfona; kiedy rodzice siedzą na ławce wpatrzeni w telefony, a dziecko bawi się samo; kiedy ktoś przychodzi tam porozmawiać przez telefon, a nie ze swoim dzieckiem; kiedy starsze dzieci i młodzież przychodzą do takich miejsc z telefonami i siedzą w grupkach wpatrzeni w filmiki i gry.
To zrozumiałe, że rodzice chcą mieć chwilę wytchnienia i zająć się swoimi sprawami. Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto nigdy telefonu na placu zabaw nie wyjął. Mimo wszystko ten widok wciąż jest jakiś nienaturalny i smutny. Trochę jakbyśmy zabierali na spacer jeszcze jedno dziecko – smartfon, skupiający sporą część naszej uwagi.
Być dla niego
Często mówi się o dzieciach mających problem z nadmiernym korzystaniem z elektroniki. Tymczasem dookoła nas coraz więcej dorosłych, którzy taki przykład dają. Trudno wówczas wymagać od naszych dzieci innych zachowań, wszystko bowiem, co widzą w domu, zabierają dalej.
Dziecku nie wystarczy nasza fizyczna obecność, kiedy podążamy wzrokiem za treściami na ekranach. Poświęcone mu spojrzenie, zaangażowanie w zabawę, zainteresowanie tym, co robi – budują jego poczucie bycia ważnym i kochanym. Oczywiste, że nie możemy dać mu tej uwagi przez cały czas.
Dobrze złapać jednak odpowiedni balans – odłożyć telefon gdzieś, gdzie nie będzie nas rozpraszał, zaplanować czas dla siebie i czas, kiedy jestem wyłącznie dla dziecka… A jeśli smartfon wciąż kusi, by wyjąć go z kieszeni, zadajmy sobie pytanie: czy to, co chcemy na nim robić, naprawdę jest teraz ważniejsze niż bycie na sto procent z naszym dzieckiem? Może lepiej, wychodząc na spacer z rodziną, zostawić go w domu. I po prostu być. Wpatrzeni w ekran możemy stracić wiele bezcennych chwil darowanych nam jako rodzicom.
Czytaj także:
Czerwona kokardka przy wózku wciąż w modzie, czyli w co tak naprawdę wierzymy
Czytaj także:
Ludzie głaszczący smartfony… Nowy klip Dawida Podsiadły daje do myślenia
Czytaj także:
Rodzic, nastolatek, smartfon. Wrogie trio czy szansa?