Mam wrażenie, że termin „wyuczona bezradność” wielu ludziom kojarzy się bardzo źle i oceniająco. Z takimi sytuacjami na przykład, że jak ktoś będzie pobierał zasiłki od państwa, to przestanie chcieć pracować. Tymczasem opisuje zupełnie inne zjawisko: skutek destrukcyjnych doświadczeń, które odbierają sprawczość. Owo „uczenie się” – to proces mimowolny, którego nie odwróci siła woli.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie o wiedzę bowiem chodzi, ale o doświadczenia dotykające wszystkich sfer życia człowieka. Działają tak powtarzające się sytuacje przemocy: gdy ktoś silniejszy, od kogo się zależy, używa wobec drugiej osoby siły. I nie da się zrobić nic. Dodatkowo wina ze sprawcy najczęściej przenosi się na ofiarę. Krzywdzone (również tylko emocjonalnie) dziecko będzie myślało źle o sobie, a nie o opiekunie, który krzywdzi. Żona, dla którego męża wystarczy, że „zupa była za słona” albo że słońce wzeszło o 7:05, by ją zaatakował – będzie przekonana, że sprowokowała albo mogła się bardziej postarać.
Wyuczona bezradność
Wyuczona bezradność pojawia się też tam, gdzie człowiek, często bardzo mały, jest świadkiem krzywdzenia innej osoby. I nie może zrobić nic. Brat, którego siostra dostaje lanie albo jest zamykana w pokoju. Mały chłopiec nie ma zasobów, by stanąć w jej obronie, bo przecież nawet oddech trzeba powstrzymać, by nie rozsierdzić jeszcze bardziej mamy czy taty w szale. Może stać i patrzeć. Nawet jeśli będzie krzyczeć i wzywać pomocy, prawdopodobnie w żaden sposób nie wpłynie na sytuację.
Podobnie z wydarzeniami losowymi: długotrwała albo przerażająca choroba kogoś bliskiego, jego śmierć w wyniku katastrofy samochodowej, wojny. Ewentualnie doświadczenie na sobie samym – wypadku, napaści, gwałtu. Czyli takich momentów, gdy nic od nas nie zależy. I przestajemy wierzyć, że świat jest bezpiecznym i sprawiedliwym miejscem, a my możemy cokolwiek zrobić we własnej sprawie.
Pustka
Gdyby opowiedzieć o wyuczonej bezradności językiem stref regulacji emocjonalnej, o których tak klarownie mówi Agnieszka Stein, to jest ona reagowaniem głębokim zamrożeniem na sytuacje, które nas przerastają: zamieramy w bezruchu wobec naruszania granic, trudności, niepowodzeń, zagrożeń. Pozostaje nam pustka w głowie, paraliż, dotkliwe napięcie – a w uczuciach panika lub rezygnacja i zobojętnienie.
Wyuczona bezradność przez skrajnie pesymistyczny obraz siebie, swoich możliwości i świata, jaki wnosi do życia wewnętrznego, prowadzić może do stanów przewlekłego stresu i depresji. Nie da się z niej wychodzić, będąc popychanym do działania, „motywowanym” („powinnaś, powinieneś”), krytyką, doradzaniem i wiedzeniem lepiej za drugiego. Ich skutek jest odwrotny: potęgują one poczucie nieadekwatności i bycia kimś niewystarczającym.
Szacunek i relacja
Wspierać może natomiast odnajdowanie – we współczującym towarzyszeniu – momentów, w których pojawiło się poczucie, że „życie wypadło z rąk”, że zostaliśmy pozbawieni możliwości reagowania – i pozwolenie, by związane z tymi sytuacjami uczucia wybrzmiały. Jeśli przyczyną były zdarzenia traumatyczne, potrzeba zaopiekować się nimi, by osoba, która dźwiga ich bagaż, mogła znowu poczuć się podmiotem, sprawcą, kimś, kto ma moc i prawo decydować i podejmować działanie.
Ma sens też wszystko to, co wspiera poczucie własnej wartości i godności. Relacje, w których można doświadczyć szacunku dla granic i wolności wyboru. W których ktoś nas pyta: „czego chcesz?”, „na czym ci zależy?”, „co jest dla ciebie ważne?”, „czego potrzebujesz?”, „co ciebie oburza?”. Pomaga zauważanie swoich zasobów i swojego obdarowania. Człowiek, który odzyskuje nadzieję na posiadanie wpływu na własne życie, może wyznaczać sobie cele i myśleć o sposobach, w jakie może je osiągnąć.
A jeśli jesteśmy rodzicami – warto pamiętać, że „negatywna motywacja” nie istnieje. Im większa agresja, im bardziej naruszane są granice dziecka, tym więcej prawdopodobne, że będzie mu trudno stanowić we własnej sprawie. I odwrotnie: tam, gdzie kluczem do towarzyszenia w rozwoju jest szacunek i relacja, na końcu rozwija się poczucie sprawstwa i zdolności radzenia sobie z wyzwaniami i trudami (w tym szukania pomocy).
Czytaj także:
Kiedy żona staje się matką – to dla mężczyzny ważny moment!
Czytaj także:
Czym jest doświadczenie „nocy ciemnej” w życiu duchowym (wywiad)
Czytaj także:
Twoje dziecko płacze? To wielkie szczęście!