separateurCreated with Sketch.

83-latek przyjął święcenia kapłańskie z rąk… własnego syna

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Matthew Green - 17.11.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Życie Vicentego Melilli i jego rodziny to przepiękna historia!
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Bracia bliźniacy otrzymujący święcenia kapłańskie jednego dnia, siostry bliźniaczki składające śluby zakonne w tym samym czasie, owdowiali dziadkowie wyświęceni w obecności swoich synów, którzy są również kapłanami... Myślałem, że widziałem już wszystko. Aż do dnia, kiedy w portugalskiej edycji portalu Aleteia natknąłem się na jeszcze bardziej niezwykłą historię. Oto wdowiec został wyświęcony na kapłana przez własnego syna, będącego biskupem.

To wydarzenie, z pewnością jedyne w swoim rodzaju, przynajmniej w najnowszej historii, miało miejsce pięćdziesiąt kilka lat temu w Brazylii. Vicente Melillo, włoski imigrant, miał 83 lata, kiedy otrzymał święcenia kapłańskie z rąk własnego syna, biskupa Anigera Francisco Marii Melilli. Stało się to w obecności siedmiorga innych żyjących jeszcze swoich dzieci (z łącznej liczby jedenaściorga), 15 wnuków i 8 prawnuków.

Sama relacja ze święceń jest doprawdy niezwykła, lecz kiedy poznajemy bliżej życie ks. Vicentego przed święceniami, wszystko układa się w ciąg wydarzeń, które po prostu musiały doprowadzić do takiego końca. Historię tę opisano w artykule o uroczystości przyjęcia sakramentu kapłaństwa i w poście na blogu, którego autorem jest Claudinei Pollesel, historyk z diecezji Piracicaba, w której ordynariuszem był syn ks. Vicentego.

Historia sukcesu włoskiego migranta

Vicente Melillo wyemigrował wraz z rodzicami z Włoch do miasta Campinas w południowej Brazylii w 1883 roku. Miał wtedy zaledwie 3 miesiące. Na początku drogi zawodowej był dziennikarzem i pisał poczytne teksty dla lokalnej prasy. Właśnie w Campinas poślubił Reginę Morato, z którą miał jedenaścioro dzieci; trójka zmarła w wieku dziecięcym.

Ósemka dzieci, które dożyły wieku dorosłego, obrała przeróżne ścieżki kariery zawodowej: Vicente de Paulo został doktorem i profesorem; Santa została poetką, Regina prozatorką; Auta filozofem, Pérola historykiem i profesorem; Irene pracowała w opiece społecznej; Zuleika wstąpiła do zgromadzenia sióstr wizytek; zaś Aniger został drugim ordynariuszem diecezji Piracicaba.

To, że dzieci Reginy i Vicentego zajęły się głównie pomaganiem innym poprzez nauczanie, leczenie, opiekę socjalną i posługę kapłańską i zakonną nie dziwi, jeśli weźmiemy pod uwagę przykład dawany im przez rodziców.

Życie pełne miłości

Vicente był założycielem i prezesem Stowarzyszenia Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo w rodzinnym Campinas oraz w stolicy stanu, São Paulo, dokąd wraz z rodziną przeniósł się ok. 1920 roku. Choć w nowym miejscu podjął pracę prawnika, bardziej pamięta się go z dzieł miłosierdzia. Oprócz pracy w Stowarzyszeniu w 1931 r. założył dom dla osób w podeszłym wieku, sierot i dzieci z niepełnosprawnościami. Dom został zbudowany na działce, którą sam ufundował.

W 1935 r. Vicente założył wspólnotę o nazwie Buçocaba. Gromadziła ona setki starszych osób, które pracowały na roli i pomagały sobie nawzajem w miarę swoich sił i możliwości. Nieco później Vicente założył bursę dla ubogiej młodzieży, która chciała uczyć się na uniwersytetach w stolicy kraju, lecz nie posiadała wystarczających środków materialnych na opłacenie stancji.

Zaproszenie do kapłaństwa

Ponieważ Vicentemu leżało na sercu nie tylko materialne, ale i duchowe życie członków wspólnoty Buçocaba, w latach 60. XX w. poprosił metropolitę São Paulo, kard. Agnelo Rossiego, o wyznaczenie kapłana, który mógłby sprawować posługę we wspólnocie. I wówczas właśnie kardynał odpowiedział, że sam Vicente (który był już wówczas wdowcem) mógłby być kapelanem Buçocaba. Vicente odpowiedział: „Chcę”.

Biorąc pod uwagę silny związek Vicentego z Kościołem, jego zrozumienie życia zakonnego i kapłaństwa (jak pamiętamy, jedna z jego córek była zakonnicą, a syn biskupem), intensywne życie duchowe, a także jego zaawansowany wiek, kardynał otrzymał dyspensę od papieża, zwalniającą mężczyznę z obowiązku studiów teologicznych w seminarium duchownym.

I tak oto w 1966 r., w roku swoich 83. urodzin, Vicente Melillo uklęknął przed biskupem diecezji, własnym synem, przyjmując sakrament kapłaństwa. Od tego momentu Vicente był kapelanem w Buçocaba, gdzie sprawował codzienną mszę świętą. Zmarł trzy lata później, 3 października 1969 r., opatrzony sakramentami przez swojego syna-biskupa.

Rodzina: cieplarnia świętości

Historia Vicentego ukazuje życie poświęcone głównie w służbie innym. Zachowane źródła nie mówią wiele o jego żonie, jednak z tego co wiemy o dzieciach obojga, z pewnością sama była niezwykłą kobietą.

Nosiła imię Regina („królowa”) na cześć Matki Bożej, Królowej Niebieskiej, i była matką i żoną mężczyzn, którzy zostali kapłanami. (Co ciekawe, imię jej syna-biskupa, „Aniger” to palindrom imienia „Regina” – czytane na wspak brzmi tak samo).

Oby Bóg pozwalał wzrastać wielu świętym rodzinom, w których rodzice przekazują swojemu potomstwu wiarę do tego stopnia, że ich dzieci mogą stawać się rodzicami duchowymi własnych matek i ojców, udzielając im sakramentów świętych.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.