To było niedługo po zakończeniu wojny w Bośni i Hercegowinie. W lato 1997 roku spotkało się kilka nieznających się wcześniej młodych osób z różnych zakątków Europy. Wśród nich kilka lat wcześniej walczący przeciw sobie: Bośniak i Serb.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Kościół jest dobry” to adwentowa akcja portalu Aleteia.pl. W czasie, gdy w naszej wspólnocie braci i sióstr wierzących doświadczamy tak wielu trudności, skandali i zgorszenia, chcemy pozostać przestrzenią, która nie zapomina o tym, co dobre i piękne w Kościele. To tu – mimo wszystko – płynie Źródło życia i nadziei. Na naszych stronach znajdziecie więc artykuły i historie o akcjach, wspólnotach, organizacjach i osobach świeckich lub duchownych, które – jak światła w świątyni – rozświetlają przestrzeń Kościoła.
Wieś w Burgundii
Na jednym ze wzgórz pofalowanego krajobrazu francuskiej Burgundii znajduje się mała wioska. Taizé to miejsce, w którym żyje niezwykła wspólnota. Bracia protestanci i bracia katolicy tworzą jeden zakon, chcąc w ten sposób pokazać, że to, co zwaśnione można pogodzić nie tylko na papierze.
Do Taizé od wielu lat przyjeżdżają tysiące młodych ludzi, by spędzić tam tydzień na rozmowach w międzynarodowym gronie, modlitwie i ciszy. Nie inaczej było w drugiej połowie lat 90., tuż po zakończeniu wojny w Bośni i Hercegowinie. Wśród reprezentantów wielu narodów byli też Bośniacy i Serbowie.
Spotkanie z wrogiem
Upalne lato. W przerzedzonym cieniu drzew siedzi grupka kilku osób z różnych krajów Europy. Każdy przedstawia się imieniem i krajem pochodzenia. Szybko okazuje się, że są tu też Bośniak i Serb.
Wymiana kilku zdań. Nigdy wcześniej się nie spotkali. Jednak walczyli na tym samym odcinku frontu, po jego przeciwnych stronach. Obaj dobrze pamiętają ostrzały rakietowe. Jeden pamięta, bo strzelał. Drugi pamięta, bo próbował je przeżyć.
Francuskie lato w pełni. Ptaki świergoczą wśród gałęzi. Wokół gwar innych ludzi. A w środku naszej grupki milczenie. Bo gdy wróg spotkał wroga, to trudno rozmawiać. Nawet w miejscu gdzie żyje ktoś, kto potrafi nie tylko na papierze pogodzić to, co zwaśnione…
Na odległość
Do przynajmniej połowy europejskich narodów mamy w Polsce jakiś historyczny uraz. Jedni nie pomogli, inni zabrali, jeszcze inni zabili. Nie bagatelizuję tych spraw – są bardzo poważne. Choć wydaje się to naiwne, to od wybaczenia tych ukrytych urazów zależy pokój na świecie.
Łatwo powiedzieć, że „wybaczam” komuś, kogo nie znam. Trudniej, gdy stoję z nim twarzą w twarz. Może dlatego czasem łatwiej wybaczyć sąsiadom zza granicy niż sąsiadom zza miedzy. Choć nazwać to „łatwe wybaczenie” raczej trzeba zapomnieniem niż rzeczywistym wybaczeniem. Bo prawdziwe wybaczenie usuwa z serca głęboko w podświadomości ukryte urazy. Dlatego trudno mówić o prawdziwym wybaczeniu bez spotkania!
Spotkanie
W Taizé jest prościej. Nie musisz liczyć na okazję. Przyjeżdżasz i od razu spotykasz nieznanych ludzi, do których nie masz żadnych żali, no może oprócz tych narodowych (nieco wstydliwych i często ukrywanych, ale jednak prawdziwych) uprzedzeń.
Poznajcie się. Zaczynacie rozmawiać. Odkrywasz w drugim człowieka podobnego sobie. Nagle ten zwykły i bliski człowiek staje się twarzą narodu, do którego miałeś dystans. Miałeś, bo ten dystans zaczyna się niuansować i topnieć. Wystarczyło spotkanie.
Sąsiedzi
Spotkanie z obcym. Życzliwa relacja. Przezwyciężenie uprzedzeń. W tych trzech krokach, niby przez zaspę śniegu, w naszych głowach i sercach przeciera się szlak pojednania. Bo trud wybaczenia sąsiadowi zza miedzy jest mniejszy, gdy już raz przeszło się tę ścieżkę, w prostszych warunkach.
Serbowi i Bośniakowi ich spotkanie mogło się wydawać mało ważne. A jednak zapadło w pamięć wszystkim stronom spotkania i rozpoczęło w nich delikatną, mozolną i niewidzialną pracę. Tak dzięki „nieznanym sprawcom” zaczyna kiełkować pokój na świecie…
Nieznani sprawcy
Twórcami prawdziwego pokoju na świecie są tak naprawdę mało, a może zupełnie „nieznani sprawcy”. Zwykli ludzi jednający się ze zwykłymi ludźmi, a także ci, którzy sprawiają, że spotkanie zwykłych ludzi jest możliwe. Tymi ostatnim są z pewnością bracia z Taizé, choć wciąż wielu ich nie zna, a niewielu ma świadomość jak wiele ta garstka mężczyzn uczyniła na rzecz światowego pokoju.
Dlaczego kolejnym etapem Pielgrzymki Zaufania przez Ziemię nazywają bracia z Taizé 42. Europejskie Spotkanie Młodzieży, które w tym roku odbędzie się we Wrocławiu? Bo mają świadomość, że pokój na świecie zaczyna się od prostego spotkania prostych ludzi. Spotkanie to najlepszy sposób, żeby nie tylko na papierze pogodzić to, co zwaśnione…
Czytaj także:
Br. Wojciech z Taizé: Nasza wspólnota już poprzez samo istnienie jest znakiem jedności
Czytaj także:
Takie historie? Tylko na Europejskich Spotkaniach Młodych – Taizé!