separateurCreated with Sketch.

Ks. Piotr Pawlukiewicz: Kto z nas może powiedzieć, że zawsze chciał dobra?

PIOTR PAWLUKIEWICZ
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Katarzyna Matusz - 23.12.19
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
„Uważaj, czy i ty nie robisz ze swojego chrześcijaństwa numeru popisowego. Bo jesteś w grupach, w ruchach, w Caritasie… Jezus nie chce brać udziału w twoich numerach popisowych. On czeka na ciebie prawdziwego. Autentycznego” – mówi ks. Pawlukiewicz.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Ks. Piotr Pawlukiewicz to bez wątpienia legenda polskiego kaznodziejstwa. Odszedł do Pana 21 marca 2020 roku. Do dziś wielu tęskni za nim i za jego słowami pełnymi mądrości. Posłuchajcie kilku jego wypowiedzi, zawartych w książce „Ty jesteś marką” wydawnictwa RTCK.

Solidność

 „Gdybyśmy popatrzyli na Jezusa przez pryzmat marki i poszukali tego, co Go wyróżniało z tłumu, to byłaby to chyba właśnie solidność”.

Wolą Ojca jest miłość, a miłość przejawia się między innymi w solidności. Że ktoś może na kimś polegać, że można mu zaufać, że nie zdradzi, nie opuści w chwili trudnej. To jest marka! Jezus obiecał: «Nie opuszczę was». I tego słowa dotrzymuje. Takie z pozoru drobne sprawy, jak punktualność, solidność w wykonywaniu powierzonych mi zadań, szacunek do drugiego, składają się, moim zdaniem, na markę człowieka – markę chrześcijanina.

Z takim człowiekiem mogę czuć się bezpiecznie. Wiem, że zawsze dotrzyma danego słowa. Nie bawi się w gierki i intrygi, jest szczery i prostolinijny. Jak powiedzieliby nasi rodzice, jest „solidną firmą”. Z taką osobą mam odwagę robić wspólne interesy i się przyjaźnić. Cenię ją za empatię i dobre rady, których udziela, gdy naprawę ich potrzebuję, a nie by pouczać. Czy w dzisiejszym zabieganym świecie takie osoby istnieją? Zapewniam cię, że tak.

Nadgorliwość

„Myślę, że często ruch w interesie psuje nadgorliwość, wyobrażanie sobie, że wszystkich trzeba nawrócić. Spokojnie! Świat już został zbawiony”.

Czasami człowiek myśli sobie: beze mnie sobie nie poradzą. I choć nie ma już siły, idzie dalej, bo uważa, że musi, że trzeba… Szara twarz i zmęczone oczy. To z miłości, mówi, ale czy myśli też o sobie? Znacie takich nadgorliwców? Ja przez wiele lat patrzyłam na niego w lustrze. Pomimo zmęczenia angażowałam się w wiele inicjatyw, które postrzegałam jako czynienie dobra: modlitwa wstawiennicza, modlitwa pięciu kluczy, rekolekcje wspólnotowe i parafialne. Zawsze był i jest ktoś, kto potrzebuje pomocy.

Uważałam, że skoro spełniłam swoje obowiązki zawodowe, po pracy mogę pomagać tym, którzy tej pomocy oczekują. Nic złego się nie stanie, a wręcz przeciwnie, gdy pomogę jednej osobie, drugiej, kolejnej… przecież to mnie nic nie kosztuje. Czy na pewno? A gdzie miłość do samej siebie? Nie było jej, dopóki nie nauczyłam się odmawiać. Lista oczekiwań nie miała końca. Mimo że pomagałam, ile mogłam i tak zawsze znalazł się ktoś, kto był niezadowolony, bo dla niego nie starczyło mi czasu lub sił.

Nie jestem ratownikiem dla całego świata, to było wyzwalające. Oczywiście, jest w Kościele wiele fantastycznych akcji i każda jest okazją do poznania niezwykłych ludzi, służenia im i Bogu, jednak z rozsądkiem. Nie wszystko, nie na raz. Uff, ale ulga.

„Uważaj, czy i ty nie robisz ze swojego chrześcijaństwa numeru popisowego. Bo jesteś w grupach, w ruchach, w Caritasie… Jezus nie chce brać udziału w twoich numerach popisowych. On czeka na ciebie prawdziwego. Autentycznego” – dodaje autor.

Odwaga

„Jeśli chcemy, by marka chrześcijanina znaczyła coś we współczesnym świecie, musimy znaleźć w sobie odwagę”.

Ksiądz Pawlukiewicz przywołuje postacie dwóch wielkich Polaków. O bł. Jerzym Popiełuszce napisał: „Był odważny. Wiedział, że w każdej chwili może dostać kulkę w łeb, że mogą go skatować na śmierć w ciemnym zaułku, a jednak robił, to, co robił. Ja bym chyba uciekł. A on się nie bał. I wlewał odwagę w serca ludzi”. Za drugiego odważnego świadka uznaje księdza kardynała Stefana Wyszyńskiego: „Z pewnością miał świadomość, że w każdej chwili może zginąć, a jednak odważnie wrócił do archidiecezji warszawskiej. Dziś także są wśród nas ludzie odważni. Nadal są odważni ludzie”.

Łatwo jest żyć w środowisku, w którym otaczają nas ludzie wyznający te same wartości, tę samą religię. Znam takich, którzy pracując w korporacjach, niejednokrotnie są wyśmiewani ze względu na swoją wiarę. Ludzie śmieją się z nich, czasami kpią. Jednak oni nadal trwają. Podchodzą z szacunkiem do Boga, siebie samych i współpracowników. Stawiają granice i dają przykład, że można być świadkiem Chrystusa we współczesnym świecie, że to nie jest „zabobon”, „przestarzałe wartości, które nie pasują do współczesnego świata”, nie uginają się pod hasłami typu „życia nie znasz i nie wiesz, co tracisz”. Zostawiam was z myślą ks. Pawlukiewicza: „Kto wie, może twoja postawa dawno temu, na studiach, na uczelni, kiedy cię wyśmiewali za twoją wiarę, komuś życie uratuje? Kto wie”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.