Sam dobrze pamiętam, jak przed wyjściem do szkoły babcia kreśliła krzyżyk na moim czole i wypowiadała na głos słowa: Idź w pokoju! Niech Cię Bóg błogosławi. Jako dziecko instynktownie czułem, że nie są to słowa bez znaczenia. Z mojego doświadczenia wynika, że każde błogosławieństwo powraca do błogosławiącego ze zdwojoną siłą.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W wielu aspektach naszego chrześcijańskiego życia napotykamy na błogosławieństwa, które będąc życzeniem pomyślności spływają na ludzi i otaczającą nas rzeczywistość. Nie jest przypadkiem, że już na samym początku Księgi Rodzaju Bóg ukazuje się jako błogosławiący.
Jego dobroć i akceptacja świata przekazane zostają stworzeniu, a jednocześnie przez swoje błogosławieństwo Bóg uświęca czas (szabat) dając tym samym do zrozumienia, że nie chodzi tylko o magiczne nadanie znaczenia przedmiotom i rytuałom, ale o stałą obecność Boga w czasie.
Czytaj także:
Zaryzykuję stwierdzenie, że to chorzy i cierpiący podtrzymują ten świat w Bożym uścisku
Stary Testament: Błogosławię i przeklinam
Przez cały Stary Testament ludzie błagają o błogosławieństwo, a jednocześnie za wszelką cenę unikają przekleństw, które zawsze stanowią konsekwencję niegodziwości i grzechu. Dobrze pamiętamy jak Jakub robi wszystko, aby otrzymać błogosławieństwo od swojego ojca Izaaka. Wykorzystuje w tym celu swoją przebiegłość i spryt.
Człowiek pobłogosławiony przez Boga cieszy się pomyślnością i – jak mówi Biblia – wszystko, co czyni jest udane. Nie można jednak zapomnieć, że oprócz błogosławieństwa Stary Testament wspomina również o przeklinaniu osób i miejsc. Przekleństwo starotestamentalne było rodzajem klątwy, którą rzucano na nieprzyjaciół i wrogów.
Wzywano wtedy Boga, który miał dokonać pomsty i ostatecznie zwyciężyć zło. Osoba przeklęta nie mogła liczyć na pomoc i pozostawiona była sobie samej. Jej los często kończył się tragicznie. Również dzisiaj spotykamy ludzi, którzy będąc przeklęci przez kogoś bliskiego borykają się z poważnymi problemami i zniewoleniami.
Pamiętajmy o tym, gdy na usta cisnąć nam się będą złe słowa przeciw drugiemu człowiekowi. Przekleństwo to nie rodzaj ekspresji, ale duchowa broń, która wyrządza niewidzialne szkody.
Błogosławieństwa: Ewangelia w pigułce
W Nowym Testamencie Jezus w swojej misji nieustannie błogosławi dorosłych i dzieci. Z Jego ust wychodzi słowo, które zawsze pragnie dobra dla drugiego człowieka, a jednocześnie przestrzega przed złem i jego śmiercionośna siłą.
Do dzisiaj pamiętam, kiedy na wykładach z teologii biblijnej nazwano 8 błogosławieństw z Kazania na górze „Ewangelią w pigułce”. Bibliści są bowiem zdania, że to co zostało zawarte w błogosławieństwach stanowi streszczenie całego nauczania Jezusa.
Nie jest to przypadek, że istota Dobrej Nowiny opiera się na błogosławieniu. Zbawienie bowiem nie było zwykłym aktem dobroci, ale wypływało z głębokiego pragnienia Boga, aby ludziom wiodło się jak najlepiej. Bóg dobrze wiedział, że grzech zesłał na ludzi swoje przekleństwo (przekleństwo, które ostatecznie prowadzi do śmierci). Pobłogosławił zatem człowieka, aby ten nie popadł w niewolę, ale żył nadzieją na wyzwolenie (zbawienie).
Warto w tym miejscu zauważyć, że po grzechu pierworodnym Bóg przeklina węża i ziemię uprawną, ale jednocześnie nie odważył się rzucić swojego przekleństwa na człowieka. Bóg wiedział, że nieszczęście grzechu jest już wystarczającą karą dla grzesznika.
Bez echa nie może jednak przejść fakt, że w Ewangelii pojawiają się momenty, gdy Jezus wypowiada słowo „biada”. Odnosi się ono głównie do hipokryzji, fałszywej religijności i uciskania najuboższych. Ktoś, kto niszczy Boże dzieło lub tworzy jego karykaturę musi liczyć się z konsekwencjami w postaci „biada”. Źle ulokowane siły i dążenia sprowadzają na człowieka zło, które przeklina człowieka i staje się blokadą dla działania łaski.
Czytaj także:
Małe rytuały, które mogą scalić twoją rodzinę
Wiara Kościoła
Kościół od samego początku przejął praktykę błogosławienia ludzi, zwierząt i przedmiotów. W liturgii sakramentów błogosławieństwo jest jakby potwierdzeniem działającej łaski. Przyjęcie owoców odkupienia poprzez nie to największy skarb, jaki człowiek może sobie wymarzyć i otrzymać.
Często z głębokim wzruszeniem patrzę na stare fotografie sprzed wojny, gdzie kapłani udzielają błogosławieństwa swoim wiernym. Znajdziemy tam obrazy księży na polach uprawnych, w domach, w zakładach pracy. Umocnieniem w wierze i pobożności są również archiwalne materiały, gdzie głęboko pochyleni wierni z wiarą czekają na błogosławieństwo Najświętszym Sakramentem.
Wreszcie do historii przeszły obrazy, gdzie kapelani wojskowi udzielali absolucji generalnej i błogosławili żołnierzy przed wymarszem na front. Często właśnie dzięki takiemu błogosławieństwu ludzie odzyskiwali wiarę i nadzieję w to, że nie są sami. Za błogosławieństwem zawsze idzie Bóg.
Błogosławieństwo babci i kardynała
Sam dobrze pamiętam, jak przed wyjściem do szkoły babcia kreśliła krzyżyk na moim czole i wypowiadała na głos słowa: Idź w pokoju! Niech Cię Bóg błogosławi. Jako dziecko instynktownie czułem, że nie są to słowa bez znaczenia i wstępowała we mnie siła, która pozwalała na pokonanie przeciwności i szczęśliwy powrót do domu.
Również w późniejszym życiu często prosiłem o błogosławieństwo. Jedno z nich zapamiętałem szczególnie. Byłem klerykiem w Krakowie i zmagałem się z trudnościami i kryzysem powołania. Postanowiłem odwiedzić kościół Mariacki i trafiłem akurat na mszę świętą, którą odprawiał kardynał Franciszek Macharski. Po zakończonej mszy poczułem wewnętrzne przynaglenie, aby podejść do zakrystii i poprosić kardynała o błogosławieństwo.
Czytaj także:
Zapomniane znaczenie błogosławieństwa
Przekazałem prośbę sekretarzowi i (ku mojemu szczeremu zdziwieniu) w drzwiach pojawiła się postać kardynała. Uklęknąłem i poprosiłem o modlitwę. Błogosławieństwo, które wtedy otrzymałem, zrodziło we mnie wiarę, że Kościół nie jest przeciwko mnie, ale przez osobę duchowną dobrze mi życzy i chce dla mnie jak najlepiej.
Przez krzyż do zbawienia
Chciałbym zwrócić uwagę na jeszcze jeden szczegół. Prawie każde błogosławieństwo kończy się znakiem krzyża. Tak jest również na zakończenie mszy świętej. Skąd ta zbieżność i czy jest ona uzasadniona? Czy nie wydaje się dziwnym fakt, że błogosławiąc kogoś wykonujemy nad nim krzyż, który jest znakiem cierpienia i śmierci Chrystusa?
Tajemnica tkwi w istocie błogosławieństwa. Jak już wcześniej wspomniałem, nie chodzi o jakieś magiczne nadanie nowych cech osobie czy rzeczom, ale o umocnienie w dobrym. Błogosławiąc życzymy, aby dobro, które Bóg nam przygotował było przez nas wykorzystane i przyjęte z wiarą.
W tym także wyrażał się paradoks błogosławieństw ewangelicznych, które każą cieszyć się smutnym, prześladowanym i płaczącym. Każde błogosławieństwo jest udziałem w paschalnym misterium Chrystusa, który błogosławi każdemu człowiekowi i zaprasza do głębszego przeżywania swojego życia, gdzie rzeczywistość materialna i duchowa przenikają się wzajemnie.
Nie bójmy się zatem prosić o błogosławieństwo. Chętnie też udzielajmy go bliskim, a zwłaszcza dzieciom. Z mojego doświadczenia wynika bowiem, że każde błogosławieństwo powraca do błogosławiącego ze zdwojoną siłą.
Czytaj także:
Krzyżyk na czole dziecka, które nie może przyjąć Komunii. Tak czy nie?