Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
W Polsce ponownie rozgorzała dyskusja o związkach partnerskich. Dla wielu to alternatywa dla małżeństwa, gdyż wydaje się być tak poważnym zobowiązaniem. Dlaczego małżeństwo sakramentalne ma taką wartość? Jak ratować małżeństwo w kryzysie?
Sakrament to fundament
Aleteia: Ojcze profesorze, dlaczego bardzo często kryzys relacji omija osoby żyjące w związkach cywilnych bądź nieformalnych, deklarujące, że ślub kościelny nie jest im do niczego potrzebny, a wiele małżeństw sakramentalnych rozpada się?
O. prof. Jacek Salij OP*: Ślub kościelny to nie jest rodzaj świątobliwego zaklęcia, które sprawia, że coś, co mogłoby się rozpaść, od tej pory się nie rozpadnie. Istotą łaski sakramentalnej jest Boży dar ogarnięcia miłości małżeńskiej, również daru rodzicielstwa, mocą wiekuistą.
Jeżeli tego nie uchwycimy, to będziemy porównywać – naszą sytuację do innych, innych do naszej: „Bartek i Baśka są niewierzący, a żyje im się o wiele lepiej niż nam, którzy co niedziela chodzimy do kościoła”. Jeżeli ambicje jakichś małżonków ograniczają się wyłącznie do życia doczesnego, to daj im, Panie Boże, szczęście i zdrowie, ale sens małżeństwa jest niewyobrażalnie większy.
To co ci, którzy są mężem i żoną, albo przygotowują się do zawarcia związku małżeńskiego, mogą zrobić, aby ich małżeństwo miało jak najwięcej sensu?
Małżonkowie, jako osoby związane wiarą w Chrystusa i w życie wieczne, są wezwani do tego, żeby uczestniczyć w miłości Chrystusa i Kościoła. Opowiem taką historię. To mi się zdarzyło już dawno temu, mianowicie – przyszło do mnie dwoje ludzi, którzy od trzynastu lat żyli w związku cywilnym, zresztą, bardzo udanym.
– Ojcze, chcielibyśmy wziąć ślub kościelny, ale proszę nam powiedzieć, co on takiego nam da. Bo od trzynastu lat jesteśmy razem, jest nam ze sobą dobrze, zdecydowanie nie jesteśmy w stanie kryzysu, który chcielibyśmy łatać ślubem kościelnym – stwierdzili.
Mnie się wtedy przypomniało, jak to było z Pałacem Wilanowskim. Otóż mniej więcej na początku lat 60. konserwatorzy odkryli, że pałac ten stoi na tzw. słowo honoru, gdyż został wybudowany na fundamentach, które założono pod niewielki dworek szlachecki. I tak się budowało, budowało i wyrósł okazały pałac. Konserwatorzy podjęli więc decyzję o założeniu fundamentów odpowiednich do jego masy. Pozornie nic się nie zmieniło, ale w gruncie rzeczy zmieniło się bardzo wiele – od tamtej pory pałac ma fundamenty.
– Dziękujcie Panu Bogu – powiedziałem – że jesteście tak piękną parą, że tak wiele was łączy, że jesteście sobie bardzo bliscy. Kiedy weźmiecie ślub kościelny, to cały wasz związek, który już teraz, na tej ziemi ma bardzo wiele sensu, otworzy was na sens wiekuisty. Na to, co nazywa się udziałem w miłości Kościoła i Chrystusa.
Na ratunek małżeństwom!
„On nie zasługuje na potępienie. On po prostu nie wytrwał na posterunku” - powiedział ks. Tischner o mężu, który odszedł od żony. Co Ojciec poradziłby małżonkom, którym trudno wytrwać na posterunku i myślą o rozstaniu?
Tych, którzy do mnie przychodzą, zawsze staram się wysłuchać. Skoro przychodzą do księdza, to znaczy, że są otwarci na pomoc i zazwyczaj są blisko uratowania swojego małżeństwa. Od pewnego czasu mam tę niezwykłą wygodę, że w Kościele działa Wspólnota Trudnych Małżeństw SYCHAR, która wspiera małżonków przeżywających kryzys.
Ci, którzy przychodzą, zazwyczaj o istnieniu tej wspólnoty nie wiedzą, więc im o niej mówię. Zachęcam, aby zagłębili się trochę w temat, przypatrzyli się różnym historiom, często podobnym do ich historii, opisanym na stronach internetowych prowadzonych przez ten ruch.
Co dla małżonków w kryzysie jest największą przeszkodą na drodze do ocalenia małżeńskiej relacji? Z czym te pary najczęściej się borykają?
Być może najczęściej to jest ten problem, że jedno szuka, a drugie nie chce szukać. Dość trudna sytuacja jest oczywiście wtedy, gdy utworzy się trójkąt małżeński albo czworokąt. Podam przykład: jeżeli przychodzi do mnie żonaty mężczyzna, który związał się z inną kobietą, daję mu kilka wskazówek. Po pierwsze, radzę mu, aby poszedł np. do kościoła, przed Najświętszy Sakrament – chociaż to nie musi być kościół, może pójść też na długi spacer – i spróbował zobaczyć, zrozumieć, że potrzebuje powrócić na Boże drogi w swoim życiu, także w życiu rodzinnym.
Druga sprawa to niepodkładanie drewienek pod ogień, który zapłonął, ale decyzja o wygaszeniu go. Nie o to chodzi, żeby taki mężczyzna biczował się z tego powodu, że się zakochał w kobiecie, która nie jest jego żoną, ale żeby wiedział, że on tych uczuć nie chce, a co za tym idzie: nie dzwonił, nie SMS-ował, nie podtrzymywał kontaktu.
Bo to jest, krótko mówiąc, strategia wyboru Pana Boga i postawienia Go w życiu na pierwszym miejscu. Mamy wszystkie powody, by wierzyć Bogu, że Jemu zależy na naszym dobru i że On widzi nasze dobro w perspektywie wieczności.
– Jeżeli jest pan naprawdę zakochany – mówię do takiego mężczyzny – to na pewno troszczy się pan o to, żeby to zachowanie nie było wybuchem pana egocentryzmu. Proszę być przygotowanym, że decydując się na zakończenie takiego związku, nowo poznana pani powie panu, że jest pan durniem, egoistą i użyje jeszcze innych słów, którymi kobiety mają w zwyczaju określać w złości mężczyzn. Trzeba uszanować zarówno tę kobietę, jak i żonę.
Bóg wiedźmy nie stworzył
Ojcze, a co w sytuacji gdy żona lub mąż, albo oboje jednocześnie, mają poczucie, że współmałżonek stał się im już zupełnie obcy? Czy nie lepiej zbudować siebie na nowo – w innym miejscu, właśnie u boku kogoś innego – zamiast wkładać energię w relację, która nie rokuje?
Nasze słowa i nasze myśli mają ogromną moc wpływania na naszą rzeczywistość. One tę rzeczywistość wręcz kreują. Jeżeli żona mówi o mężu, że stał się jej obcy, a mąż mówi w ten sposób o żonie, to naprawdę zaczyna być tak, że oni stają się sobie obcy.
Ja czasami pytam: Jak to jest, że uznaje pan za osobę obcą kobietę, którą pan kochał? To samo dotyczy oczywiście pań. Zna pani może moją historię o wiedźmie?
Chętnie posłucham.
Otóż przyszedł do mnie kiedyś młody chłopak, który był w seminarium, bo wydawało mu się, że ma powołanie kapłańskie. Potem jednak zakochał się i ożenił. I ten chłopak mówi do mnie tak: – Ojcze, po ślubie okazało się, że ożeniłem się z wiedźmą. – Co to znaczy? – zapytałem? – Nie rozumie ksiądz? No wiedźma, nie można z nią wytrzymać.
W takich momentach z pomocą przychodzi Duch Święty. Mówię do tego zrozpaczonego młodego człowieka, przekonanego, że oto przegrał życie: „Proszę pana, być może miał pan powołanie do kapłaństwa, ale teraz ma pan żonę, jest mężem i to jest pana powołanie. Pana żona to najprawdopodobniej księżniczka zaczarowana w wiedźmę, gdyż Pan Bóg wiedźm nie stwarza. Może proszę postarać się odczarować swoją żonę – miłością, dobrocią, miłym słowem (uśmiech).
Czy każde małżeństwo sakramentalne da się uratować?
Zdarza się, że przychodzi do mnie nie tyle kobieta, co jedna wielka rozpacz. Wydawało jej się, że wszystko jest w porządku i nagle dowiaduje się, że mąż odchodzi do innej. Podaniem ręki takiej kobiecie jest próba uświadomienia jej, że odzyskanie męża nie może być najwyższym celem jej życia.
– Jestem księdzem – mówię do takiej kobiety – i bardzo mi zależy, żeby wasze małżeństwo zostało uratowane, ale pamiętaj, że jeśli tak się nie stanie, to wcale nie oznacza, że przegrałaś swoje życie. W oparciu o Bożą łaskę, o Bożą miłość, chciej swoje małżeństwo uratować, ale od tego nie zależy sens twojego życia. Twoje życie będzie miało dużo sensu, jeżeli nawet stanie się to, co najgorsze.
To jest, moim zdaniem, bardzo ważny moment, jeśli chodzi o udzielanie pomocy. W ogóle trzeba być bardzo delikatnym, żeby nie zrobić drugiemu człowiekowi krzywdy. Jako wspólnota Kościoła mamy małżonków wspierać, a my czasami – swoim zachowaniem, swoimi poglądami – nie pomagamy, a wręcz przeszkadzamy.
Wiele jest takich osób, chociażby w jesieni życia, które mają to szczęście, że mogą codziennie przychodzić na mszę świętą. I takie staruszki potrafią na przykład bez cienia krytyki pasjonować się tym, że ten aktor ma trzecią żoną, a tamta aktorka czwartego męża. No to nie jest pomoc.
Po jakie słowa Pana Boga, zawarte na kartach Pisma Świętego, małżonkowie mogą sięgnąć, kiedy brakuje im nadziei?
Takich słów jest bardzo dużo. Jeśli tylko ktoś szuka, Duch Święty podsunie mu odpowiednie. Słowa na różne trudne sytuacje, które nas przerastają, to np. „Ufajcie, Jam zwyciężył świat” (J 16,33). Tymi słowami Pan Jezus zapewnia nas, że Jego łaska to prawdziwa, dobrotliwa moc Boża, w której możemy pokładać nadzieję.
* Jacek Salij OP – dominikanin, profesor nauk teologicznych. Posługuje w kościele św. Jacka na Nowym Mieście w Warszawie. Autor wielu książek, m.in. „Świętowanie Pana Boga”, „Ewangeliarz dominikański”, „Szukającym drogi”, „Spotkania ze Zmartwychwstałym”, „Nadzieja poddawana próbom”, „10 słów o miłości”. Właśnie ukazała się jego najnowsza książka pt. „Małżeństwo jest święte. Najlepsze wino na końcu”, wyd. Fides.