Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
W Międzynarodowy Dzień Osób Niepełnosprawnych przypominamy archiwalny artykuł o wyjątkowych mieszkańcach DPS-u św. Brata Alberta.
Łączy ich jeden adres: Dom Pomocy Społecznej im. św. Brata Alberta w Krakowie. Wiadomo, że patron placówki był artystą – może to on inspiruje ich do dzielenia się talentami, jak codziennym chlebem?
Imprezę rozkręca palcem
Z wszystkich dziesięciu palców u rąk może poruszać tylko jednym: wskazującym lewej dłoni. Jeden palec, sprawna głowa i elektryczny wózek inwalidzki wystarczają Wojciechowi Landowi, by być DJ-em. I to jakim! – Bez Wojtka nie byłoby zabawy! – mówią uczestnicy jego imprez.
Jednym palcem potrafi obsługiwać laptop, mikser, dwie kolumny, mikrofon i dymiarkę (sprzęt zakupił za własne pieniądze). Wcześniej pieczołowicie pracuje nad doborem piosenek, przy których bawią się wszyscy. Sam raczej nie tańczy, lubi za to patrzeć na pląsy uczestników swoich zabaw.
– Co ci daje ta didżejska pasja? – pytam Wojtka. – Pasje nadają życiu koloryt, zwłaszcza gdy na co dzień jest ono ciężkie i monotonne. Dzięki swojej pasji otwieram się na ludzi uczestniczących w zabawach tanecznych, które organizuję. Podziwiam, jak wspaniale się bawią, zwłaszcza osoby poruszające się na wózkach.
– W codziennej egzystencji korzystasz z pomocy pracowników DPS-u. A na imprezach to ty jesteś tym, który „rządzi”? – dociekam. – Nie jestem typem autokraty i u mnie można zamawiać piosenki, które się podobają. Staram się o to, by dobrać nagrania pod każde gusta, więc nie tylko ode mnie zależy, co będzie grane – uśmiecha się mój rozmówca.
Opowiada, że ostatnio prowadził imprezę sylwestrową organizowaną przez Katolickie Stowarzyszenie Osób Niepełnosprawnych i Ich Przyjaciół „Klika”. W miejscowości Lubień pod wodzą didżeja Wojtka bawiła się ponad setka sylwestrowiczów.
– Z kolei na wakacjach, które w zeszłym roku „Klika” spędzała na Mazurach, w miejscowej knajpie zapytałem o możliwość poprowadzenia imprezy tanecznej otwartej dla wszystkich. Nawet zagraniczni goście chwalili, że było „very good” – relacjonuje „skromnie” didżej.
Ale to nie koniec jego inicjatyw. Gdy kiedyś uczestniczył w koncercie zespołu Kraków Street Band, zapytał muzyków, czy nie zagraliby w jego DPS-ie podczas odbywającego się tam corocznie „Dnia Mieszkańca”. Muzycy przyjęli zaproszenie, dając się poznać osobom, które rzadko opuszczają placówkę.
Zobaczcie zdjęcia bohaterów tego artykułu:
Złote myśli w szary dzień
Niedowład nóg nie przeszkadza Krystynie Tanistrze w byciu aktorką amatorką. Już w lutym premiera sztuki z jej udziałem, i to nie byle gdzie, bo na deskach Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie.
Krysia pisze własne wiersze i opowiadania, notuje „złote myśli”. Twórczość publikuje m.in. w „Zielniku” – pisemku mieszkańców DPS-u, w którym sama mieszka od 6 lat. Jest niezwykle wrażliwa i nie oszczędzana przez życie.
Od 11 lat z trudem porusza się za pomocą dwóch kul. Wszystko z powodu obrażeń odniesionych w czasie wypadku: przechodziła na przejściu dla pieszych na zielonym świetle, gdy potrącił ją samochód. Niepełnosprawna poetka często zastanawia się nad sensem trudnych wydarzeń, które ją spotkały.
– Pisanie daje mi możliwość wyrażania uczuć i spostrzeżeń na temat codzienności. Poprzez poezję odkrywam przyjaźń łączącą mnie z Bogiem. Z moimi utworami chciałabym dotrzeć do wszystkich mieszkańców Domu Pomocy Społecznej, aby im dać odrobinę radości. W takim miejscu jak to, człowiek uczy się być wrażliwym, tolerancyjnym i pomocnym. Czynić tak, jak chciałby św. brat Albert – zamyśla się moja rozmówczyni.
„Chociaż życie jest trudne, zwróć się do Pana Boga. On cię obejmie swoim płaszczem nadziei” – Krysia przytacza z pamięci jedną z ostatnio napisanych fraz. Przyznaje, że swoje pasje może rozwijać dzięki pracownikom domu, ich cennym wskazówkom, by korzystać z terapii zajęciowej czy rehabilitacji.
– Potrafimy też odnaleźć swoją potrzebę bycia w kontakcie z innymi ludźmi. Na przykład Bogusia, moja koleżanka z pokoju, która porusza się na wózku inwalidzkim, niedawno wróciła z pielgrzymki do Ziemi Świętej. Co roku pielgrzymuje na Jasną Górę, bierze udział w imprezach sportowych, uwielbia taniec i śpiew. By „biegać” czy pielgrzymować, potrzebuje pomocy znajomych spoza DPS-u, którzy popchają jej wózek i pomogą w codziennych czynnościach – opowiada poetka.
Docenia również drugą współlokatorkę, Urszulę: – Choć słabo mówi i widzi, jest cierpliwa. Nie poddaje się przeszkodom i wytrwale się rehabilituje, czym bardzo mi imponuje!
Zamiast papierosa – pędzel
Nie jest tajemnicą, że brat Albert palił papierosy. I w domu prowadzonym pod jego patronatem są tacy, którzy lubią sobie zapalić. Ale nie Jerzy Galos. On woli wziąć do ust pędzel. Ma w DPS-ie swoją pracownię, jeździ na plenery, warsztaty, wystawy. Były górnik jest stypendystą Światowego Związku Artystów Malujących Ustami i Nogami.
Dzięki swej pasji spotyka ciekawych ludzi, znanych innym tylko z telewizji, i jest aktywnym uczestnikiem życia kulturalnego. Opowiada, że w ubiegłym roku w czasie swojego wernisażu poznał wokalistkę Halinę Młynkovą.
Niepełnosprawny malarz chętnie prowadzi prelekcje w szkołach. Dzieli się swoją obecną działalnością, ale i historią życia. Przestrzega przed brawurą, która jego samego kosztowała zdrowie. Błąd młodości – skok na główkę do wody – skończył się paraliżem i brakiem czucia od barków w dół.
– Jak się rozwija twoja kariera? – pytam Jurka, który uśmiecha się, słysząc to ostatnie słowo. – W poprzednim roku udało mi się zorganizować wystawę w Domu Kultury w Trzebini, a także wystawę w Bochni. W tym roku obchodzę 20 lat swojej artystycznej pracy – wylicza. Dopowiada, że w DPS-ie mieszka od 18 lat.
Pokój dzieli z niepełnosprawnym umysłowo Dominikiem. Jurek stara się zrozumieć jego potrzeby (mimo że współlokator nie mówi nic oprócz „mama”), odczytuje je i prosi kogoś z pracowników DPS-u, by podał to, co Dominik akurat chce – banana, ciastko, pić...
W ten sposób niepełnosprawny malarz znów może zrobić dobry użytek ze swej wrażliwości oraz ust.