separateurCreated with Sketch.

Ta kłótnia pomogła nam opracować metodę, jak rozmawiać, żeby się nie ranić [wywiad]

ROZMAWIANKI, KAROLINA I BARTEK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

O tym, że w narzeczeństwie trzeba poruszać trudne sprawy; o kłótniach o Scrabble, które mogą być dobre i sprawdzonym sposobie na randki, gdy nie ma co robić, opowiadają Karolina i Bartek Kielisiowie, małżonkowie od 10 miesięcy, twórcy kanału YouTube „Serce Gotowe Do Walki” i „Rozmawianek”, darmowego kursu online dla par.

Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.


Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Dominika Cicha: Kiedy w związku brakuje rozmowy, wszystko zaczyna się sypać. Sami przekonaliście się, że dialog jest podstawą relacji i chcąc pomagać tym, którzy mają się ku sobie, stworzyliście „Rozmawianki”, projekt dla par i narzeczonych…

Karolina i Bartek Kielisiowie: … który wziął się z tego, że sami zaczęliśmy rozmawiać, jeszcze w narzeczeństwie. Zapisaliśmy sobie tematy, a potem spotykaliśmy się raz na tydzień lub częściej, żeby sobie przegadać ważne sprawy, które mogą mieć znaczenie dla naszego małżeństwa i tego, żebyśmy się lepiej poznali. Dbaliśmy przy tym o atmosferę wokół – paliły się świeczki, było pyszne jedzonko, na zasadzie randki. Po ślubie stwierdziliśmy, że może być to pomocne dla innych osób, więc stworzyliśmy kurs online. Aby wziąć w nim udział, wystarczy się zalogować przez stronę www.sercegotowedowalki.pl i podać swojego maila.

Co potem?

Raz w tygodniu wysyłamy wiadomość z dwoma filmami. Jednym, instruktażowym, w którym wyjaśniamy, o czym macie rozmawiać. W drugim, merytorycznym, opowiadamy, jak sami widzimy dany temat. W każdym mailu zawarte są też „karty rozmawiankowe” do własnych przemyśleń, gdzie można sobie na osobności wypisać, co nam w duszy gra na dany temat. Jest jeszcze karta wspólnych wniosków, która służy do zapisania podsumowania. Może ona stać się dla nas pamiątką lub pomocą, w razie gdybyśmy po jakimś czasie chcieli wrócić do tematu. My mamy swoje „Rozmawianki” w starym kalendarzu i z sentymentem wracamy do tych zapisków.

To kurs tylko dla katolików?

Chcieliśmy, żeby osoby niewierzące też mogły się zapisywać. Większość z 22 tematów jest życiowych, które dotyczą każdego. Jest co prawda jeden o wierze i jeden o Naturalnych Metodach Planowania Rodziny, ale staramy się nie narzucać konkretnej wizji. Samą istotą „Rozmawianek” jest to, żeby para przegadała temat ze sobą. A my mówimy, jak my to przeżywamy, co jest dla nas ważne.



Czytaj także:
Komunikacja w małżeństwie? Tylko dialog!

ROZMAWIANKI, KAROLINA I BARTEK

fot. archiwum rodzinne

 

Zanim się pobierzecie, rozmawiajcie!

Kluczem do dobrego przygotowania się do małżeństwa jest właśnie rozmowa?

Jeżeli nie będziemy w ogóle rozmawiać, to się dobrze nie poznamy. A kluczem do stworzenia dobrego, trwałego małżeństwa jest właśnie poznanie się. Bardzo często małżonkowie wchodzą w związek pochopnie, nie znają się dobrze, nie wiedzą, jakie mają opinie na różne ważne tematy, jakie są ich reakcje, jaka jest ich przeszłość, co potem jest dużym zaskoczeniem. My wiele spraw sobie przegadaliśmy – począwszy od trudnej przeszłości, także związkowej, przez seksualność, NPR, planowanie dzieci – i w momencie, kiedy weszliśmy w małżeństwo, w kluczowych kwestiach nie mieliśmy wątpliwości. Choć wiadomo, są momenty, kiedy jesteśmy czymś zaskoczeni.

Napisaliście kiedyś na swoim fanpage’u: „Warto dokonywać okresowego wglądu w nasz związek. Tak jak przegląd samochodu lub okresowe badania zdrowotne. Najlepiej robić to także kiedy wydajne nam się, że względnie wszystko jest OK. Może okazać się, że wykryjemy coś, co niekorzystnie na nas wpływa i zapobiegniemy poważniejszemu kryzysowi”. Członkowie niektórych wspólnot małżeńskich, np. Domowego Kościoła, pielęgnują regularny „Dialog małżeński”. Też macie podobną praktykę?

Nie mamy stałego rytuału rozmawiania raz na jakiś określony czas, staramy się to robić w miarę na bieżąco, żeby nie zbierały się grubsze rzeczy. Natomiast jeżeli widzimy, że coś tam się nagromadziło, to po prostu prosimy się o rozmowę.


KRYZYS W NARZECZEŃSTWIE
Czytaj także:
Kryzys w narzeczeństwie – koniec czy dobry początek?

 

Konflikt – dobra rzecz!

Jakie błędy popełniamy, rozmawiając z ukochaną osobą?

Mamy spore tendencje do zamiatania pod dywan. My też tak mieliśmy. Nasz związek przechodził różne momenty, dwukrotnie się rozstaliśmy. Wynikało to z problemu z komunikacją. Udawaliśmy, że wszystko jest OK, a kończyło się to jeszcze gorzej. Dystansowaliśmy się od siebie, brakowało jedności. Drugą rzeczą jest sposób rozmowy. Czasem nie wiemy, jak komunikować pewne rzeczy i dochodzi do eskalacji problemu, zamiast rozwiązania.

Macie tu sprawdzone wskazówki?

Odsyłamy do zasad dobrego dialogu. Przede wszystkim powinno się mówić o sobie, swoich uczuciach względem danej sytuacji, nie oceniając „ty zawsze…, ty nigdy…”, nie krytykując. Należy na pewno więcej słuchać niż mówić. A w krytycznych momentach, kiedy zbiera się w nas jakaś złość, bo np. talerz się rozbił albo drzwi się zepsuły i cisną się na usta przykre słowa, warto sobie przemyśleć, czy warto je wypowiadać w nerwach, czy jednak spróbować najpierw opanować emocje i porozmawiać już na spokojnie.

Kiedyś pokłóciliśmy się podczas gry w Scrabble. Ta kłótnia pomogła nam opracować własną metodę, jak rozmawiać, żeby się nie ranić. Wygląda to mniej więcej tak: bardzo ważna jest osoba, która zaczyna rozmowę, to warunkuje jej przebieg. Jeżeli ja zacznę rozmowę w nerwach, z wyrzutem, to wpłynie to na drugą osobę, poczuje się zaatakowana i zacznie się bronić.

Jak więc zacząć?

Z miłością i szacunkiem. Często okazuje się, że gdy zaczniemy tak rozmowę, szybciej uda nam się dojść do porozumienia. Jeśli nie jest to możliwe, bo są zbyt duże emocje, to warto spróbować w jakiś sposób się wyciszyć – iść na spacer, posłuchać muzyki, poczekać kilka godzin i wtedy dopiero, ze spokojem rozpocząć rozmowę, mówiąc o swoich uczuciach względem danej sytuacji, bez oskarżania i oceniania. Jeśli rozmowa pójdzie w złym kierunku, najlepiej przerwać i zacząć od początku. Mieć cały czas w głowie, że naszym celem nie jest przeciąganie liny: kto tutaj ma rację, ale porozumienie. Gramy w jednej drużynie! Na koniec warto zrobić jakiś znak na zgodę, przytulenie, buziak, żeby wiadomo było, że nikt nie ma dalej wyrzutów. Ciężko wykonać gest miłości, kiedy jesteśmy dalej poróżnieni.

Konflikt może być czymś… pozytywnym?

Tak! Jest czymś dobrym, bo pozwala się rozwijać. Wszystko zależy, jak go rozwiążemy i jak go przejdziemy. Konflikt świadczy o tym, że potrzebujemy jakiejś zmiany, a to pomaga nam iść o krok dalej. Mamy różne potrzeby, różne wizje, musimy wypracować kompromis, dogadać się, więc jest to też wyzwanie.

Na pewno nie należy się bać konfliktu, bo jest ryzyko, że będziemy chcieli, żeby w naszym związku były cały czas pozytywne emocje. A to jest zagrożenie, bo spychając konflikt na dalszy plan, potem może być jeszcze gorzej.

ROZMAWIANKI, KAROLINA I BARTEK

fot. archiwum rodzinne

 

Druga szansa po rozstaniu – warto ją dać?

Napisaliście kiedyś: „Prawdziwa bliskość zaczyna się, kiedy otwierasz przed kimś całe serce. Kiedy pokazujesz mu, gdzie boli i jak bardzo boli. Kiedy pokazujesz się bez make-upu, bez włosów na żel. A ktoś to wszystko zobaczy. I powie: OK. Denerwujesz mnie, ale ciebie wybieram. Będę ci pomagać w tych chwilach, a nie odsuwać się, krzyczeć, oskarżać, obrażać, milczeć”. Jak na co dzień dbacie o budowanie bliskości?

To są drobne gesty troski, miłości. Staramy się żyć w bliskości nie tylko psychicznie, ale też fizycznie, codziennie starać się o gesty przytulenia, buziak przed i po powrocie z pracy – te małe rzeczy są bardzo ważne, żeby wiedzieć, że jest się dla siebie ważnym. Po drugie, słowa. Staramy się mówić do siebie czułe słowa i siebie doceniać. Łatwo przychodzi nam powiedzieć, że coś jest źle, a trudniej złapać na czymś dobrym, więc próbujemy mówić sobie te dobre rzeczy. Różnie nam to wychodzi.

Można się tego nauczyć?

Sami mieliśmy z tym szczególny problem – chyba wynieśliśmy to z domów, gdzie nie mówiło się za dużo pochwał. Trudno nam było doceniać coś w sobie. Ale zaczęliśmy wypowiadać te trudne słowa i mówić do siebie czule, np. „kochanie”. To nie było dla nas naturalne. Ale w końcu się nauczyliśmy i teraz jest to dla nas normalne. To była nasza praca. Nie przyszło nam to z łatwością, ale bardzo pomaga, żeby czuć się ciągle blisko siebie.

Ktoś może powiedzieć: jesteście dopiero 10 miesięcy po ślubie, doświadczenie macie niewielkie. Ale wy doskonale wiecie, co Kora miała na myśli, śpiewając „Kocham cię kochanie moje, to rozstania i powroty”…

Mówi się, że niektórzy przeżywają kryzysy na początku małżeństwa – my przeżyliśmy je, będąc jeszcze dziewczyną i chłopakiem. Musieliśmy mocno popracować nad sobą. Nie byliśmy pewni, czy to dobry pomysł, żebyśmy wrócili do siebie. Wiedzieliśmy, że sami nie damy sobie z tym rady, bo mamy swoje rany z dzieciństwa i różne rzeczy nieprzepracowane. Postanowiliśmy sięgnąć po pomoc. Poszliśmy na osobności do katolickiego psychologa, przepracowaliśmy nasze problemy i stwierdziliśmy, że chcemy spróbować jeszcze raz. Potem poszliśmy też razem do psychologa, żeby się dowiedzieć, jak to wszystko skleić. I tam się dowiedzieliśmy bardzo ważnej rzeczy, o podobieństwie smutków. 

Co to takiego?

Nosimy bagaż trudnych spraw z dzieciństwa. Może się wydawać, że to jest utrudnienie w budowaniu związku, ale pani psycholog pokazała nam, że pary bardzo często dobierają się, mając podobny bagaż smutków i to wcale nie jest przeszkodą. To, że mamy podobne smutki i możemy sobie nawzajem w nich pomagać, może tworzyć jakieś dodatkowe spoiwo, łączyć. Wcale nie musimy się rozstawać.

Dalej jednak zastanawialiśmy się, czy damy radę, dlatego naszym ukoronowaniem było wybranie się do Częstochowy i zawierzenie Maryi. To nam pozwoliło bez lęku wejść ponownie w ten związek. Jeśli ktoś się zastanawia, czy warto wrócić do siebie po rozstaniu, to uważamy, że tak, ale trzeba przepracować na osobności pewne rzeczy. No i dla nas to zawierzenie Maryi było czymś niesamowitym, czuliśmy tę łaskę, która na nas spłynęła i uzdolniła do tego, żeby wyzbywać się egoizmu i kochać.

https://youtu.be/vpA_73Q3UO0.

 

Trzy ołtarze małżeństwa

Bez Pana Boga by się nie udało? 

Jest dla nas bardzo ważny w relacji, bez Niego byłoby ciężko. Należymy na co dzień do wspólnoty, codzienna modlitwa to też jest nasz stały punkt – dziękujemy za to, co wydarzyło się w ciągu dnia i prosimy o wsparcie w sprawach, które są dla nas ważne. Staramy się też raz na jakiś czas robić domowe uwielbienie, kiedy dziękujemy i uwielbiamy Pana Boga za to, co dla nas robi, jak nam pomaga na co dzień, powierzamy mu smutki, jeśli coś się dzieje w naszej relacji, oddajemy Mu to, co się dzieje między nami i to bardzo, bardzo nam pomaga.

Modlitwa jest – oprócz stołu i łoża – jednym z trzech ołtarzy małżeństwa. U was jest jeszcze ołtarz wspólnego muzykowania…

K: To może mąż opowie, bo to jego konik (śmiech)

B: Muzyka to moja pasja od dawna. Karola od zawsze lubiła śpiewać, ale nie była zaangażowana tak jak ja. Teraz ją wciągam, staramy się coś nagrywać, we wspólnocie udzielamy się muzycznie. Te uwielbienia, które od czasu do czasu robimy w domu, też są ze śpiewem, gitarą.

K: Warto w małżeństwie tworzyć takie własne „ołtarze”, czyli rzeczywistości, które nas łączą i zbliżają do siebie.

Chodzicie też razem po górach, co widać na YouTubie. Macie jeszcze jakieś wspólne pasje?

Na pewno psychologia relacji. Lubimy jeszcze razem jeździć na rowerze, na nartach…

I rozmawiać!

Bo rozmowa to jest idealny sposób na randkę! Jak nie ma co robić, to zawsze można porozmawiać! (śmiech)



Czytaj także:
Stół – jeden z trzech elementów chrześcijańskiego małżeństwa



Czytaj także:
Łóżko – jeden z trzech elementów chrześcijańskiego małżeństwa



Czytaj także:
Ołtarz – jeden z trzech elementów chrześcijańskiego małżeństwa

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.