separateurCreated with Sketch.

To naprawdę bardzo ważne. Lekarz o zaleceniach na czas walki z koronawirusem

MYCIE RĄK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative

To z pewnością trudna próba, wymagająca cierpliwości i radykalnej zmiany stylu życia. Ale zdecydowanie w tym momencie konieczna.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Koronawirus to od kilku tygodni najważniejszy temat. Powraca w rozmowach i informacjach medialnych. Codziennie pojawiają się kolejne ograniczenia, być może nie do końca zrozumiałe. Nie ma przecież jeszcze bardzo wielu przypadków zachorowań… Z drugiej strony: bardzo wiele jest w nas niepokoju, manifestującym się choćby w robieniu na zapas dużych zakupów spożywczych czy higienicznych, także w popularności katastroficznych informacji czy… proroctw i przepowiedni. Nic dziwnego: obecna sytuacja to dla nas nowość. Niemniej: tylko spokój może nas uratować. Spokój, ale także przestrzeganie zaleceń. To naprawdę bardzo ważne.

 

Jak się zarażamy?

Fakty są takie. Wirus rozprzestrzenia się głównie drogą kropelkową, to znaczy znajduje się w drobinkach płynu, które wyrzucamy z siebie, kaszląc, kichając, ale także po prostu mówiąc. Drobinki te jakiś czas mogą unosić się w powietrzu, ale także osiadają na powierzchniach wokół nas. Na rękach, ubraniu, uchwytach, pulpitach… Najczęściej nie tyle je wdychamy, co przenosimy na siebie za pomocą rąk. Stąd podstawowe zalecenie mycia lub dezynfekowania dłoni. Jeśli chodzi o drobinki krążące w powietrzu, to mówi się o zasięgu do dwóch metrów. Innymi słowy: jesteśmy narażeni, jeśli przebywamy w towarzystwie osoby zakażonej bliżej niż dwa metry przez co najmniej 15 minut. Niestety, osoba zakażona może nie wiedzieć, że nią jest, nie mieć (jeszcze) żadnych objawów, a mimo to zarażać.

 

Jaki jest sens kwarantanny?

Nowy koronawirus nie jest dla większości z nas groźny. Znaczna większość zakażonych będzie miała niewielkie objawy, a ich organizm szybko zwalczy wirusa. Niestety, kilkanaście do dwudziestu procent zachoruje ciężko, a z tych, którzy zachorują, kilkanaście procent umrze, przede wszystkim z powodu ciężkiego zapalenia płuc.

Zagrożeni są ludzie starsi, z chorobami serca i płuc, także z cukrzycą i palący papierosy. Problem podstawowy polega na tym, że nie mamy im jak pomóc. Nie możemy ich zaszczepić, jak na grypę – nie istnieją jeszcze szczepionki. Nie mamy leków, które pozwalałyby zwalczyć chorobę. Owszem, z powodzeniem stosowano gdzieniegdzie leki hamujące reakcję zapalną w płucach, jeden z tych leków dopuszczono nawet do stosowania w Polsce, jest to jednak tylko lek wspomagający. Ostatecznie organizm musi pokonać wirusa sam. W tej chwili jedynym sposobem obrony najsłabszych jest zmniejszenie ryzyka ich zarażenia.

Taki jest podstawowy sens izolowania osób chorych lub choćby podejrzanych o zakażenie. Taki jest sens kwarantanny. Taki jest sens wszystkich nałożonych ostatnio ograniczeń: im mniej się przemieszczamy, im mniej się spotykamy, im mniej jest możliwości bliskich kontaktów, tym mniej zarażonych, tym mniej poważnie chorych, tym mniej zmarłych. Każdy lub niemal każdy z nas ma przecież w swoim otoczeniu osoby starsze, chore czy z zaburzeniami odporności. Nie chcemy, żeby zachorowały – mogą sobie nie poradzić.

 

Najbardziej typowe objawy

Z drugiej strony trzeba pamiętać, że wczesna wiosna to sezon na infekcje, a jakby tego było mało, intensywnie pylą już drzewa. Alergicy zaczynają kichać, chorym na astmę nasila się kaszel i duszność. Nie można wszystkich wysłać do szpitali zakaźnych, już nawet nie tylko dlatego, że natychmiast zabraknie w nich miejsca (o testach nie wspominając), ale zwyczajnie dlatego, że to jednak narażenie na kontakt z wirusem. Trzeba zatem spróbować rozdzielić tych, których podejrzewamy o zakażenie nowym koronawirusem od tych, którzy po prostu są przeziębieni albo mają alergię. Temu służą algorytmy i testy.

Od początku, od pierwszych prac chińskich lekarzy (bardzo szybko publikowały je czołowe światowe pisma medyczne) wiadomo, że najbardziej charakterystyczne dla tego wirusa objawy to gorączka, suchy kaszel i duszność. Wszystkie inne związane z przeziębieniem dolegliwości, typu katar czy ból gardła, choć się zdarzają, to jednak rzadziej. Stąd najpoważniej traktowane są osoby, które mają te kluczowe objawy. Z nieco mniejszą uwagą ci, którzy mają mniej charakterystyczne dolegliwości lub nie mają ich wcale. Ważne: dotyczy to osób, które podejrzewamy o kontakt z wirusem, to znaczy takie, które w ciągu ostatnich dwóch tygodni wróciły z zagranicy lub miały kontakt z osobą zarażoną. Te osoby są – co do zasady – izolowane na dwa tygodnie, by nie przekazały infekcji dalej. Te, które mają najbardziej typowe objawy, a zatem są najbardziej podejrzane o chorobę, są kierowane do szpitala zakaźnego i mają wykonywane testy.

 

Z miłości do bliźniego

Co najmniej od pierwszej poznańskiej pacjentki, niestety już nieżyjącej, wiemy, że wirusem można zakazić się w Polsce, nie wyjeżdżając. Kilka dni później potwierdziło ten fakt WHO, pisząc że w naszym kraju zachodzi lokalna transmisja wirusa. Przypomnę: mogą zarażać ludzie niemający żadnych objawów. Dlatego sanepid zaleca również, by wykonywać test na obecność wirusa u każdej osoby, u której stwierdza się ciężką infekcję układu oddechowego, której przyczyna nie jest dla nas oczywista, nawet jeśli nic nie wiadomo o potencjalnym narażeniu. Po pierwsze, daje to szansę włączenia leków wspomagających. Po drugie: chroni innych pacjentów i personel medyczny. Późno rozpoznane zakażenie może spowodować zakażenie (i kwarantannę) całego szpitala. Mieliśmy już niestety takie przypadki.

Podobny efekt może wywołać osoba, która “zapomni” powiedzieć, że wyjeżdżała zagranicę, miała kontakt z osobą, która wróciła albo taką, o której wie, że jest podejrzana o zakażenie.

Nie sposób nie nawiązać do ogłoszonej przez wielu biskupów dyspensy od uczestnictwa w niedzielnej mszy świętej, ograniczania liczby jej uczestników lub wprowadzania wręcz zakazu jej odprawiania z ludem. To dla nas wszystkich bardzo trudne, zwłaszcza że przeżywamy obecnie Wielki Post. Niemniej te zarządzenia naprawdę są konieczne.

W przestrzeni liturgicznej praktycznie nie ma możliwości uniknięcia kontaktu, który przez sanepid definiowany jest jako bliski. Jest nim nie tylko podanie ręki czy kontakt z wydzielinami osoby chorej (kaszel, ślina), ale także samo przebywanie w odległości mniejszej niż dwa metry przez co najmniej 15 minut. Warto też zwrócić uwagę, co znaczy według sanepidu kontakt bliski w środkach transportu zbiorowego (to pod pewnymi względami sytuacja podobna). Otóż są to osoby zajmujące dwa miejsca – w każdym kierunku – od osoby zakażonej, a w przypadku jej przemieszczania się wszyscy w danej sekcji pojazdu lub nawet w całym pojeździe. Przełóżmy to na nasze warunki: co trzecia ławka może nie pomóc, przecież się przemieszczamy, choćby podchodząc do Komunii świętej.

I znów: możemy nie wiedzieć, że jesteśmy chorzy. A obok nas mogą siedzieć osoby starsze i schorowane. Takich zapewne jest większość. Szacunek dla ich życia wymaga nałożenia ograniczeń.

Jak długo to będzie trwać? Na razie mowa jest o dwóch tygodniach. Tyle trwa okres wylęgania wirusa. Nie potrafię powiedzieć, czy to wystarczy. Z pewnością zależy to też od naszego przestrzegania narzuconych zakazów. Nie dlatego, że wszyscy jesteśmy w sytuacji śmiertelnego zagrożenia, bo zdecydowanie nie jesteśmy, ale dlatego, że musimy chronić najsłabszych.

To z pewnością trudna próba, wymagająca cierpliwości i radykalnej zmiany stylu życia. Ale zdecydowanie w tym momencie konieczna.


LEKARZE
Czytaj także:
Są na pierwszej linii frontu walki z koronawirusem! Tak ludzie wspierają lekarzy


CORONAVIRUS
Czytaj także:
Koronawirus: modlitwa za chorych ułożona przez lekarkę

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!