Jak nastolatki znoszą “lockdown” podczas epidemii? Lepiej, niż można było się spodziewać. Gdzie szukają wsparcia? U rodziców. Tak przynajmniej pokazuje raport z badania przeprowadzonego wśród młodzieży.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Dają radę
Instytut Profilaktyki Zintegrowanej przeprowadził 2-7 kwietnia wśród nastolatków (13-19 lat) sondaż internetowy, w którym zapytał ich o to, jak przeżywają epidemię i związane z nią trudności, jakie wsparcie otrzymują oraz czy to wsparcie jest wystarczające.
Większość (69%) młodych ludzi stwierdziła, że ich samopoczucie jest zdecydowanie dobre lub raczej dobre (pytanie brzmiało: „Jakie jest najczęściej twoje ogólne samopoczucie w czasie epidemii?”, a do wyboru były cztery odpowiedzi: „zdecydowanie złe”, „raczej złe”, „raczej dobre”, „zdecydowanie dobre”). Trzy czwarte uznało, że dobrze radzi sobie w obecnej sytuacji. Grupa młodzieży, która podczas pandemii czuje się raczej źle (26%) lub zdecydowanie źle (6%), jest relatywnie niewielka.
Co boli?
Co najbardziej doskwiera nastolatkom podczas epidemii? 78% wskazało brak spotkań z przyjaciółmi, rówieśnikami, chłopakiem lub dziewczyną albo innymi dorosłymi niż rodzice. Wbrew stereotypowi, że dzisiejsza młodzież „żyje w internecie”, kontakt w sieci nie jest w stanie zastąpić im bezpośrednich interakcji.
Drugą poważną uciążliwością jest brak możliwości wychodzenia z domu (62% odpowiedzi) oraz wynikające z tego: brak ruchu (53%), brak możliwości uprawiania sportu (42%) i nuda (50%). Chłopcom dokucza to wszystko bardziej niż dziewczętom.
W wysokim stopniu uciążliwa jest nauka zdalna – 63% dzieciaków uznało ją za „dość mocno uciążliwą” albo „bardzo mocno uciążliwą”. Sporo nastolatków skarży się też na to, że dorośli nie doceniają ich obciążenia nauką i zlecają im za wiele prac w domu.
Młodzi ludzie pytani o negatywne odczucia, których częstość wyraźnie zwiększyła się w czasie epidemii, wskazali: nerwowość i poirytowanie (zaznaczyło je 63% badanych dziewcząt i 48% chłopców), brak energii (61% dziewcząt, 51% chłopców), osamotnienie (57% dziewcząt, 45% chłopców), obawy (53% dziewcząt, 28% chłopców) i smutek (50% dziewcząt i 52% chłopców). Maturzyści skarżą się na to wszystko częściej niż inni uczniowie.
Tylko jedna czwarta młodych ludzi obawia się zakażenia koronawirusem.
Oto kilka wypowiedzi:
Praktycznie cały dzień spędzam prze komputerem bo nauczyciele jak szaleni zadają zadnia często z materiału którego wcześniej nie wytłumaczą i bardzo bolą oczy i kręgosłup od siedzenia tyle czasu przy biurku. [pisownia oryginalna]
Widzę jak zamykam się w sobie pod kątem rozmowy z ludźmi z poza mieszkania. Np. znajomi przez telefon, na e-lekcjach boje się powiedzieć „obecna”. [pisownia oryginalna]
Czytaj także:
6 sposobów dla rodziców, jak wspierać dzieci podczas epidemii koronawirusa
Przemoc
W najgorszej sytuacji znalazły się nastolatki niepełnosprawne, cierpiące na choroby przewlekłe i objęte przymusową dwutygodniową kwarantanną. Ich problemom badacze poświęcili osobny raport.
Osoby pracujące z młodzieżą biją na alarm, że w czasie epidemii szczególnie ciężko jest dzieciakom w domach, w których występuje przemoc i inne problemy, np. alkoholizm, ubóstwo, niezaradność życiowa. Teraz, kiedy spędzają one całe dnie w dysfunkcyjnym środowisku, znalazły się jakby w potrzasku. Np. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę, która prowadzi telefon zaufania dla dzieci i młodzieży, odebrała w lutym 118 telefonów na temat przemocy, a w marcu aż 506. Każde dziecko bite czy głodzone zasługuje na wsparcie i dostrzeżenie jego problemów (w Aletei również ukaże się wkrótce obszerny materiał na ten temat) – tak samo jak każda osoba, która wybrała w ankiecie IPZIN opcję, że czuje się źle. Jednak wniosek z tego badania jest taki, że epidemia nie wpłynęła na pogorszenie się samopoczucia większości młodzieży.
Przypomnijmy – w momencie, kiedy robiono sondaż, od 3-4 tygodni trwał „lockdown” – dzieci nie chodziły do szkoły, nie spotykały się ze znajomymi i spędzały całe dnie zamknięte w domach (Na marginesie – 55% respondentów zaznaczyło, że mieszka w 3- lub 4-osobowych gospodarstwach domowych. To pokazuje, jak maleńkie są dzisiaj polskie rodziny). W wielu rodzinach pojawiły się obawy o stan finansów. Gdyby nastolatki, zapytane o samopoczucie, w większości wybrały głównie odpowiedzi: „złe” albo „bardzo złe”, pewno nikogo by to nie zdziwiło. Jest jednak inaczej.
Szczęście w nieszczęściu
Badanie pokazało, że ponad połowa (53%) młodzieży dostrzega, że epidemia, pomimo różnych problemów, przyniosła jakieś pozytywne zmiany w funkcjonowaniu ich rodzin. Przede wszystkim domownicy zaczęli spędzać razem więcej czasu, częściej rozmawiać i podejmować wspólnie różne aktywności.
IPZIN zapytał też młodzież o najważniejszych przewodników życiowych. Myślicie może, że w czołówce znaleźli się youtuberzy i instagramerzy? Ależ skąd! 76% wskazało mamę, a 63% – tatę. A potem długo, długo nic… 20% wymieniło babcię, połowa mniej – dziadka. Po kilkanaście albo kilka procent dostali: kuzyn albo kuzynka, osoba duchowna, nauczyciel, ciocia, trener, wujek itd. Podobne wyniki pojawiają się od lat w takich badaniach.
Na pytanie: „Czy masz poczucie, że wsparcie przewodników życiowych jest dla ciebie w obecnej sytuacji wystarczające?” pozytywnie odpowiedziało aż 79% pytanych. 68% dzieci i młodzieży ma poczucie, że jest wysłuchana i zrozumiana. To bardzo istotne – komentują autorzy badania – bo poczucie wysłuchania i zrozumienia przez rodziców w rozmowach o ważnych sprawach jest kluczowym czynnikiem chroniącym młodzież przed depresją i myślami samobójczymi.
Czytaj także:
Dlaczego nastolatki nie ufają rodzicom? Co można z tym zrobić?
Rodzicu, doceń się!
Psycholodzy i pedagodzy od lat podkreślają, że rodzice nastolatków często nie doceniają tego, jak ważni są dla swoich dzieci (np. Fundacja Mamy i Taty poświęciła kiedyś temu osobną kampanię). Ponieważ młodzi ludzie niekiedy „pyskują” i zarzucają rodzicom, że ci „się czepiają” i „się nie znają”, dorośli uznają niekiedy, że już odegrali swoje role w ich wychowaniu. Tymczasem za skrzywionymi minami i przesadnym krytycyzmem kryje się potrzeba bliskości, porozumienia i umiejętnego wprowadzania w meandry świata. Tyle że te potrzeby są inaczej manifestowane niż 10 czy 5 lat wcześniej.
Szkoda, że wielu rodziców właśnie wtedy dezerteruje. Janusz Wardak, lider Akademii Familijnej, obserwuje ten niepokojący trend zwłaszcza wśród ojców. Kiedy dzieci są małe, coraz więcej tatusiów przewija je, kąpie, ubiera – co dla niektórych bywa wręcz niebotycznym wyzwaniem. Tuż po porodzie spędzają z żonami i dziećmi całe dnie w szpitalu – czasem bez wyraźnej potrzeby, bo młoda mama i noworodek głównie wtedy śpią. A kilkanaście lat później, kiedy od ich wsparcia zależą znacznie ważniejsze rzeczy niż czysty śliniak, wycofują się.
Wielu Polaków podczas epidemii bardziej doceniło życie rodzinne. Gołym okiem widać też, że np. wzrosło zainteresowanie edukacją domową. Czy to niełatwe doświadczenie pomoże też nam, dorosłym, zrozumieć, jak ważni jesteśmy dla swoich nastolatków?