Według mądrych uczonych kryzys małżeński pojawia się w każdym, nawet najlepszym małżeństwie. Nie ma co się łudzić, że was to ominie. Być może brzmi to mało pozytywnie, ale jak dobrze się do niego zabierzemy, to możemy wyciągnąć z niego samo dobro dla wzmocnienia naszej małżeńskiej relacji.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Co ciekawe, samo słowo „kryzys” w niektórych kulturach oznacza wręcz coś pozytywnego. Pochodzi z greki (krisis) i tam oznacza ono punkt zwrotny, zmagania, ale również wybór, podejmowanie decyzji, wyjaśnienie. Z kolei w języku chińskim na określenie słowa „kryzys” używa się dwóch znaków. Jeden oznacza zagrożenie, a drugi szansę i nowy początek.
Bardzo ciekawe, że etymologia słowa kryzys wskazuje na pewne zmaganie, ale również wybór, wyjaśnienie. Podobnie zresztą z chińskiego kryzys może być zagrożeniem, ale równie dobrze, jeśli odpowiednio nim zarządzimy, może stać się nowym początkiem.
Zdiagnozujcie przyczynę
Nie każdy kryzys małżeński to spektakularne i traumatyczne wydarzenie, jakimi są: zdrada, uzależnienie jednego z małżonków, utrata dziecka, bądź brak możliwości zajścia w ciążę. Często kryzysy małżeńskie to także miesiącami czy wręcz latami zaniedbywana relacja. Żyjemy szybko, zawodowo coraz więcej się od nas wymaga, świat też nie pozostawia suchej nitki, „krzycząc” wręcz, że mamy się dokształcać, być aktywnymi i atrakcyjnymi na rynku pracy, uprawiać sport, zdrowo się odżywiać, dbać o siebie… i wiele innych.
OK, to wszystko jest ważne i nie ma w tym nic złego, pod warunkiem, że potrafimy znaleźć w tym zdrowy umiar. Kolejną przyczyną może być wciąż nieodcięta pępowina jednego z małżonków od rodziców, którzy mimo szczerych chęci mają decydujący głos w życiu naszej rodziny, która jakby nie patrzeć, jest już oddzielnym bytem.
Na początek warto ustalić, gdzie tkwi problem – musimy jednak pamiętać, że każdy nazwany problem, czy to uzależnienie, zdrada, oddalenie się od siebie, to wierzchołek góry lodowej, pod którym kryją się kolejne warstwy, które najlepiej z pomocą obiektywnego specjalisty odkrywać, nazywać i porządkować.
Ustalcie strategię walki z problemem
Trudno stanąć do walki z wrogiem, nie mając jakiejś strategii czy planu. Nie wyobrażam sobie, żeby wojska stawały do walki z przeciwnikiem bez wcześniej ustalonych zasad i planu. Oczywiście, w trakcie może on być zmodyfikowany na potrzeby sytuacji, aczkolwiek stanowi pewien punkt wyjścia.
Jak sytuacja małżeńska jest bardzo skomplikowana i trudna, dużo w niej zranień i emocji, to lepiej skorzystać z pomocy mediatora bądź mediatorów małżeńskich. Sami z żoną na początek naszego małżeńskiego kryzysu, dokładnie dwa lata temu, zaczęliśmy pracę od mediacji.
Mediacje pomagają zachować wszystkie istotne zasady dialogu, ponadto specjaliści zadają dodatkowe pytania, które objaśniają już na starcie niektóre wątki. A co najważniejsze, wychodzimy z mediacji z gotowym planem działania – spisanym w punktach na kartce, z datami realizacji.
Nie bójcie się korzystać z pomocy specjalistów
Jesteśmy z żoną osobami wierzącymi, należymy do wspólnoty, widzieliśmy wiele cudów u naszych braci we wspólnocie czy w naszym małżeństwie. Mamy jednak wrażenie, że czasem my – katolicy, myślimy, że Pan Bóg sam uleczy nasze zranienia, naprawi winy wyrządzone w naszym małżeństwie i ogólnie ogarnie temat za nas.
Mamy świadomość tego, że Bóg jest cudotwórcą, jest w stanie uczynić wszystko. Ale wiemy też, że to nie On podejmuje decyzje w małżeństwie o zdradzie, kłamstwach, poniżaniu współmałżonka czy sięganiu po kolejny kieliszek bądź wizycie u bukmachera, kiedy na koncie grubo pod kreską.
Ważną rzeczą w kryzysie małżeńskim jest to, co powyżej – stanięcie w prawdzie, nazwanie problemu, konkretny plan działania i zamiana poczucia winy w poczucie odpowiedzialności. Czyli mówiąc kolokwialnie – nawaliłem, więc muszę to naprawić. Nie tylko setkami wizyt w kościele, pielgrzymkami czy innych pobożnościami – choć to wszystko jest bardzo ważne i potrzebne, ale także ciężką pracą, aby odbudować małżeństwo. Przecież nawet dobry rachunek sumienia zakłada w swej istocie zadośćuczynienie win. Św. Ignacy z Loyoli zapewne podsumowałby to tak: „Módl się tak, jakby wszystko zależało od Boga, a działaj tak jakby wszystko zależało od ciebie”.
Pan Bóg posługuje się ludźmi. Może obrócić wszystko w dobro, tylko musimy stworzyć Mu do tego warunki, podejmując odpowiednie kroki, np. korzystając z pomocy specjalistów.
Przebacz… i proś o przebaczenie
Przebaczenie jest niezbędnym etapem zdrowienia relacji małżeńskiej. Nie jest ono łatwe ani automatyczne, w sensie, że ktoś nas przeprasza, a my od razu jesteśmy gotowi wybaczyć. Bywa, że trwa to miesiącami, a nawet latami. Ważne, żeby tego pragnąć, jak również pragnąć dobra współmałżonka. Praca nad relacją, wspólna oraz indywidualna modlitwa przyniosą owoce… Mówi się, że przebaczenie jest łaską, trzeba się na nią otworzyć poprzez szczere pragnienie przebaczenia, jak również trud włożony w odbudowanie małżeńskiej relacji i zaufania.
Kryzysy małżeńskie są czasem bardzo skomplikowane, trudne, bolesne i choć na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma co zbierać, to trzeba pamiętać o tym, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Wszystko jednak zależy od tego, jakie podejmiemy kroki i decyzje, czy staniemy do walki z problemem, czy ze sobą nawzajem? Czy wybierzemy dobro naszego małżeństwa i odwrócimy się od tego, co doprowadziło do kryzysu czy zastosujemy ucieczkę?
Wszystkim małżonkom, którzy obecnie przeżywają trudności, życzymy odwagi do stawania do walki o małżeństwo. To może nie będzie łatwa walka, ale pamiętajmy, że może być szansą, nowym początkiem.
Czytaj także:
Co nam mówią życiowe kryzysy? Tak widział je ten lekarz i filozof
Czytaj także:
5 kryzysogennych tematów małżeńskich