Zespół Münchhausena jest zaburzeniem psychicznym, formą wykorzystywania dzieci. Ofiarami są najczęściej małe dzieci, nie wszystkim udaje się przeżyć. Wstrząsająca historia Julie Gregory pokazuje, z jakimi problemami fizycznymi i emocjonalnymi muszą się zmierzyć dorosłe ofiary MSBP (Münchausen syndrome by Proxy).
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z czasów dzieciństwa Julie Gregory pamięta jedynie lekarzy. Ciągle było z nią coś nie tak. Miała kłopoty z sercem, nikt nie potrafił jej pomóc i postawić właściwej diagnozy. Jej matka zaś zawsze była zdeterminowana, by udowodnić dziecku kolejną chorobę. Przez wiele lat matka Julie woziła ją od lekarza do lekarza. Gdy nikt nie potrafił znaleźć choroby, matka Gregory wpadała w złość i agresję. Wychodziła z gabinetu i odgrażała się, że znajdzie innego lekarza.
Choroba matki
Julie miała 13 lat, gdy została zabrana do szpitala. Do tego czasu odbyła setki wizyt lekarskich. Pielęgniarka poinformowała dziewczynkę, że czeka ją operacja – cewnikowanie serca. Wówczas Julie zerwała się ze stołu i krzyczała: „Moja mama to wymyśla!”. Dopiero z czasem Gregory zrozumiała, że to jej matka wymyśla te wszystkie choroby i skrupulatnie planuje kolejne wizyty u lekarzy.
Jako dorosła kobieta pierwszy raz usłyszała o zastępczym zespole Münchhausena. To schorzenie psychiczne, w którym opiekun (zazwyczaj matka) udaje, wymyśla, czy wręcz powoduje choroby u swojego dziecka, celem zwrócenia uwagi, wywołania współczucia, pochwały ze strony innych ludzi czy personelu medycznego.
Pozornie troskliwa i wydawałoby się kochająca matka wywołuje u dziecka objawy chorobowe lub je nasila. Robi to świadomie, systematycznie, nie chce, by ktoś ją zdemaskował. Źródłem problemu jest nieprawidłowa relacja rodzica z dzieckiem, które wykorzystywane jest jako narzędzie do kontroli i zaspokajania swoich potrzeb. Rodzic nie odczuwa bliskich więzi z dzieckiem i tak naprawdę nie przejawia do niego wyższych uczuć.
Piekło, które zgotowała dziecku własna matka
Julie Gregory po latach przyzna, że jest wdzięczna za to, że w porę udało jej się uciec z domu, że nie umarła, ani nie usunięto jej żadnych narządów. Takie sytuacje wcale nie rzadko się zdarzają. Przed cewnikowaniem serca uratowała ją diagnoza lekarza, który odmówił przeprowadzenia operacji. Nie zauważył bowiem żadnych odchyleń.
Przez wiele lat nikt nie chciał uwierzyć Julie. Nikt nie potrafił zrozumieć, że matka, jako najbliższa dla dziecka osoba, może być przyczyną utraty wagi, znerwicowania, niewyjaśnionych bólów i migren. Jako dziecko Julie każdego poranka budziła się radosna, pełna życia. Czuła się dobrze. Matka zaś patrząc na nią, mówiła: „Źle wyglądasz! Jesteś chora i musimy koniecznie dziś pojechać do lekarza!”. Odmawiała jedzenia, zmuszała do wielogodzinnej pracy na małej rodzinnej fermie. Wszystko po to, by maksymalnie osłabić swoją córkę. Dzieci w szkole pytały ją, czy choruje na anoreksję. Julie była strasznie chuda i blada. Kołatanie serca, osłabienie były objawami głodu, a nie choroby.
Ojciec Gregory nic nie robił z tym, że jego żona niszczy ich dziecko. Zainteresowany był jedynie pracą i siedzeniem przed telewizorem. To był jego świat. Często sam wymierzał okrutne kary swoim dzieciom, byle tylko mieć spokój od żony i jej spazmów.
Rodzina mieszkała w Ohio, w odizolowanym rejonie stanu. W pobliżu nie było nikogo. Nie było sąsiadów, a więc i świadków tego złego, co się działo w tej rodzinie. Latami Julie otrzymywała lekarstwa, które nie leczyły żadnej z wymyślonych chorób. Czasami otrzymywała o wiele więcej dawek niż zalecił lekarz. Czuła się po nich słabo.
Pokaż im, że jesteś chora
W wieku 23 lat opuściła dom i dopiero wtedy usłyszała o zespole Münchhausena na jednej z lekcji psychologii w colleage’u. Jej matka nigdy nie przyznała się do winy. Jako dorosła kobieta July musiała na nowo nauczyć się swojego ciała. Unikała lekarzy, nie potrafiła im zaufać. Przełom nastąpił w czasie, gdy była w zagrożonej ciąży. Miała niezdiagnozowaną dotąd cukrzycę. Dopiero wtedy uwierzyła, że lekarze mogą jej pomóc.
Przejmujący jest opis, gdy matka z córką siedzą pod gabinetem. Julie jest czwarta w kolejce. Od rana nic nie jadła, nie pozwolono jej. Matka dziewczynki jest podekscytowana, poprawia na ustach szminkę. To właśnie podczas tej wizyty miała zasugerować lekarzowi operację na otwartym sercu swojej córki. Kobieta rzuca Julie ostrzegawcze spojrzenie, że ma się bardzo źle czuć i prosić lekarza, by w końcu jej pomógł. „Pokaż im, jak jesteś chora i przejdźmy do sedna, ok?” – powtarzała.
Po wielu latach Julie zdecydowała się opisać swoją historię i wydać książkę. Opowiada swoje losy, dziecka, które było zabijane przez swoją matkę. Kolejne strony autorskiej publikacji to wewnętrzny dramat osoby, która przeżywa ból, cierpienie i poświęca się do granic możliwości, byle tylko uszczęśliwić swoją matkę.
Źródła: theshir.cafemom.com, J. Gregory, Mama kazała mi chorować, Warszawa 2017
Czytaj także:
Twoje dziecko od małego wpatruje się w ekran? Może mieć zaburzenia poznawcze i rozwojowe
Czytaj także:
Kompleks Boga. Zaburzenie, na które cierpi szatan i niektórzy ludzie