Poznali się na rekolekcjach oazowych. Dla niego dinozaury to chleb powszedni. Ona, polonistka, wymyśla gry rodzinne. Mają trzy córki i synka. W życiu kierują się zasadami, które spisali wspólnie i nazwali „Misją Sulejów”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Aleksandra i Tomasz Sulejowie są małżeństwem z 17-letnim stażem. Poznali się na rekolekcjach oazowych. – Ja byłam uczestniczką trzeciego stopnia rekolekcji, Tomek zaś animatorem – wspomina w rozmowie z Aleteią Aleksandra Sulej. Obecnie małżonkowie działają w Domowym Kościele.
Ich znajomość zapowiadała się obiecująco do tego stopnia, że Aleksandra zaczęła odmawiać Nowennę do św. Józefa za ich wspólną relację. Modlitwa miała zakończyć się 1 maja, we wspomnienie św. Józefa Robotnika.
W dzień zakończenia modlitwy Aleksandra i Tomasz dojechali nocnym pociągiem do Przemyśla, gdzie się poznali. Tam uczestniczyli we mszy świętej w katedrze. W kolejce do komunii świętej ustawili się jako ostatni. Kapłanowi pozostał jeden komunikant. Przełamał więc hostię na pół. – To było dla nas wzruszające doświadczenie jedności – wspominają. Po Eucharystii, w kaplicy Najświętszego Sakramentu Tomasz oświadczył się.
Bóg na pierwszym miejscu
W narzeczeństwie, ale również i w małżeństwie, czują obecność Boga. – Staramy się na Bogu budować nasze życie. W trudnościach powierzamy się Jemu, a w radościach dziękujemy Mu za Jego błogosławieństwo, za nasze dzieci, za to, jak się rozwijają i jakie mają talenty. Wierzymy, że to co mamy, jest Jego darem – mówią zgodnie.
Są dla siebie wsparciem. Tomek pomaga żonie w prowadzeniu domu, chociaż dużo podróżuje po kraju i świecie. Zresztą, wyjazdy zawdzięcza swojej żonie. Gdy go nie ma, to właśnie ona dźwiga ciężar prowadzenia domu i organizacji życia rodzinnego.
On szuka dinozaurów, ona tworzy gry
Tomek jest paleontologiem i przez wiele lat był szefem Muzeum Ewolucji Instytutu Paleobiologii PAN. Aleksandra jest twórczynią gier.
Rodzinna gra „Pytaki” zrodziła się z potrzeby chwili. Aleksandra była odpowiedzialna za prowadzenie spotkania mam grupy przedszkolnej, do której należą jej dzieci. By jakoś zainicjować rozmowę, przygotowała karteczki z pytaniami i włożyła je do szklanej misy. Każda z obecnych osób losowała karteczkę i odpowiadała na pytanie.
– To doświadczenie było dobre i budujące. Pomyślałam, że taki system mógłby się sprawdzić także w rodzinie – tłumaczy Aleksandra. Potem podzieliła się pomysłem ze znajomym księdzem i kilka zestawów gry pojawiło się na festynie parafialnym. Dochód z jej sprzedaży został przeznaczony na cele duszpasterstwa rodzin. Aleksandrze zaczął się jednak marzyć poważniejszy projekt. Do pomocy graficznej i związanej z drukiem włączyli się znajomi.
Co ciekawe, w tej grze nie można przegrać. Wręcz odwrotnie – można wygrać miłość oraz pogłębienie relacji. Trudności tylko motywowały Aleksandrę. Widziała w projekcie sens i nie pomyliła się.
Gra zachwyca prostotą. Okrągłe żetony w płóciennym woreczku mają moc.
Z pytań rodzą się dyskusje i dialog, który czasem nawet między członkami rodziny trudno rozpocząć.
Czytaj także:
„Pytaki” – niezwykła rodzinna gra z potrzeby serca
Niejedno małżeństwo zostało uratowane
Gra uratowała już niejedno małżeństwo i ułatwiła wyznanie miłości oraz nazwanie emocji. – Proste pytania pozwalają się ludziom otworzyć i motywują do pracy nad sobą. Dostaję mnóstwo wiadomości od ludzi i to jest dla mnie niezwykle budujące – wyjaśnia Aleksandra.
Kobieta dobrze się czuje, gdy podczas rozmów nie są poruszane jedynie powierzchowne sprawy, ale nieco głębsze, które służą lepszemu poznaniu drugiego człowieka. To dla Aleksandry bardzo ważne aspekty komunikacji.
Niebawem pojawi się jej kolejna gra – „Gra wstępna”. Czy na tym koniec? Aleksandra zapewnia, że nie. – Mam dużo pomysłów i wierzę, że będę je stopniowo realizowała – tłumaczy w rozmowie z nami.
Pasje małżonków są różne, ale może można je jakoś połączyć? Zapytałam więc Aleksandrę, czy planuje grę, w której tematem przewodnim będą dinozaury.
– Czuję pociąg do gier związanych z relacjami, nie czułabym projektu związanego z dinozaurami. Naszą wspólną pasją są podróże. Cieszą nas spacery, ekspedycje górskie i doświadczanie natury – tłumaczy.
Czytaj także:
GRA WSTĘPNA – gra dla par, jakiej jeszcze nie było!
Kursy dla narzeczonych
Małżonkowie raz w roku, jesienią, prowadzą także kursy dla narzeczonych z naturalnego planowania rodziny. Skończyli dwuletnie studium życia rodzinnego na Papieskim Wydziale Teologicznym.
W ich salonie, w widocznym miejscu jest zdjęcie róż za szkłem. To „Misja Sulejów”. Na czerwonych kwiatach znajduje się tekst. Rodzina spisała tam to, co jest dla niej najważniejsze. Jest zatem punkt o Bogu, ulubionych potrawach, o porządku w domu i ogrodzie, o wspólnym spędzaniu czasu.
Czas to miłość
Ich misją są słowa: „Czas to miłość”. Z tym się identyfikują. Misję tworzyli kilka lat i zamierzają ją niebawem zaktualizować. – Jeśli się coś razem przemyśli, ustali i spisze, to łatwiej o tym pamiętać – tłumaczą Sulejowie.
Są sympatyczną i zgraną rodziną. Jak to robią, że są szczęśliwi i jaka jest ich recepta na szczęśliwe życie małżeńskie i rodzinne? – Prostej recepty, którą można wyrazić w jednym zdaniu, na pewno nie ma. Trudności przeżywamy w odniesieniu do Boga. Jak nie jest łatwo, to patrzę na Chrystusa na krzyżu. To On powiedział, żebyśmy brali swój krzyż na ramiona i uczyli się od Niego, bo to On jest cichy i pokornego serca. Patrzę więc na Niego i staram się robić tak samo – mówi Tomek Sulej.
Małżonkowie dużo czasu przeznaczają na bycie razem. Miłość i radość ze spędzanego razem czasu są dla nich najważniejsze.
Czytaj także:
Moi rodzice się rozwiedli. Czy moje małżeństwo też skazane jest na niepowodzenie? [wideo]
Czytaj także:
Kasia i Arek Aszykowie: małżeński wyjazd na misje znacznie pogłębił naszą relację [wideo]