separateurCreated with Sketch.

Prymas Wyszyński był kandydatem do tronu papieskiego. Dlaczego nie chciał zostać papieżem?

STEFAN WYSZYŃSKI

Kardynał Wyszyński podczas spotkania przygotowującego konklawe w 1963 roku.

whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Grzegorz Polak - 03.08.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Kard. Wyszyński zdecydowanie odmawia, podając pięć argumentów. Ale nazajutrz, 16 października 1978 roku, jak wynika z lakonicznych zapisków prymasa, przejmuje on inicjatywę. Staje się, używając terminologii siatkarskiej, rozgrywającym podczas konklawe.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

14 października 1978 r. do Kaplicy Sykstyńskiej wchodzi 111 kardynałów z 49 krajów. Jest wśród nich dwóch purpuratów z Polski. Nikt nie jednak przeczuwa, że za dwa dni, wskutek decyzji zgromadzonych dostojników, zmieni się bieg historii. Po latach okaże się, że również prymas Stefan Wyszyński był kandydatem do tronu papieskiego. Dlaczego zatem został wybrany kard. Karol Wojtyła, a nie on?

Śmierć Jana Pawła I po zaledwie 33-dniowym pontyfikacie jest ogromnym szokiem także dla kardynałów. Zastanawiają się, co przez to doświadczenie chciał im powiedzieć Duch Święty. Nie mają czasu na dogłębne analizy, bo termin nowego, drugiego już konklawe w roku 1978 zbliża się wielkimi krokami.

Do Kolegium Kardynalskiego dochodzi informacja o manifeście wybitnych ojców soborowych domagających się charyzmatycznego pasterza. Kardynałowie mają świadomość, że nowy papież powinien być człowiekiem o silnej, wyrazistej osobowości, który byłby zdolny zahamować kryzys w Kościele. Kryzys, który – jak zauważył założyciel Wspólnoty św. Idziego prof. Andrea Riccardi – wynika nie z zewnętrznych czynników, jak w czasach rewolucji francuskiej czy polityki państw ateistycznych, ale pochodzi z wnętrza Kościoła.

Nie do końca spełniają te wymagania dwaj główni faworyci mediów, jak również większości elektorów: z jednej strony arcybiskup Genui kard. Giuseppe Siri, który z trudem przyjmuje zmiany posoborowe inicjowane przez Pawła VI, a z drugiej – arcybiskup Florencji kard. Giovanni Benelli, gwarantujący kontynuację nauczania tego papieża.

Wojtyła powodem konfliktu z Sowietami?

Niektórzy z wpływowych kardynałów niewłoskich stawiają na kandydatów spoza Włoch. Arcybiskup São Paolo kard. Paulo Evaristo Arns oświadcza wprost, że najlepszym kandydatem byłby kard. Karol Wojtyła. O metropolicie krakowskim dużo się mówi przed konklawe w kręgach Kurii Rzymskiej.

Cieszy się tam opinią wspaniałego człowieka, zdolnego pasterza, ale nikt poważnie nie bierze pod uwagę jego kandydatury. Dlaczego? Bo – jak wspomina w wywiadzie dla PAP znakomity watykanista Luigi Accattoli – ich zdaniem „wybór papieża z kraju komunistycznego byłby wielkim zagrożeniem, bo mógłby doprowadzić do konfliktu z sowieckim systemem”.

Daleki od takiego myślenia jest arcybiskup Wiednia kard. Franz König, który jeszcze przed konklawe daje niedwuznacznie do zrozumienia, że Kościół dojrzał do tego, żeby papieżem mógł zostać nie-Włoch. Kardynał ten dobrze orientuje się w realiach socjalistycznych, bo jest pierwszym purpuratem z Zachodu, który odwiedza kraje Europy Środkowo-Wschodniej jako nieformalny przedstawiciel papieża.

Zna arcybiskupa Wojtyłę z jego wizyt w Wiedniu i swoich rewizyt w Krakowie. Ceni jego intelekt, walory moralne i talenty duszpasterskie. W rozmowach z członkami Kolegium Kardynalskiego sonduje możliwość wyboru nie-Włocha i w tym kontekście wymienia nazwisko Wojtyły, lobbując, jak byśmy dzisiaj powiedzieli, za jego kandydaturą.

Pięć argumentów prymasa

Kard. König rozmawia także na ten temat z kard. Wyszyńskim. Wedle znanej anegdoty słowa arcybiskupa Wiednia o godnym następcy św. Piotra z Polski prymas odnosi do siebie, choć jedzie na konklawe z absolutnym przekonaniem, że papieżem powinien zostać Włoch. Znane są jego wypowiedzi sprzed konklawe, zapisuje także to przekonanie w Pro memoria.

Kiedy prymas i metropolita krakowski spotkali się z innymi purpuratami przed konklawe, kard. Wyszyński zwierzył się mu, że wśród Kolegium Kardynalskiego widzi tyle nowych twarzy i wielu z nich nie zna. Kard. Wojtyła stwierdził natomiast, że zna tu wszystkich. Sami jednak byli dobrze znani purpuratom nawet z odległych krajów.

Kard. Wyszyński cieszył się sławą niezłomnego, bohaterskiego obrońcy Kościoła w państwie rządzonym przez komunistów, kard. Wojtyła, wschodząca gwiazda Kolegium Kardynalskiego, zdobył zaś uznanie jako aktywny uczestnik różnych gremiów watykańskich oraz ten, który głosił rekolekcje dla Ojca Świętego. Jak się wkrótce miało okazać, wielu kardynałów w którymś z dwóch Polaków widziało następcę św. Piotra, czego w historii Kościoła nigdy dotąd nie było. Takiej sytuacji nie przewidzieli nawet wytrawni watykaniści, którzy w gronie papabili, czyli faworytów do tronu papieskiego, nie wymienili żadnego z polskich kardynałów.

Kiedy dwaj główni faworyci włoscy blokują się nawzajem, bo żaden z nich mnie może uzyskać wymaganej większości głosów, w przerwie między głosowaniami zgłasza się do prymasa grupa elektorów z pytaniem, czy przyjąłby wybór. Kard. Wyszyński zdecydowanie odmawia, podając pięć argumentów. Nocą, pod datą 17 października (wtorek), zapisuje:

    Kiedy prymas orientuje się, że szanse metropolity krakowskiego rosną, staje się gorącym rzecznikiem jego kandydatury.

    To Jej dzieło!

    Drugiego dnia konklawe, wobec niemożności uzyskania przewagi jednego z kandydatów włoskich, kard. König podczas posiłków wymienia nazwisko kard. Wojtyły, dając do zrozumienia, że będzie na niego głosował.

    Nazajutrz, 16 października, po obiedzie, jak wynika z lakonicznych zapisków prymasa, przejmuje on inicjatywę. Staje się, używając terminologii siatkarskiej, rozgrywającym. W Pro memoria zapisuje: „Po obiedzie długa moja rozmowa z kard. Królem, a później z kard. Königiem. Nic więcej! Później z kardynałami niemieckimi. Nic więcej!”.

    Co to oznacza – wiadomo. Wymienieni dostojnicy należą do grona wpływowych purpuratów, których kard. Wojtyła ma po swojej stronie. Również arcybiskup Filadelfii zna dobrze Wojtyłę, który dwa razy gościł w USA. 8 grudnia 1967 r. – z powodu odmowy władz PRL udzielonej kard. Królowi na odwiedziny w Polsce – metropolita krakowski w jego zastępstwie odbył ingres kardynalski w Siekierczynie k. Limanowej, skąd pochodził ojciec amerykańskiego purpurata.

    Można się domyślić, że prymas Wyszyński dyskutuje z kardynałami, których nazwisko znaczy to samo, o tym, jak zmobilizować elektorów niezdecydowanych do postawienia na metropolitę krakowskiego, aby on został „królem kardynałów”, czyli papieżem. Czas poobiedniego wypoczynku jest jednak dla nich bardzo pracowity. „Czuło się ożywienie na korytarzach” – notuje kard. Wyszyński.

    „Grupa prymasa” okazuje się skuteczna, bo ósme głosowanie jest formalnością. Kard. Wyszyński przesuwa się do metropolity krakowskiego, który siedzi za nim w drugim rzędzie, i prosi go o przyjęcie wyboru. „Gdyby ks. Kardynała wybrano, proszę pomyśleć, czy nie przyjąć imienia Jana Pawła II. Dla włoskiej opinii publicznej byłoby to obrócenie na dobro tego kapitału duchowego, który zebrał Jan Paweł I” – czytamy w Pro memoria.

    Podczas homagium obaj płaczą. Prymas wspomina po powrocie do Polski w jednym z kazań: „…usta nasze niemal jednocześnie otworzyły się imieniem Matki Bożej Jasnogórskiej: To Jej dzieło! Wierzyliśmy w to mocno i wierzymy nadal”.

    Zaraz potem prymas wypowie prorocze słowa, które papież zapisze w swoim testamencie, a po latach powtórzy w Gorzowie Wielkopolskim: „Masz teraz wprowadzić Kościół w trzecie tysiąclecie”.

    Kard. Wyszyński na gorąco wyraża swój pogląd o tym, dlaczego kardynałowie opowiedzieli się za metropolitą krakowskim.

    Co mogło wpłynąć na ten wybór? Nie sposób odpowiedzieć. Być może, że obawa przed aktualnymi trzema kandydatami. Żadnego nie chciano. Gdy wypłynęło nazwisko Karola Wojtyły, miało ono równe koleje w głosowaniach. Ale, gdy trzej kandydaci tracili głosy, zyskiwał głosy kard. Wojtyła. Ale to tylko mechanika.

    Bodaj istotne było to, że Polska, mimo jarzma komunistycznego, zachowała wiarę, jedność z Kościołem, żywą religijność, którą podziwiało wielu kardynałów świata w Polsce, żywą cześć do Matki Najświętszej. Wielu powtarzało: zwycięży Matka Najświętsza. Dzień wspomnienia św. Jadwigi Śląskiej, 16 października, dla Polski był dniem chwały.

    Właściwie składano życzenia Kościołowi Polskiemu. Myślę, że obok wysokiej popularności kardynała Wojtyły na świecie ta właśnie żywa religijność wszystkim dawała wiele do myślenia. Wielu kardynałów wypowiadało to zdanie. Moja krótka odpowiedź na wszystkie strony: Polska przeżywa wiele upokorzeń i udręk – Deus exaltavit humiles [Bóg wywyższył pokornych].

    Opatrznościowy udział

    Choć prymas i papież są przekonani, że wynik konklawe to zasługa Madonny Jasnogórskiej, Jan Paweł II docenia rolę czynnika ludzkiego. Świadczy o tym, niepublikowany dotąd, jego odręczny list do kard. Wyszyńskiego z 3 listopada 1978 r., w którym Ojciec Święty dziękuje księdzu prymasowi za „tak opatrznościowy udział w ostatnim konklawe”. Oto treść tego listu:

    † Wasza Eminencjo

    Umiłowany Księże Prymasie!

    Korzystam z odjazdu Biskupa Bronisława, aby przesłać serdeczne wyrazy czci i miłości – a zarazem podziękować raz jeszcze za tak opatrznościowy udział Księdza Prymasa w ostatnim konklawe.

    Nie muszę już więcej pisać, Wasza Eminencja sam wie, o co chodzi, o czym myślę. To są drogi Boże, które tym bardziej nam się uświadamiają, im bardziej nieoczekiwanie objawia się ich zobowiązujące znaczenie. Ksiądz Prymas wie, że miał bezpośredni udział w objawieniu się tego właśnie zobowiązującego znaczenia na tle całego przebiegu konklawe, a w szczególności w dniu 16 października, w uroczystość świętej Jadwigi.

    Pragnę także raz jeszcze podziękować Waszej Eminencji, a także przez Księdza Prymasa całemu Episkopatowi Polski, wszystkim moim Braciom w biskupstwie za ich tak liczny udział w początkach nowego pontyfikatu.

    O szczegółach nie piszę. Przekazuję je wszystkie, które w tej chwili pamiętam, biskupowi Bronisławowi, który z pewnością dokładniej to powtórzy, niż można by napisać w wąskich rozmiarach tego listu.

    Nie potrzebuję też mówić, jak bardzo liczę na wsparcie duchowe, na modlitwę Waszej Eminencji i całej Polski. Wiem, że tak się dzieje – więc przede wszystkim wyrażam podziękowanie. A dziękując – przez to samo najbardziej proszę, bo taka już jest „ekonomia wdzięczności”.

    Raz jeszcze powtarzam wyrazy serdecznej czci i oddania w Chrystusie Panu i Jego Matce – naszej Jasnogórskiej Pani.

    Jan Paweł II
    3 XI 1978.

    Prymas i papież rozumieli się w pół słowa. Ale i my po przeczytaniu tego fragmentu nie mamy wątpliwości, że Jan Paweł II dziękuje kard. Wyszyńskiemu za to, że w sposób zasadniczy przyczynił się do jego wyboru na papieża.

    Prymas wyraża na gorąco przypuszczenie, że wybór papieża z Polski może „przyhamować akcję ateistyczną płynącą z ZSRR, gdy Moskwa zorientuje się, że w centralnej Europie wyrosła niespodziewanie nowa siła”. I dodaje za starcem Symeonem: „Teraz puszczasz swego sługę, Panie, ponieważ moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, które przygotowałeś przed obliczem wszystkich narodów”.

    Zanim to się stanie, prymas przeżyje chwile wielkiej chwały, kiedy podczas homagium 22 października 1978 r. papież – w bezprecedensowym geście podniesie go z klęczek i ucałuje w rękę – i kilka miesięcy później, kiedy w czerwcu 1979 r. będzie gospodarzem ze strony Episkopatu Polski pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny.

    Jest to fragment książki Grzegorza Polaka, „Najbardziej lubił nasturcje. Nieznane fakty z życia Prymasa Wyszyńskiego”, Wydawnictwo M i Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego 2020.