W XX wieku polska ziemia wydała na świat cztery niezwykłe mistyczki: św. Faustynę Kowalską, sługi Boże Leonię Nastał i Robertę Babiak oraz heretyczkę, Marię Franciszkę Kozłowską. Ich historie opowiada Tomasz P. Terlikowski w swojej najnowszej książce „Iskra wyjdzie z Polski”.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Wybrana od dziecka
Od wczesnego dzieciństwa Felicja odczuwała (tak jak św. Faustyna Kowalska czy bł. Marcelina Darowska) pragnienie życia zakonnego, od najwcześniejszych lat wiele się modliła i bardzo przeżywała praktyki religijne. Przyszła zakonnica Maria Franciszka wspominała, że już jako dziecko otrzymała od Boga szczególne zrozumienie tajemnicy Niepokalanego Poczęcia, i że ta prawda wiary napełniała ją niezwykłym zachwytem. Jako dziesięciolatka przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i już wtedy miała przysiąc Bogu, że zachowa czystość na całe życie.
Matka Felicji wspominała także, że córka od dzieciństwa miała ogromną skłonność do ascezy, już jako siedmiolatka zachowywała posty, nie jadała śniadań, by przeznaczone na nie pieniądze ofiarować na pomoc ubogim, a wreszcie unikała zabaw tanecznych.
Wielka mistyczka z ubogiego domu
Jedna z największych katolickich mistyczek urodziła się w biednym domu, gdzie ciężko pracowano, byle tylko zarobić na codzienny chleb. Tu toczyło się zwykłe, wiejskie życie religijne. Katolickie, ale proste, skupione na śpiewaniu godzinek czy innych pieśni, a także odmawianiu różańca. Helena od dziecka ciężko pracowała przy zwierzętach, bronowała pole, a także pasała krowy. Czytała także dużo książek.
Już jako mała dziewczynka odznaczała się niezwykłą pobożnością. Gdy wracała z uroczystości swojej Pierwszej Komunii Świętej, nie szła w towarzystwie innych dziewczynek, ale sama. Zapytana przez sąsiadkę, dlaczego idzie samotnie, odpowiedziała: „Ja idę z Panem Jezusem”. Te słowa okazały się dla niej prorocze.
„Żakonnicza” z Jezusem na piersi
Mała Leonia deklarowała chęć zostania „żakonniczą” już jako trzylatka. Jednak to głębokie pragnienie spotkało się ze sprzeciwem ze strony rodziny. „Nie wolno ci dać do murów klasztornych dziecka. Jeżeli postąpisz inaczej, nie masz się co spodziewać mojej pomocy” – pisał z emigracji ojciec Leonii do jej matki.
Pomimo trudności, w sercu jednak nadal była pewna swojego powołania. I to do tego stopnia, że w wieku osiemnastu lat wypaliła sobie na piersi gorącym gwoździem imię „Jezus”.
„Daję ci władzę nad moim Sercem. Czerp, ile chcesz, na korzyść dusz cierpiących w czyśćcu. Ofiaruj Ojcu Niebieskiemu moją Krew, jako spłatę długu tych świętych dusz” – mówił później Jezus do s. Leonii, dając dowód szczególnej łaski, jaką obdarzył swoją wierną służebnicę.
Wierna powołaniu
Dzieciństwo Roberty Babiak pełne było, jak sama wspominała, rozmaitych cudów i cudownych wydarzeń. Już w pierwszym roku życia bawiła się świętymi obrazkami, płakała nad Męką Pana Jezusa, miała pierwsze mistyczne widzenia, a jako czterolatka odczuwała głębokie pragnienie Komunii Świętej. Od czasu, gdy dziewczynka pierwszy raz zobaczyła zakonnice, sama chętnie bawiła się w siostrę zakonną, a nawet robiła sobie welon z fartuszka.
Gdy miała już wstępować do zgromadzenia sióstr w Starej Wsi, okazało się, że jest obiecana za żonę jednemu ze swoich kuzynów. Po pięciu latach narzeczony ostatecznie zrezygnował z tego związku, ale przyszła siostra Roberta wciąż nie mogła spełnić swojego powołania – na przeszkodzie stanęła opieka nad ciężko chorym ojcem. Dopiero rok później wreszcie przekroczyła progi klasztoru.
„Jak się czuje spragniony wędrowiec przy czystym źródle, tak czułam się od pierwszej chwili w klasztorze” – wspominała po latach.
*Tekst został opracowany na podstawie książki Tomasza P. Terlikowskiego „Iskra wyjdzie z Polski. Apokaliptyczne objawienia Miłosierdzia Bożego“, Wydawnictwo Esprit, Kraków 2020
**Tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl