Jeśli doświadczyliśmy dużego deficytu miłości i troski, odruchowo przenosimy oczekiwania na zaspokojenie tych potrzeb na najbliższych, a to kończy się katastrofą, ponieważ nikt nie może być brakującymi kiedyś mamą czy tatą.
Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
To pytanie, które słyszę bardzo często: co zrobić z tym wszystkim w sobie, co na różne sposoby w nas cierpi z powodu tego, czego nie dostaliśmy w dzieciństwie. Znam taki pomysł, który podpowiada: „Podziękuj za to, co masz i zobacz, że inni mieli gorzej”. Niestety to nie działa. Można ileś ciągnąć mocą takiego imperatywu, ale kończy się to ostatecznie jakimś dużym kryzysem (np. depresją). Istnieje natomiast szansa, że gdy zmierzymy się z własnym bólem i otoczymy siebie miłością, odbudowując wewnętrzne zgliszcza – przyjdzie czas i na wdzięczność.
Instrukcja obsługi siebie
Wraz z bezpieczną więzią z rodzicami w dzieciństwie otrzymujemy instrukcję obsługi siebie i wzorzec naszych relacji z innymi w przyszłości. Im bardziej ten „bak” na miłość zostanie napełniony, tym naturalniej przychodzi nam ogarnianie siebie i tworzenie dobrych i wzajemnych relacji z innymi. To nie znaczy, że z takim zatankowanym bakiem nie przytrafi się nam nic przykrego. Jeśli jednak pojawiają się trudności – łatwiej wymyślimy, jak sobie poradzić z bolesnym doświadczeniem i łatwiej znajdziemy wsparcie w kontakcie z innymi ludźmi.
Jeśli ten „bak”, który mógł zostać napełniony tylko miłością, obecnością i wsparciem, był w dzieciństwie pusty, albo jeśli dodatkowo pojawiła się przemoc (czy inne doświadczenia nie do udźwignięcia dla dziecka), wiele się w nas rozsypuje. W tym nasza zdolność do regulowania emocji, poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa, wolność naszej ekspresji (wyrażania siebie, swoich myśli, uczuć, pragnień i potrzeb). Rozsypuje się też na kawałki rozumienie, na czym polegają relacje z innymi ludźmi, czym jest bliskość i zaufanie.
Do uzdrowienia potrzebne są więzi
Ponieważ te braki sprawiają aż tyle kłopotu – i szczególnie ujawniają się, gdy zostajemy rodzicami (i zaczynają się w nas odtwarzać „wgrane” w dzieciństwie wzorce bliskości) – potrzebują zaopiekowania. I ponieważ szkody wydarzyły się w bliskich relacjach, nie wystarczą do ich naprawy mądre książki i tabelki, które wypełnimy na zasadzie „zrób to sam”. Do uzdrowienia potrzebne są więzi. Odbudować w sobie te zranione części możemy tylko w relacjach. Jeśli doświadczyliśmy dużego deficytu miłości i troski, odruchowo przenosimy oczekiwania na zaspokojenie tych potrzeb na najbliższych. Co zawsze kończy się katastrofą, ponieważ żaden mąż ani żadna żona nie są w stanie być dla drugiej osoby w związku brakującymi kiedyś mamą czy tatą.
Zdrowieniu służy więź terapeutyczna, możliwa w psychoterapii. Z jednej strony pozwala zrozumieć własną historię i opowiedzieć ją na nowo, od dorosłej strony. Już nie tak, jak zapamiętało dziecko, które wierzy rodzicom na słowo i bierze wszystkie winy na siebie. Terapia pomaga także poczuć ból, spowodowany najwcześniejszymi deficytami i często w dorosłym życiu topiony w działaniach, które nam nie sprzyjają (nałogi, zachowania ryzykowne, używki). Pozwala opłakać straty. Wreszcie pozwala na doświadczenie takiej więzi, w której można wyrazić to, co do tej pory zostawało niewyrażone, doświadczyć akceptacji i uczyć się nowych sposobów budowania bliskości.
Wracanie do siebie
Takiemu „wracaniu po siebie” sprzyjają też środowiska terapeutyczne, gdzie rozwojowi i dojrzewaniu pojedynczych osób sprzyja także doświadczanie akceptującej wspólnoty. Gdzie kontraktowany jest wzajemny szacunek i brak oceny, akceptacja, otwartość, dobrowolność. Może to być grupa terapeutyczna, grupa wsparcia, krąg empatii, warsztaty i procesy.
Czasami potrzebna będzie specjalistyczna terapia traumy – albo rozwojowej (czyli spowodowanej długotrwałym doświadczaniem zaniedbania) lub związanej z konkretnymi trudnymi wydarzeniami.
Wsparcie z zewnątrz pomaga odzyskiwać swój własny system wewnętrznej opieki: gdy w sobie samych zaczynamy mieć kochających opiekunów. Gdy przestajemy liczyć na to, że inni domyślą się, czego potrzebujemy, albo że stanie się coś, dzięki czemu cierpienie psychiczne w jednej chwili zniknie. To uczenie się opiekowania się sobą można zaczynać od drobnych rzeczy. Od zaglądania do siebie i pytania, jak się czujemy. Od życzliwości dla siebie, gdy jest nam trudno. Ale to już temat na kolejny tekst.
Czytaj także:
Zanieś swoje najgłębsze potrzeby pod dobry adres
Czytaj także:
„Chodź, pobawimy się w związek”, czyli relacje na niby. Dlaczego w nie wpadamy?