Jeśli doświadczyliśmy dużego deficytu miłości i troski, odruchowo przenosimy oczekiwania na zaspokojenie tych potrzeb na najbliższych, a to kończy się katastrofą, ponieważ nikt nie może być brakującymi kiedyś mamą czy tatą.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
To pytanie, które słyszę bardzo często: co zrobić z tym wszystkim w sobie, co na różne sposoby w nas cierpi z powodu tego, czego nie dostaliśmy w dzieciństwie. Znam taki pomysł, który podpowiada: „Podziękuj za to, co masz i zobacz, że inni mieli gorzej”. Niestety to nie działa. Można ileś ciągnąć mocą takiego imperatywu, ale kończy się to ostatecznie jakimś dużym kryzysem (np. depresją). Istnieje natomiast szansa, że gdy zmierzymy się z własnym bólem i otoczymy siebie miłością, odbudowując wewnętrzne zgliszcza – przyjdzie czas i na wdzięczność.
Instrukcja obsługi siebie
Wraz z bezpieczną więzią z rodzicami w dzieciństwie otrzymujemy instrukcję obsługi siebie i wzorzec naszych relacji z innymi w przyszłości. Im bardziej ten „bak” na miłość zostanie napełniony, tym naturalniej przychodzi nam ogarnianie siebie i tworzenie dobrych i wzajemnych relacji z innymi. To nie znaczy, że z takim zatankowanym bakiem nie przytrafi się nam nic przykrego. Jeśli jednak pojawiają się trudności – łatwiej wymyślimy, jak sobie poradzić z bolesnym doświadczeniem i łatwiej znajdziemy wsparcie w kontakcie z innymi ludźmi.
Jeśli ten „bak”, który mógł zostać napełniony tylko miłością, obecnością i wsparciem, był w dzieciństwie pusty, albo jeśli dodatkowo pojawiła się przemoc (czy inne doświadczenia nie do udźwignięcia dla dziecka), wiele się w nas rozsypuje. W tym nasza zdolność do regulowania emocji, poczucie własnej wartości i bezpieczeństwa, wolność naszej ekspresji (wyrażania siebie, swoich myśli, uczuć, pragnień i potrzeb). Rozsypuje się też na kawałki rozumienie, na czym polegają relacje z innymi ludźmi, czym jest bliskość i zaufanie.
Do uzdrowienia potrzebne są więzi
Ponieważ te braki sprawiają aż tyle kłopotu – i szczególnie ujawniają się, gdy zostajemy rodzicami (i zaczynają się w nas odtwarzać „wgrane” w dzieciństwie wzorce bliskości) – potrzebują zaopiekowania. I ponieważ szkody wydarzyły się w bliskich relacjach, nie wystarczą do ich naprawy mądre książki i tabelki, które wypełnimy na zasadzie „zrób to sam”. Do uzdrowienia potrzebne są więzi. Odbudować w sobie te zranione części możemy tylko w relacjach. Jeśli doświadczyliśmy dużego deficytu miłości i troski, odruchowo przenosimy oczekiwania na zaspokojenie tych potrzeb na najbliższych. Co zawsze kończy się katastrofą, ponieważ żaden mąż ani żadna żona nie są w stanie być dla drugiej osoby w związku brakującymi kiedyś mamą czy tatą.
Zdrowieniu służy więź terapeutyczna, możliwa w psychoterapii. Z jednej strony pozwala zrozumieć własną historię i opowiedzieć ją na nowo, od dorosłej strony. Już nie tak, jak zapamiętało dziecko, które wierzy rodzicom na słowo i bierze wszystkie winy na siebie. Terapia pomaga także poczuć ból, spowodowany najwcześniejszymi deficytami i często w dorosłym życiu topiony w działaniach, które nam nie sprzyjają (nałogi, zachowania ryzykowne, używki). Pozwala opłakać straty. Wreszcie pozwala na doświadczenie takiej więzi, w której można wyrazić to, co do tej pory zostawało niewyrażone, doświadczyć akceptacji i uczyć się nowych sposobów budowania bliskości.
Wracanie do siebie
Takiemu „wracaniu po siebie” sprzyjają też środowiska terapeutyczne, gdzie rozwojowi i dojrzewaniu pojedynczych osób sprzyja także doświadczanie akceptującej wspólnoty. Gdzie kontraktowany jest wzajemny szacunek i brak oceny, akceptacja, otwartość, dobrowolność. Może to być grupa terapeutyczna, grupa wsparcia, krąg empatii, warsztaty i procesy.
Czasami potrzebna będzie specjalistyczna terapia traumy – albo rozwojowej (czyli spowodowanej długotrwałym doświadczaniem zaniedbania) lub związanej z konkretnymi trudnymi wydarzeniami.
Wsparcie z zewnątrz pomaga odzyskiwać swój własny system wewnętrznej opieki: gdy w sobie samych zaczynamy mieć kochających opiekunów. Gdy przestajemy liczyć na to, że inni domyślą się, czego potrzebujemy, albo że stanie się coś, dzięki czemu cierpienie psychiczne w jednej chwili zniknie. To uczenie się opiekowania się sobą można zaczynać od drobnych rzeczy. Od zaglądania do siebie i pytania, jak się czujemy. Od życzliwości dla siebie, gdy jest nam trudno. Ale to już temat na kolejny tekst.
Czytaj także:
Zanieś swoje najgłębsze potrzeby pod dobry adres
Czytaj także:
„Chodź, pobawimy się w związek”, czyli relacje na niby. Dlaczego w nie wpadamy?