separateurCreated with Sketch.

Pan Tabletka: zróbmy wszystko, żeby tabletki nie były potrzebne [wywiad]

PAN TABLETKA, MARCIN KORCZYK
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Marta Rapcewicz - 14.12.20
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
- Jestem chłopakiem, który wychował się na tradycyjnej polskiej wsi. Wtedy, na szczęście, nie było jeszcze na rynku tylu leków i suplementów, a moja babcia była fanką tradycyjnych metod - mówi Aletei Marcin Korczyk i zachęca, byśmy prędzej niż po suplementy, sięgali np. po zioła!

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

– Jestem chłopakiem, który wychował się na tradycyjnej polskiej wsi. Wtedy, na szczęście, nie było jeszcze na rynku tylu leków i suplementów, a moja babcia była fanką tradycyjnych metod – mówi Aletei Marcin Korczyk i zachęca, byśmy prędzej niż po suplementy, sięgali np. po zioła!

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.


Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Marta Rapcewicz: Co było impulsem do tego, że z Marcina Korczyka stałeś się chyba najsłynniejszym polskim farmaceutą – Panem Tabletką?

Marcin Korczyk – Pan Tabletka: Jak pewnie u większości absolwentów farmacji, po studiach nastąpiło zderzenie z rzeczywistością. A po trzech latach pracy w aptece przyszło wypalenie zawodowe i kryzys. Obserwowałem ludzi kupujących przeróżne produkty – opisywali je tymi samymi słowami, które usłyszeli w reklamach.

Przeszkadzało mi to, że nie chcieli mnie słuchać! Znałem ten system od podszewki i miałem idealistyczną wizję apteki jako miejsca, gdzie przede wszystkim powinno się ludzi edukować – bo dobra apteka bardziej sprzedaje wiedzę niż tabletki. Ktoś przecież powinien sprawdzić, czy pacjent rzeczywiście potrzebuje tej cudownej pigułki na odporność, którą widział w reklamie, a jak nie, to mu ją odradzić! Gdy ja próbowałem to robić, spotykało się to z niezrozumieniem. Okazało się np., że ludzie nie chcą stosować ziół, na których efekt trzeba chwilę poczekać, bo wolą szybkie rozwiązania.

Czyli my, Polacy, lubimy suplementy? Jesteśmy narodem lekomanów?

Na pewno lubimy troszczyć się o nasze zdrowie. Status życia rośnie i dostrzegamy, że jest ono ważną wartością. A epizod pandemii sprawił, że dbamy o siebie jeszcze bardziej. Jednak wydaje mi się, że na tle Europy Polacy nie są aż takim lekomanami, co widać chociażby po tym, jaką popularnością cieszą się moje często krytyczne teksty o tabletkach. To dlatego ludzie lubią Pana Tabletkę – bo wbrew przydomkowi moje motto to: zróbmy wszystko, żeby tabletki nie były potrzebne. A jak już musimy je stosować, to chociaż róbmy to prawidłowo.

Skąd się wzięło takie twoje podejście? Bo na farmacji uczą chyba głównie o tabletkach i chemii, a nie o tym, jak wzmacniać odporność domowymi sposobami?

Właśnie nie do końca, choć mało kto o tym wie. Od pierwszego roku farmacji uczymy się botaniki, to jedna z „kobył” przedmiotowych. Mamy też farmakognozję – przedmiot o właściwościach ziół i ich potencjalnym zastosowaniu w lekach. Poza tym, jest dział zwany bromatologią, który mówi o żywieniu – o tym, jak ono wpływa na zdrowie człowieka. Dzięki temu farmacja świetnie przygotowuje do zdobycia ogólnej wiedzy o tym, jak działa organizm, jak działają leki i jak to wszystko jest między sobą zależne. Także farmaceuci mają olbrzymią wiedzę o naturalnych sposobach wzmacniania zdrowia!

Zacytuję ciebie: „Lewoskrętna witamina C jest jak jednorożec. Wszyscy ją znają, nikt nie widział”. Jak się bronić przed potokiem pseudonaukowych informacji o najnowszych suplementach, pigułkach i superfoodach?

Myślę, że na rynku mocno przereklamowanych suplementów diety nastąpi proces analogiczny do tego, który zaszedł na rynku produktów żywnościowych. Po latach bardzo małej świadomości dzisiaj wielu Polaków już wie, że słodycze w nadmiarze są niezdrowe, ludzie czytają składy produktów i wybierają te bardziej wartościowe. Coraz więcej jest produktów bio, eko, które owszem, są droższe i trudniej dostępne, ale często ludzie wolą wydać parę złotych więcej, bo rozumieją, że to, co jemy, wpływa na nasze zdrowie.

Czyli najlepszy sposób obrony to czytanie bloga Pana Tabletki i stosowanie promowanego przez ciebie zdrowego rozsądku?

Nie jestem jedynym, który próbuje edukować ludzi w tych kwestiach – niestety, jest to kropla w morzu w porównaniu do marketingu firm, które sprzedają niekoniecznie dobre dla naszego zdrowia produkty… Jeśli społeczeństwo wywrze nacisk i przestanie kupować te z nich, które są tylko marketingiem zapakowanym w pudełka, producenci będą musieli się do tego dopasować. Tak jest na przykład z suplementami: najważniejsze, żeby zrozumieć, że są one tylko dodatkiem, wisienką na torcie, a nie podstawą naszego zdrowia.

Na twoim blogu znajdziemy garść tradycyjnych receptur w nowoczesnym wydaniu: turborosół, zakwas z buraków, biały napar, lipna hyćka – skąd czerpiesz inspiracje?

Jestem chłopakiem, który wychował się na tradycyjnej polskiej wsi. Wtedy, na szczęście, nie było jeszcze na rynku tylu leków i suplementów. Moja babcia była fanką tradycyjnych metod. Dej pory rodzice wspominają jej grządkę z ziołami. Poza tym, na Śląsku gotowanie jest sposobem okazywania miłości. Dzięki temu podejściu lubię gotować, eksperymentować w kuchni. Jest mnóstwo zapomnianych sposobów wokół nas, które próbuję wykorzystywać.

Lubię też sięgać po inspiracje za granicę – pytać ludzi, co im podawała babcia, jak byli mali i chorowali. Na przykład na Wyspach Brytyjskich na kaszel stosuje się syrop z rozgotowanej marchewki z miodem i z imbirem. A Węgrzy pieką jabłka, żeby nawilżyć gardło.

Nad czym teraz pracujesz?

Widzę, że Polacy przeceniają znaczenie multiwitamin, a z drugiej strony martwią się o swoje dzieci, które często nie chcą jeść warzyw i owoców. Dlatego przygotowuję we współpracy z dietetykami projekt, który ma pokazać, gdzie w codziennym pożywieniu można znaleźć wartościowe składniki i po prostu dostarczać je z dietą. Kiełki wyhodowane zimą, ziarna, nasiona, wartościowe pieczywo, różnorodne kasze zamiast ziemniaków czy białego ryżu – ugotowanie ich zajmuje tyle samo czasu, a organizm dostaje dużo więcej składników odżywczych!

Czyli to ty głównie kucharzysz w domu?

O nie, obraziłbym moją żonę, gdybym tak powiedział! Staramy się dzielić obowiązkami domowymi. Moja żona jest zdecydowanie lepsza w wymyślaniu codziennych przepisów i planowaniu jadłospisu. To mistrzyni domowych zup i wypieków! Wspólnie próbujemy powoli zmieniać naszą kuchnię na wysokoodżywczą.

A twoja córka chce jeść te wszystkie zdrowe rzeczy?

Od początku próbowaliśmy ją przyzwyczajać do tego, co sami jemy. Podawaliśmy jej nawet ostre i mocno doprawione potrawy. Gdy zaczęliśmy rozszerzać dietę i próbowałem tych mdłych zupek dla dzieci, rozumiałem, dlaczego one nie chcą tego jeść.

Z dziećmi nie można się zniechęcać. Trzeba dawać im do spróbowania kilka razy to samo, oczywiście pamiętając, że też mają prawo, by czegoś nie lubić. Jeśli położymy przed dzieckiem talerz różnych warzyw i ono zje połowę, to dla mnie to już jest sukces. A jeśli damy mu na tym samym talerzu również parówkę i frytki polane keczupem, to nie ma co się dziwić, że wybierze to co słone, tłuste i chrupiące. Oczywiście, jeśli sami rodzice nie jedzą zdrowo, nie wierzę, że dziecko będzie jadło zdrowo.

Czyli córa pije zakwas z buraków?

Zakwasu najczęściej używamy do przygotowania szybkiego domowego barszczu. Gotuję mocny wywar, do tego wyciskam litr soku z buraków, wlewam litr zakwasu i taką zupę podajemy np. z uszkami. To nasz domowy sposób, gdy w sezonie wirusowym zaczyna coś nas łapać. A przy tym jaki pyszny!

Ząbkowanie, witaminy dla dzieci, kolka niemowlęca – po twoich wpisach widać, że znasz te problemy nie tylko z teorii. Jakim tatą jest Pan Tabletka?

Staram się być dobrym tatą – takim, który daje wybór i sprawia, że dziecko czuje się przy nim bezpiecznie. Dużo też uczę się o rozwoju dziecka, choć nie jest to wiedza, która „leży na ulicy”, tylko nieustanna praca.

Według mnie do wychowania nie można podchodzić bezrefleksyjnie. Trzeba tworzyć przestrzeń, w której nie ma przemocy i dziecko może się swobodnie rozwijać. Komunikacja bez przemocy (Nonviolent Communication) jest mi bardzo bliska. Zresztą te sposoby pomagają mi również w pracy w mediach społecznościowych, gdzie bardzo łatwo o nieporozumienia…


SUPLEMENTY DIETY
Czytaj także:
Na zdrowie czy wręcz przeciwnie? Suplementy diety



Czytaj także:
Suplementy diety na: wzmocnienie, schudnięcie, potencję i błysk w oku

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!