Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Papież Franciszek liście apostolskim Patris corde (Ojcowskim sercem) – poświęconym świętemu Józefowi i ojcostwu – przywołuje powieść Jana Dobraczyńskiego Cień ojca. Znacie tę książkę?
Cień ojca
Franciszek w swoim liście korzysta z metafory, która znalazła się w tytule książki Jana Dobraczyńskiego i pisze, że dla każdego dziecka ojciec jest „cieniem” Boga Ojca. Nie tylko dlatego, że małe dziecko bezgranicznie ufa rodzicom. Być dobrym ojcem to wzorować się na Stwórcy: troszczyć się o dziecko i przygotowywać je do dokonywania dobrych wyborów – tłumaczy papież.
Jan Dobraczyński (1919-1994) był autorem wielu powieści o tematyce religijnej i historycznej (za jego życia i po śmierci ukazało się ponad 80 książek!), bardzo popularnym w czasach PRL. Dzisiaj chyba jest nieco zapomniany, a przynajmniej uważany za oldskulowego.
Cień ojca z 1977 r. to jedna z jego najbardziej cenionych powieści. Warto do niej sięgnąć – nie tylko dlatego, że docenił ją papież.
Jak Pasja Mela Gibsona
Tę książkę można pod paroma względami porównać do filmu Mela Gibsona Pasja. Podobnie jak historia opowiedziana przez amerykańskiego reżysera, ta opowieść poprowadzona została w sposób bardzo tradycyjny. Bez narracyjnych eksperymentów i stylistycznych fajerwerków.
Jest też bardzo rzetelna i ciekawa pod względem faktograficznym. Dobrze pokazuje realia Palestyny w I wieku i nie ma ambicji, żeby oddalać się od ewangelicznego przekazu i tradycji Kościoła.
I podobnie jak Pasja, „zostaje pod powiekami”. Po przeczytaniu Cienia ojca zaczyna się myśleć o historii Jezusa i Jego rodziny obrazami podsuniętymi przez Dobraczyńskiego.
Chyba dlatego, że – i to jest największa zaleta tej powieści – pokazuje historię św. Józefa w sposób bardzo ludzki, psychologicznie prawdziwy, bliski czytelnikowi. Dobraczyński oczywiście miał do wypełnienia znacznie więcej pól niż reżyser Pasji, bo przecież w Ewangeliach znajdziemy tylko kilka zdań na temat opiekuna Jezusa.
Jednak pisarz postanowił skupić się raczej na życiu wewnętrznym swojego bohatera niż na nadzwyczajności opisywanych wydarzeń.
Ludzkie i boskie
Cień ojca zaczyna się, gdy Józef, syn Jakuba, ma 24 lata i dowiaduje się, że powinien opuścić rodzinne Betlejem, bo słudzy króla Heroda niebezpiecznie interesują się jego rodziną. Jest naggerem, czyli cieślą – uczciwym, pracowitym i mimo młodego wieku szanowanym za rozsądek i dobroć.
Kocha ciszę, bo cisza pomaga mu żyć w obecności Najwyższego. Wie, że niektórzy uważają go za nieco naiwnego, ale nie zamierza walczyć z tą „gębą”. Wyrusza do Nazaretu, żeby poznać dziewczynę, o której powiedziano mu, że nadawałaby się na jego żonę.
Spotyka Miriam przy studni i od razu dostrzega, że ta młoda kobieta, choć wygląda całkiem zwyczajnie, ma w sobie coś nadzwyczajnego. Zakochuje się w niej, z wzajemnością.
Już chwilę po pierwszym spotkaniu, kiedy Józef idzie za Miriam stromą ścieżką, zauważa, że dziewczyna ma tuż nad piętą czerwony ślad. „Musiała się skaleczyć kolcem jakiejś rośliny. Tak, mówił sobie, skaleczyć się może każda” – pisze autor.
To jest przykład, jak sprawy boskie przenikają się w tej powieści ze sprawami całkiem zwyczajnymi, ludzkimi. Rana na nodze to oczywiście nawiązanie do słów wypowiedzianych w raju przez Boga do węża: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę”.
Józef może mieć jednak co najwyżej przeczucie, że właśnie uczestniczy w wydarzeniach, które zmieniają historię świata.
Cóż to jest prawda?
Niepewność, wątpliwości i rozterki towarzyszą Józefowi nawet w takich chwilach jak ta, kiedy budzi się ze snu, w którym anioł powiedział mu, żeby nie oddalał żony, która nosi nie jego dziecko.
Widzenie było bardzo realistyczne, ale czy na pewno nie było złudą? – zastanawia się. Ostatecznie musi się oprzeć na wierze i zaufaniu do Boga – jak każdy z nas. Nadzwyczajne zdarzenia i cuda nie są tu rozstrzygające. To, co najistotniejsze, rozgrywa się w jego sercu.
Tytułowy „cień ojca” to określenie, którego używa anioł, kiedy pyta Józefa o zgodę na to, żeby został on opiekunem dziecka Miriam. Przesadą byłoby sądzić, że jest to łatwa rola. Mężczyzna doświadcza szczęścia, ale również cierpień i wyrzeczeń. Ale jest to historia o miłości.
Józef stopniowo przekonuje się, że Najwyższy, którego od dziecka czcił i w którego głos starał się wsłuchiwać, jest blisko niego i kocha go. Poznaje tę miłość przez Miriam i jej Syna. I to jest kolejny punkt, w którym czytelnik może połączyć historię Józefa z własną historią.