Być może jesteś właśnie w miejscu, w którym wydaje ci się, że nic dobrego już cię nie czeka. Może wydaje ci się, że nic się nie zmieni, a nieszczęścia, które cię spotkały przygniatają tak, że nie wiesz, co dalej. Spójrz na Noemi.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Historię Noemi poznajemy w Księdze Rut. Kobieta, wraz ze swoim mężem Elimelekiem i dwoma synami, udała się na emigrację do krainy Moabu, gdyż w rodzinnym Betlejem brakowało chleba. Rodzina udała się tam po szansę na lepsze życie. I kiedy właśnie mieli je rozpocząć – przyszedł cios. Zmarł Elimelek.
Imię „Elimelek” oznacza „Bóg jest moim królem”, z kolei Noemi „moja słodycz” lub „moja urocza”. W połączeniu tych imion widzę kochające się małżeństwo, którego spoiwem są wzajemna czułość i oddanie Bogu.
Utrata męża nie była jednak jedynym cierpieniem Noemi. Wkrótce potem przyszedł kolejny dramat, tym razem podwójny – umierają jej synowie, Machlon i Kilion. Kobiecie wydawało się, że nic dobrego spotkać jej już nie może. Była wdową na obcej ziemi.
Ucieczka?
Wyruszyła więc Noemi i z nią jej synowe, aby wrócić z ziemi Moabu, ponieważ usłyszała w ziemi Moabu, że Pan nawiedził swój lud, dając mu chleb. (Rt 1,6)
Pojawiła się iskra, dobra nowina pośród smutnych i pełnych żalu myśli. Noemi nie miała już nic do stracenia – a przynajmniej tak jej się wydawało. Zapragnęła wrócić tam, gdzie był dom jej i jej ukochanego. Być może tam znajdzie garść nadziei, której będzie mogła się złapać? Kogoś, kto ją pamięta? Schronienie? Kawałek chleba? Może choć na chwilę zapomni o miejscu, w którym straciła najbliższych?
Choć wydawało jej się, że tam, dokąd zmierza, jest jakiś milimetr, niechby nawet ułuda lepszego życia, tak naprawdę wszystko, co najlepsze, miała na wyciągnięcie ręki. Była to jej synowa, Rut.
Czytaj także:
Biblijne matki. Rut – ta, która była towarzyszką pełną miłości
To obraz bliski każdej z nas. Często szukamy szczęścia tam, gdzie go nie ma. Zmierzamy w jakieś miejsca, do relacji, które wydają nam się lepsze od tych znanych zbyt dobrze, może z jakichś powodów mało wygodnych, krępujących. A czasem właśnie w nich możemy odkryć prawdziwy skarb. Błogosławieństwo, którego się nie spodziewamy.
Gorycz
Noemi cierpiała, a jej wewnętrzny ból przekładał się na postawę wobec innych. Wróciła do ziemi rodzinnej jako zupełnie inna kobieta. Odarta z tego, co było dla niej wszystkim. Jej żal wobec ludzi i Boga odczytujemy w słowach, które wypowiedziała po przybyciu do Betlejem:
Nie nazywajcie mnie Noemi, ale nazywajcie mnie Mara, bo Wszechmogący napełnił mnie goryczą. Pełna wyszłam, a pustą sprowadził mnie Pan. Czemu nazywacie mnie Noemi, gdy Pan wydał świadectwo przeciw mnie, a Wszechmogący uczynił mnie nieszczęśliwą? (Rt 1,20-21)
W powyższym krzyku rozpaczy odczytujemy słowa Noemi w pierwszej osobie – „wyszłam”, natomiast przy powrocie na ziemię betlejemską nie pada określenie „wróciłam”, lecz „sprowadził mnie Pan”. Tak jakby mimo ogromnego bólu i żalu także do Boga w jej podświadomości było przekonanie, że Bóg mimo wszystko jest z nią. Prowadzi, choć po ludzku trudno to pojąć, kiedy serce zalewa fala goryczy.
Słodycz
Noemi bardzo szybko przekonała się, że jednak jej życie ma swoje dalsze, nieprzewidywalne kontinuum. Mając przy sobie Rut, otrzymała równocześnie opiekę i miłość. Dziewczyna była plastrem miodu na zgorzkniałość Noemi. Choć kobiecie wydawało się, że swoje szczęście już pochowała, tak naprawdę miało się ono dopiero narodzić. I to dosłownie.
Noemi miała swój konkretny udział w zainicjowaniu małżeństwa Rut i Booza, krewnego Elimeleka. Owocem tej relacji był syn.
Kobiety mówiły do Noemi: «Niech będzie błogosławiony Pan, który nie pozwolił, aby dzisiaj zabrakło ci powinowatego z prawem wykupu. Imię jego będzie dla ciebie pociechą, będzie cię utrzymywał w swojej starości. Zrodziła go dla ciebie twoja synowa, która cię kocha, która dla ciebie jest warta więcej niż siedmiu synów». Wzięła Noemi dziecko i położyła je na swym łonie. Ona też je wychowywała. Sąsiadki nadały mu imię. Mówiły: «Narodził się syn dla Noemi». Rt 4 14-17
Urodził się Obed – w dalszej części historii będzie on dziadkiem Dawida. Dziecko, które nadało nowe znaczenie życiu Noemi, które prawdopodobnie stało się dla niej całym światem. Oto Rut, synowa, składa go niemal u stóp teściowej jako największy dowód miłości. Wyobrażam sobie moment, kiedy Noemi pierwszy raz bierze wnuka na ręce, a jej serce natychmiast ponownie staje się pełne słodyczy.
Zaufaj
Być może jesteś właśnie w miejscu, w którym wydaje ci się, że nic dobrego już cię nie czeka. Może twoje serce od dawna jest przepełnione goryczą, którą wylewasz na innych. Może masz obok siebie kogoś przychylnego, kogo odtrącasz mimo jego dobrych intencji. Albo wydaje ci się, że nic się nie zmieni, a nieszczęścia, które cię spotkały przygniatają tak, że nie wiesz, co dalej.
Spójrz na Noemi. Jej historia pokazuje, że z Bogiem ciąg dalszy nastąpi – niewiarygodny i przynoszący słodki pokój serca.
Czytaj także:
Biblijne matki. Tamar – ta, która wzięła sprawy we własne ręce
Czytaj także:
Biblijne matki. Jokebed – ta, która chciała ocalić dziecko ze wszystkich sił