Miałem pewność Bożej obecności – tego, że po prostu On jest bardzo blisko mnie i mogę Mu wszystko powiedzieć. Możemy posiedzieć razem i nic nie robić, możemy razem pozachwycać się rzeczywistością dookoła. To jest fenomenalny smaczek duchowy tego czasu.
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Z Maksymilianem Michniewiczem, mężem, ojcem dwójki dzieci, programistą, rozmawia Jarosław Kumor.
Jeden posiłek w ciągu dnia
Jarosław Kumor: Post w Twoim życiu – jak ta droga przebiegała dotychczas?
Maksymilian Michniewicz: W domu normą były tradycyjne formy, czyli brak mięsa w piątki wraz ze skromniejszymi posiłkami i mocniejszy post w Popielec czy Wielki Piątek, kiedy nie było to odmawianie sobie tylko pokarmów, ale też na przykład muzyki – duża doza ciszy.
Nowy sposób postu co piątek pojawił się w moim życiu, gdy znalazłem się we wspólnocie Droga Odważnych – wśród mężczyzn, którzy w piątki mają tylko jeden posiłek i jest to posiłek do syta.
Innym elementem postu w moim życiu jest dwukrotne doświadczenie postu Daniela, który, prócz wymiaru duchowego, służył też poprawie swojej kondycji zdrowotnej.
Czytaj także:
Jałmużna? Na początku mieliśmy poczucie, że to jakiś masochizm. Potem zaczęły dziać się cuda
Czyli po wejściu do wspólnoty Twoje doświadczenie postu zmieniło się. Było trudniej?
Tak, ale właśnie o to w tym chodzi. Pojawił się trud, ale ja miałem poczucie że do tego minimum koniecznego, które proponuje Kościół, łatwo się przyzwyczajam. A jeden posiłek dziennie za każdym razem jest dla mnie mocnym wyrzeczeniem.
W moim przypadku dochodzi jeszcze odczucie zimna, czasami ból głowy. Ktoś pomyśli: Po co się męczyć? Dla mnie jednak są to momenty, które wiążą się z pewną refleksją, doświadczeniem swojego ciała.
Mogę na moment oderwać się od pracy czy jakichkolwiek innych obowiązków i skierować swoje myśli w stronę Pana Boga. Przekuwam ten głód, ból, jakąś trudność, na modlitwę. Ofiaruję te zmagania w konkretnej, ważnej dla mnie w danym momencie, intencji.
Organizm w trybie „eko”
W tegorocznym Wielkim Poście poszedłeś o parę kroków dalej i pościłeś codziennie o samej wodzie. Teraz wracasz, de facto też poszcząc, bo możesz sobie pozwolić na jedzenie tylko wybranych produktów, tak, by układ trawienny nie doznał szoku. Wyobrażam sobie, że ta autorefleksja, o której powiedziałeś, towarzyszy ci cały czas.
Może nie cały czas, ale rzeczywiście są to częste momenty i to mnie uderzyło najbardziej w poście o samej wodzie – mnóstwo momentów pewnego wglądu w siebie.
Podejrzewam, że gdybym poszedł na taki post, to pociągnęłoby mnie to jednocześnie do odcięcia się lub ograniczenia smartfona, komputera itp. Przestałbym też myśleć o tym, że muszę przygotować sobie jakiś posiłek. Paradoksalnie dla mężczyzny jest to spora ulga. Było tak u Ciebie?
Powiem tak: kiedy wszedłem w post o samej wodzie, przestałem szukać łatwych rozwiązań, np. na problemy typu ból głowy czy zimno. Mój organizm wszedł w tryb “eko” – tak bym to nazwał. Towarzyszyło mi uczucie spowolnienia, w którym ciało stara się zużywać jak najmniej energii.
Łatwo więc męczyłem się fizycznie, ale wraz z tym spowolnieniem pojawiła się w mojej codzienności o wiele większa uważność. W wielu momentach dnia łapałem się na myśleniu o tym, co się we mnie dzieje. Byłem bardziej spokojny, troskliwy, mniej podnosiłem głos, miałem po prostu dużo uważności na siebie i na innych.
Prosta sytuacja: odczuwam, że jest mi słabo i muszę usiąść, oderwać się. W moim przypadku to wspaniale sprzyjało skierowaniu myśli w stronę Pana Boga czy rodziny.
A skąd właściwie wziął się pomysł? Dlaczego tylko sama woda?
Miałem w sobie dużo ciekawości, jak to będzie, jak będzie się zachowywało moje ciało i jak to będzie w mojej sferze duchowej. Bardzo ważna była też sfera intencji, z którymi w ten post wchodziłem. Były to dla mnie bardzo ważne osobiste sprawy. Poza wszystkim czytałem też oczywiście o tym, jak dobrze taki post wpływa na zdrowie.
Kiedy przechodziłem post Daniela, też sporo o nim czytałem i na tej podstawie post o samej wodzie postrzegałem jako pewien wyższy “level” postu Daniela, bo w stosunku do niego sama woda różni się tylko tym, że po prostu nie trzeba przygotowywać warzyw i ich jeść. Kto był na poście Daniela, pewnie zgodzi się co do tego, że poziom kalorii jest tam mały i naprawdę niedaleko od niego do postu o samej wodzie. Pomyślałem: to jest całkiem niezła opcja.
Stwierdziłem, że kiedy będę obserwował coś niepokojącego, organizm będzie się buntował, to po prostu przerwę. Znając dość dobrze swoje ciało, nie bałem się, że doprowadzę je na skraj wytrzymałości. Natomiast muszę tu wyraźnie zaznaczyć, że każdy, kto chciałby wejść w taki post, a ma nawet niewielkie obawy zdrowotne, wytrzymałościowe, niech nic nie robi bez konsultacji z lekarzem.
Czytaj także:
Duży pokój stał się kaplicą. To była piękna niedziela z Eucharystią on-line
Dużo modlitwy i wdzięczności
Wiem, że to pytanie może zabrzmieć dość ogólnie i retorycznie, ale trudno mi je zadać inaczej: Przybliżyłeś się w tym czasie do Pana Boga?
Tak. Wyszedłem od tego, że jestem gotowy na umartwienie w konkretnych intencjach, natomiast nie spodziewałem się, że sam tak wiele zyskam. Pojawiło się bardzo dużo modlitwy i bardzo dużo wdzięczności Bogu za zwykłe codzienne sprawy. Post, który wybrałem, dał mi więc szansę i na modlitwę i na jałmużnę – przede wszystkim w postaci miłości i czasu dla bliskich. To mi dawało pewność Bożej obecności – tego, że po prostu On jest bardzo blisko mnie i mogę Mu wszystko powiedzieć, możemy posiedzieć razem i nic nie robić, możemy razem pozachwycać się rzeczywistością dookoła. To jest fenomenalny smaczek duchowy tego czasu.
Mogę to zobrazować dość prozaicznym przykładem pewnego weekendowego poranka. Razem z moim najmłodszym dzieckiem obudziliśmy się dość wcześnie. Post generalnie sprawia, że śpi się lepiej i nie potrzeba na to tak dużo czasu, jak w normalnym trybie. Od razu towarzyszyło mi poczucie bycia wybranym (śmiech) – mam z rana pobawić się z bobasem.
Rodzina spała, a my się ogarnęliśmy. Przygotowałem dla niego coś do jedzenia, siłą rozpędu przygotowałem śniadanie dla całej rodziny, mając też intensywny czas z dzieckiem. Potem spędziliśmy przy tym śniadaniu bardzo miłe chwile.
W normalnym czasie, bez postu, to wszystko byłoby bardzo trudne. Po pierwsze żeby wstać, nie buntować się na to, że młody tak wcześnie mnie budzi i muszę logistycznie ogarnąć całą sytuację, podczas gdy reszta rodziny śpi, a tutaj było to łatwe i towarzyszyło mi przy wspólnym stole wzruszenie i wdzięczność za to, że bliscy po prostu są.
Okazja, by zrobić żywieniowy reset
Zakładam, że jeżeli ktoś myśli o wzięciu z Ciebie przykładu, to może się obawiać wykończenia swojego organizmu. Jak Twoje ciało reagowało dzień po dniu?
Są pewne etapy, których można się spodziewać i u mnie tak było. Przez pierwsze trzy dni był głód, zimno i ból głowy. Wtedy trzeba sobie pozwolić na to, że się jest w gorszym stanie, ma się gorsze samopoczucie.
Z czasem głód stawał się lekki, jedzenie przestawało robić na mnie wrażenie, zimno doskwierało, ale było do przejścia. Około siódmego dnia organizm się zakwasza i dla mnie był to moment pewnego kryzysu, który trwał jedną dobę.
Potem czułem się fantastycznie. Budziłem się przed budzikiem, rześki, wypoczęty. Największym problemem było osłabienie, brak możliwości normalnego używania swojej siły fizycznej. W tym poście nie ma możliwości bycia w codziennym biegu. W moim przypadku pojawiła się też drzemka w ciągu dnia. Ćwiczeń nie było wcale albo ćwiczyłem w bardzo ograniczonym zakresie lub jedynie się rozciągałem.
Podsumowując, jak długo trwał u Ciebie post o samej wodzie?
Skończyłem po trzecim tygodniu i trzy tygodnie zamierzam wychodzić czyli stopniowo wracać do pełnego żywienia – najlepiej zdrowszego niż wcześniej. Taki post jest okazją, by to „zresetować”. Jestem więc w trakcie wychodzenia.
Po tym trzecim tygodniu po prostu poczułem wzmożony głód, który był dla mnie jasnym sygnałem, że czas kończyć. Licząc więc wszystkie tygodnie razem, post i wychodzenie zajmie mi cały Wielki Post. Nie dłużej, bo jednak w Wielkanoc chciałbym coś tam zjeść (śmiech).
Czas wychodzenia nie jest oczywiście regułą. Myślę, że każdy organizm jest inny i warto z nim współpracować oraz czytać o samym wychodzeniu. Osobiście muszę przyznać, że przeczesałem sporo stron internetowych i tekstów na ten temat.
Czytaj także:
Adoracje online: prosty środek do głębokiego spotkania z Bogiem [nasze propozycje]