separateurCreated with Sketch.

Dzień, w którym Chrystus stał się programem mojego życia. Biografia Ratzingera

PAPIEŻ BENEDYKT XVI
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Wydawnictwo ZNAK - 16.04.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Jest to może najszczęśliwsza chwila w życiu ojca. Jego dziecko jest zdrowe. Nazywa się Joseph, podobnie jak on. I jego ojciec. Hebrajskie znaczenie imienia to: „niech [Bóg] doda łask”. Spodobało się Panu w późnym wieku podarować mu syna…
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

Żandarm Ratzinger ukończył swój obchód służbowy. Zrobiło się potwornie zimno, a lekki opad śniegu przeszedł w zamieć. Od Wielkiego Czwartku w Marktl we wszystkich domach rozważano mękę Chrystusa.

Po odprawieniu mszy świętej Wieczerzy Pańskiej zamilkły dzwony. Triduum Sacrum – czas trzech świętych dni, od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty – z godziny na godzinę zmierzał do kulminacji.

W Wielki Piątek mieszkańcy najbliższych wiosek przybywali do miasteczka, żeby razem z kapłanem odprawić drogę krzyżową. Alkohol i potrawy mięsne stanowiły w tym dniu tabu. W Kościele katolickim Wielki Piątek jest dniem najściślejszego postu. Wolno spożyć w ciągu dnia tylko jeden posiłek.

O trzeciej po południu, w godzinie śmierci Chrystusa na krzyżu, wierni gromadzą się na rozważanie Jego męki i konania. W kościołach przygotowuje się groby Pańskie, tak zwane golgoty, przed którymi nabożnie klęczą wierni.

W kościele świętego Oswalda młodziutki wikary Joseph Stangl rozpoczyna ostatnie przygotowania do uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego. W znajdującym się obok policyjnym budynku, niegdyś książęco-bawarskim urzędowym domu przy placu targowym, na pierwszym piętrze ciągle jeszcze się światło. Przyszła położna Emilie Wallinger. Dziecko się nie spieszyło z przyjściem na świat.

Zobaczcie nasze wideo o życiu Benedykta XVI:

W Wielką Sobotę kwadrans po czwartej nad ranem ujrzał światło dzienne zdrowy, pełen życia, najmłodszy potomek żandarma Joseph Aloisius Ratzinger. Matka jest zbyt słaba, żeby wstać, ale ojciec nie zwleka.

Trochę niezgrabnie zanosi dziecko do kościoła. Liturgia już się rozpoczęła, wszystkie okna w są kościele zasłonięto czarnymi płótnami, ciemne wnętrze słabo rozjaśniają świece. Nagle w tej mrocznej ciszy rozlega się wołanie. Z początku przytłumione, potem coraz wyraźniejsze: „Lumen Christi”, światło Chrystusa.

Rozpoczyna się ceremonia. Biją dzwony – tak potężnie, jakby przez dni milczenia wstąpił w nie nowy duch. Na Gloria włączają się organy. „Chrystus zmartwychwstał!” – woła kapłan. I nagle opadają wszystkie zasłony, wpada potok światła wprost oślepiający zgromadzony tłum.

Jest 8.30, dokładnie cztery godziny z kwadransem od porodu, kiedy żandarm oddaje swe dziecko w ręce zakonnicy Adelmy Rohrhirsch. Zastępuje ona swą siostrę Annę, właściwą chrzestną matkę, która nie mogła być obecna.

Gdy kapłan wypowiada formułę chrztu i chwilę wcześniej polewa dziecko świeżo poświęconą wodą, zostaje ono dosłownie z ciałem i duszą zanurzone w tajemnicy paschalnej. Jest to może najszczęśliwsza chwila w życiu ojca.

Jego dziecko jest zdrowe. Nazywa się Joseph, podobnie jak on. I jego ojciec. Hebrajskie znaczenie imienia to: „niech [Bóg] doda łask”. Spodobało się Panu w późnym wieku podarować mu syna, i we wszystkich okolicznościach i znakach towarzyszących temu wydarzeniu trudno było nie dostrzec także szczególnego błogosławieństwa, czy może nawet obietnicy związanej z tym dzieckiem.

W sprawach osobistych późniejszy kardynał był zwykle dyskretny, jednak o okolicznościach swych narodzin mówił zawsze jako o znaku szczególnego światła. Pierwszeństwo chrztu „nową wodą wielkanocną” było także w rodzinie „uważane zawsze za pewnego rodzaju przywilej – przywilej, w którym zawiera się szczególna nadzieja, a także szczególna zapowiedź mająca się wyjaśnić z upływem czasu”* .

Jego rodzice, z uwagi na okoliczności wydarzenia, widzieli w nim „znak mający duże znaczenie”. „Od samego początku także mi o tym mówili” – wspomina. „Świadomość” ta zawsze mu „towarzyszyła” i „coraz mocniej go przenikała”.

Pojmował to jako skierowanie do siebie „wezwanie” i usiłował je „zrozumieć coraz głębiej”. Dlatego jego teksty dotyczące Chrystusa w Wielką Sobotę nie były, jak wyjaśniał, „czymś wymyślonym”, „[to] się splatało z moim najgłębszym wnętrzem, z początkiem mojej egzystencji, w który wtapiałem się nie tylko myślą, ale i życiem”**.

W wyzwaniu Wielkiej Soboty zawiera się przy tym coś „z kondycji ludzkiej historii w ogóle, z kondycji naszego wieku”, a także coś z jego życia. Znajdujemy tu „ciemność, niepewność, pytania, zagrożenia i niebezpieczeństwa, ale również przeświadczenie, że istnieje światło, że warto żyć i się nie zatrzymywać”.

To dzień, „w którym Chrystus” w tajemny sposób ukryty, a jednocześnie obecny „stał się programem mojego życia” – wyznaje.

Dla mieszkańców Marktl rok 1927 był rokiem pamiętnym przede wszystkim z zupełnie innego powodu. Po długim czasie ukończono wreszcie ślimaczącą się budowę nowego mostu nad Innem. Uczczono to uroczystą procesją: na jej czele kroczyli ministranci z krzyżem i proboszcz z mnóstwem kadzidła. Na zakończenie ceremonii była biesiada z piwem i popularną muzyką.

Komendant Ratzinger był tam, gdzie należało, i czuwał, żeby wszystko przebiegało jak należy. O tym, że dziecko, które jego Maria w tym roku wydała na świat, również zostanie „budowniczym mostów” – a takie jest znaczenie łacińskiego słowa pontifex – nawet nie marzył.

*Wywiad Martina Lohmanna z Josephem Ratzingerem dla Bayerischer Rundfunk, wyemitowany 9 kwietnia 1998.
**Rozmowa Petera Seewalda z Benedyktem XVI.

Fragment książki Petera Seewalda, Benedykt XVI. Życie, Znak Kraków, 2021; tytuł, lead, śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.

BENEDYKT XVI

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.