separateurCreated with Sketch.

Sukienka ze skarpet niemieckich czołgistów? O tradycjach pierwszokomunijnych

PIERWSZA KOMUNIA ŚWIĘTA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
I Komunia Święta w Wielki Czwartek? Udzielana niemowlętom? Przyjęcie na powietrzu z kawą zbożową i bułeczkami? Albo w welonie z gazy introligatorskiej? Sprawdź, jak wyglądały pierwszokomunijne tradycje w różnych okolicznościach.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

„Po Urbanie lato nastanie”, głosiło stare polskie przysłowie, odwołujące się do przypadających 19 maja imienin Urbana. Jednak ciepłych majowych dni wypatrują tak dzieci, jak i ich rodzice, nie tyle z uwagi na świętego Urbana – katolickiego pustelnika z Iwkowej w Małopolsce, co z powodu odbywających się w tym czasie pierwszych komunii świętych.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa maj – z perspektywy komunii – nie miał takiego znaczenia jak dzisiaj, ponieważ udzielano jej niemowlętom zaraz po przyjęciu chrztu, i to pod postacią wina. Praktyka taka była wspólna dla kościołów Wschodu i Zachodu. Potwierdzenie tego powszechnego ongiś zwyczaju, można znaleźć u Cypriana z Kartaginy i u św. Augustyna w Konstytucjach apostolskich. W kolejnych stuleciach na zachodzie Europy do I Komunii Świętej przystępowały dzieci starsze, o których św. Tomasz z Akwinu pisał, że „budzi się [w nich] używanie rozumu”.

Później utrwaliła się praktyka, że to rodzice, w porozumieniu z Kościołem, decydowali, kiedy dziecko mogło przystąpić do sakramentu. W praktyce do I Komunii Świętej przystępowały dzieci w wieku około 12-14 lat. Oddzielono Komunię od pierwszej spowiedzi i już siedmiolatek mógł się wyspowiadać, lecz później dziecko musiało kilka lat czekać, zanim przystąpi do I Komunii Świętej

Nie zawsze były to dzieci. Czasem pierwszy raz do Komunii przystępują dorośli, a w niektórych krajach, takich jak Belgia czy Holandia, raczej nastolatki, około 16. roku życia.

Przez długie lata uroczystości nie odbywały się regularnie i dopiero na przełomie XIX i XX wieku papież Pius X nakazał organizowanie komunii św. dzieci przynajmniej raz w roku. Mogły doń przystępować te mające co najmniej 7 lat. W 1971 roku Konferencja Episkopatu Polski ustaliła wiek przystąpienia do I Komunii Świętej na drugą klasę podstawówki, tj. około 8-9. roku życia. Dzieci młodsze, nawet przed rozpoczęciem szkolnej edukacji, mogły przystąpić do I Komunii Świętej tylko w wyjątkowych sytuacjach. W 2009 r. wobec zmian w systemie edukacji i wprowadzenia wcześniejszego obowiązku szkolnego postanowiono, by po raz pierwszy do Komunii przystępowali uczniowie klas trzecich podstawówek.

Dzieje Kościoła wskazują na jeszcze jedną ważną praktykę – mowa o jednoczesnej I Komunii większej grupy dzieci. Tę tradycję w XVII wieku wprowadzili księża Misjonarze ze Zgromadzenia św. Wincentego à Paulo. Zwyczaj ten rozpowszechnił się w różnych diecezjach na świecie, a w Polsce pojawił się w I połowie XIX wieku. W kronikach archiwalnych zachował się zapis z 16 maja 1842 roku, kiedy w poznańskiej archikatedrze, w obecności prymasa Dunina do I Komunii Świętej przystąpiło ok. czterdzieścioro dzieci.

Niezwykłą uroczystość przeżyło też 1600 dzieci z regionu łódzkiego, urodzonych pod koniec lat 70., których I Komunia odbyła się 13 czerwca 1987 r. na lotnisku Lublinek w czasie wizyty papieża Jana Pawła II.

Od niepamiętnych lat przyjęło się, że uroczystości I Komunii Świętej odbywają się w niedzielę, w maju i czerwcu. Poprzedza je pierwsza spowiedź dziecka, dzień wcześniej. Ale zdarza się też, że I Komunia Święta udzielana jest nie w maju, ale w Wielki Czwartek, a wtedy przyjmuje ją kilkoro dzieci. Niektóre parafie nadal kultywują tę tradycję.

A jak było przed laty? Informacji na ten temat dostarczają listy, zapiski i pamiętniki. Tak jak w przypadku Anny z Działyńskich Potockiej, która w „Moim pamiętniku” wspominała, że ogromną rolę w przygotowaniach wiejskich dzieci odgrywał polski dwór katolicki.

Czuwał nad prawidłowym przebiegiem katechizacji, dostarczeniem białych strojów, udziałem we mszy św. rodziców oraz przygotowywał odświętne śniadanie dla dzieci. Przez lata kultywowano ten zwyczaj śniadania z kawą zbożową i ciastem albo specjalnie pieczonymi bułeczkami drożdżowymi. Stoły ustawiano na świeżym powietrzu nieopodal świątyni, a zgłodniałe dzieciaki (do 1953 r. post obowiązywał już od północy, więc uroczystości komunijne rozpoczynały się o ósmej rano) ochoczo przystępowały do wspólnego posiłku. Zdążyły nabrać apetytu nie tylko po samej uroczystości, ale już w drodze, bo przecież nieraz dowożono je z odległych wiosek bryczką czy wozem konnym.

Ponieważ zaś komunijna niedziela w polskiej obrzędowości należała do sfery sacrum, wszelkie domowe czynności, zaliczane do sfery profanum, trzeba było wykonać dzień wcześniej.

Potem obowiązkowa fotografia z całą grupą i dopiero po takim przyjęciu można było iść do własnych domów. Dla niektórych dzieciaków z łódzkich rodzin robotniczych jeszcze po wojnie największym upominkiem było zdjęcie u fotografa w komunijnym stroju.

Niektórzy jednak nawet nie mogli marzyć o takich możliwościach. W 1947 r. w Rosji, w obozie jenieckim w Krasnogorsku, Gabriela z Sobańskich Krasicka z mężem Xawerym przygotowywała 7-letnią córkę Magdalenę do I Komunii. Opis tych przygotowań znajdziemy w książce Marka Millera "Arystokracja". Książeczkę do nabożeństwa wypełnił ojciec dziewczynki modlitwami w języku polskim. Strój komunijny, nawet w tak trudnych warunkach, był biały. Sukienkę wykonała mama z... białej wełny pochodzącej ze skarpet niemieckich czołgistów. Wianek powstał z bandaża, do którego przypięto róże z gazy opatrunkowej, usztywnionej mąką. Na głowie welon z merli, czyli gazy introligatorskiej. Obozowy stolarz wykonał przedmiot przypominający klęcznik, wyrzeźbiony przez osadzonego w obozie Węgra. Przykryto go białym prześcieradłem, by nadać odświętny wygląd.

Spowiedź w warunkach obozowych też przebiegała inaczej, niż możemy to sobie dziś wyobrazić. Ponieważ ksiądz był narodowości niemieckiej i nie znał polskiego, słowa dziewczynki przekazywał mu ojciec, który tłumaczył na niemiecki i odwrotnie.

Nawet i w tak skromnych warunkach nie zapominano o drobnych pamiątkach. Od jeńców dziewczynka otrzymała krzyż z drewna, które pochodziło prawdopodobnie z dawnego krzesła, a od księcia Janusza Radziwiłła – obrazek Matki Boskiej Częstochowskiej z dedykacją.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.