Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
Kiedy jesteśmy sprawni, pracujemy, mamy możliwości rozwoju – wtedy nie ma za dużo czasu, żeby poświęcać się sprawom społecznym. Jeśli jesteśmy na emeryturze czy pół etatu – to albo jesteśmy na tyle słabi, że nieraz nam pomoc jest potrzebna, albo inni nas wykorzystują. „Ty już nic nie robisz, to przyjdź tu i tu i podejmij obowiązki”.
Wtedy – można powiedzieć – mamy pięć etatów, by obsłużyć wszystkich. Niektórzy na emeryturze, ale tacy trochę silniejsi – to latają tak, i twierdzą, że „jak byłam w pracy, to miałam o wiele więcej wolnego czasu, na emeryturze już nie mam na nic czasu”. Jeśli ktoś to robi spokojnie, z pokorą, z uszanowaniem ludzi – mając instynkt społecznika, pogłębiony przez wiarę w Chrystusa – to można go nazwać współczesnym świętym.
Ograniczenie się do tego, na co mam wpływ, do pomocy konkretnemu człowiekowi to jest wskazówka, że w tym kierunku trzeba iść, gdyż nie poradzimy sobie ze złem całego świata.
Tak jak ks. Tadeusz Fedorowicz (1907-2002) przypominał, że Jezus nie przyszedł, żeby nawrócić wszystkich, tylko przyszedł, żeby być świadkiem. Robił to, co było w zasięgu Jego fizycznej obecności. W pomaganiu musi być pewna hierarchia, jak u tej matki mającej wiele dzieci, która na pytanie, które z nich kocha najbardziej, odpowiedziała, że to, które w tej chwili trzyma na kolanach.
Jest jednak takie zło, które nas przerasta, na przykład w sprawach społecznych, w gospodarce czy polityce. Jeśli nie wiara – to trzeba by ręce opuścić i powiedzieć: „Idziemy w przyśpieszonym tempie do jakiejś katastrofy”. Wydawało się, że już gorzej nie może być niż było, a tu się okazuje, że może.
I w tym wszystkim, w świecie, który jest obrazem Boga niewidzialnego, należy odkryć Chrystusa, a w Chrystusie odkryć nasze możliwości reagowania. Z miłością ogarniajmy wszystkich, czynnym podejściem do sytuacji czy do człowieka i sytuacji, w której trzeba zareagować – według naszych możliwości i tego, co On nam podsuwa. Uznajmy, że wszystkie wyzwania, nawet jeśli szatan gdzieś tam przeszkadza, to szatan nie zrobi nic ponadto, na co Bóg mu pozwoli.
A jeśli pozwala – to ma do nas zaufanie, że my sobie z szatanem poradzimy, bo najbardziej jest gorzkie Chrystusowi, kiedy wystawia nas na rozmaite próby, licząc na to, że już sobie damy radę, a się okazuje, że i przed szkodą, i po szkodzie nie potrafimy sobie poradzić.
Przechodzenie zawsze z cierpienia do radości, ze śmierci do życia, z grzechu do łaski, z rozpaczy do nadziei, z niewoli do wolności – to jedyny kierunek chrześcijaństwa.
A w tym świecie, który nam oferuje „wspaniałe” życie – wmawia się ludziom, że przechodzi się z życia do śmierci i dlatego trzeba życie wykorzystać jak najbardziej, bo i tak wszystko się skończy – to jest filozofia cywilizacji śmierci.
U Chrystusa jest inaczej, On złapał śmierć za bary i powiedział, że ona może prowadzić do prawdziwego życia, dlatego nie ma beznadziejności, nie ma poczucia oblężonej twierdzy, nie ma ciągłych lęków o życie. Bez naiwnego optymizmu jesteśmy świadomi zagrożeń, które nadchodzą i będą się jeszcze powtarzać, ale wiemy, że jest to zadanie, które stawia nam Chrystus, który zawsze będzie obfitował:
Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska, aby jak grzech zaznaczył swoje królowanie śmiercią, tak łaska przejawiła swe królowanie przez sprawiedliwość wiodącą do życia wiecznego przez Jezusa Chrystusa, Pana naszego (Rz 5,20b-21).
Z tą ufnością zakończmy rozważanie tym aktem miłości, bardzo wielkiego przekonania, że Bóg daje nam zawsze opiekę. Dzisiaj nie odstąpił od nas i jutro będzie nas trzymał tak samo, a Jego miłość będzie wstawała co rano tak samo, czekając na naszą miłość i nie zrażajmy się tym, że czasem coś nie tak zrobimy.
Fragment książki „Rozważania benedyktyńskie o Kościele”, Tyniec Wydawnictwo Benedyktynów. Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji Aleteia.pl.