Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Wydarzenie to niech przyczyni się do wzrostu czci i nabożeństwa do Matki Bożej Pocieszenia” – napisał w księdze kultu sanockiej Matki Bożej kard. Stefan Wyszyński. O jakim wydarzeniu mowa?
Przygotowania do beatyfikacji sługi Bożego kard. Stefana Wyszyńskiego to dobry czas na to, by nie tylko poznawać jego wieloletnią spuściznę, jaką po sobie pozostawił, ale także by pochylać się nad jego życiorysem, odkrywać tajemnice jak dotąd nie znane lub wydarzenia, o których mówiło się jedynie w lokalnych społecznościach, a o których zaświadczają przechowywane archiwalia.
Zapewne takim wydarzeniem jest uwolnienie Prymasa Tysiąclecia z internowania z Komańczy oraz związki „niekoronowanego króla Polski” z sanockimi franciszkanami oraz wizerunkiem Matki Bożej Pocieszenia, Pani Ziemi Sanockiej, który czczony jest od 425 lat w kościele franciszkanów w Sanoku.
Klimat czasu uwięzienia prymasa Wyszyńskiego oddaje kronika klasztorna franciszkanów. Kronikarz o. Otto Szmyd zapisał:
„Ziemię sanocką spotkał nie lada zaszczyt. Wśród jej pięknej przyrody w Bieszczadach mieszkał przez cały rok prymas Polski ks. kardynał Stefan Wyszyński. Czasy stalinizmu, lata 1944-1956, to okres wielkiego prześladowania Kościoła w Polsce.
Od roku 1948 władze świeckie, komunistyczne, przy pomocy księży, zdrajców jedności kościelnej, tak zwanych „patriotów” niszczyły instytucje kościelne i utrudniały działalność Kościoła, księży, biskupów: aresztowano, wytaczano im pokazowe procesy, a w prasie ich zniesławiano. Nie było zbrodni, której by księżom nie przypisywano.
W obronie Kościoła stanął dzielnie ks. Stefan Wyszyński, biskup lubelski, a po śmierci kard. Hlonda, arcybiskup warszawski, Prymas Polski i kardynał. Na każdym kroku bronił Kościoła w Polsce. Wytykał niesłuszność zarządzeń administracji komunistycznej, protestował u władz za krzywdy wyrządzane Kościołowi, bronił instytucji kościelnych i księży. Na każdy wrogi krok rządu pisał odezwy i interweniował osobiście.
Bronił nie tylko Kościoła, ale on jeden, widząc wyzysk i krzywdę narodu, stawał w jego obronie. Jak za hitlerowskiej okupacji ks. kardynał Sapieha miał odwagę upominać się u Niemców o słuszne prawa narodu, tak w okresie szalejącego stalinizmu tylko kard. Wyszyński miał odwagę ująć się za Polską, za narodem.
Jego orędzia, protesty do rządu były przez ludzi rozchwytywane i czytane. One podnosiły dumę narodową, dodawały sił stania na straży praw Polski i budziły nadzieję, że jeżeli mamy takiego Prymasa to jeszcze Polska nie zginęła. Nic więc dziwnego, że władze chcąc całkowicie poddać kościół swym rozkazom i wymóc, by służył celom komunizmu, nie mogły znieść ks. Prymasa, a mając do dyspozycji cały aparat gnębienia, ks. Prymasa aresztowano.
Dwa lata przesiedział w więzieniu. Starano się mu wytoczyć pokazowy proces i wykazać, że jest agentem Watykanu. Jednak nie udało się tego władzom przeprowadzić, bo ks. Kardynał był niewinny. W ogniu doświadczeń ukazała się cała jego piękna postać jako prawego Polaka i wiernego syna Kościoła katolickiego. Nie mogąc przeprowadzić procesu, zwolniono Prymasa z więzienia i dano Go w miejsce odosobnienia, do aresztu domowego.
Na to odosobnienie Prymasa wybrano ładną miejscowość, ale bezludną Komańczę na linii kolejowej Zagórz – Łupków. Umieszczono go tu w domu ss. nazaretanek. Zabroniono mu spełniać jakiekolwiek funkcje, a władze tak wszystko urządziły, by wierni nie mogli się do niego dostać. Było to dalsze więzienie, z tą różnicą, że nie siedział w lochach UB, lecz w pokoju i osobiste warunki miał lepsze, gdyż siostry – jak mogły najlepiej – służyły więźniowi Chrystusowemu”.
Dalszy zapis kronikarza opisuje niezwykłe wydarzenie, do jakiego doszło w Komańczy dzięki także i sanockim franciszkanom. Ówczesny sanocki gwardian z nominacji ordynariusza przemyskiego był stałym spowiednikiem sióstr nazaretanek i aby móc pełnić swoje obowiązki otrzymał stałą przepustkę, aby swobodnie przyjeżdżać do Komańczy, gdzie na czas pobytu Prymasa utworzono strefę nadgraniczną, aby na teren przyklasztorny nie mógł wejść nikt bez kontroli. Oczywiście chodziło o odseparowanie kard. Wyszyńskiego.
O. Jakub Półchłopek przyjeżdżając do Komańczy nie tylko spowiadał siostry, ale i Prymasa, często także spotykali się i rozmawiali. Franciszkanie sanoccy nie tylko modlili się w kościele z wiernymi o uwolnienie kardynała, ale w tej intencji wykonali malowaną kopię cudownego obrazu Matki Bożej Pocieszenia i postanowili ofiarować ją „komańskiemu więźniowi”.
24 sierpnia 1956 r. o. Półchłopek w tajemnicy przewiózł obraz do Komańczy i ofiarował go prymasowi, który z wielką radością przyjął dar, zawieszając go w swoim pokoju nad łóżkiem. Na odwrocie obrazu została umieszczona dedykacja: „Jego Eminencji, Najdostojniejszemu Kardynałowi, Prymasowi Polski, Ks. Dr Stefanowi Wyszyńskiemu, w dniach jego pobytu w Ziemi Sanockiej, klasztor Franciszkanów z Sanoka ten obraz Matki Bożej Pocieszenia z czcią najgłębszą ofiaruje. o. Jakub Półchłopek – gwardian klasztoru. Komańcza 24 VIII 1956 roku”.
Ktoś może powiedzieć, że to nic szczególnego, niemniej wydarzenie to inaczej odczytał sam kard. Wyszyński. Po dwóch miesiącach od zawieszenia obrazu, 28 października 1956 r., prymas Polski został uwolniony. W dniu wyjazdu z Komańczy kardynał napisał list do gwardiana w Sanoku, w którym daje świadectwo, że został uwolniony za wstawiennictwem Matki Bożej Pocieszenia z Sanoka.
W liście czytamy: „Drogi Ojcze Gwardianie! Nie ode mnie zależy, że nie mogłem zatrzymać się w Sanoku i podziękować Ojcu za dobroć, za braterską pomoc i opiekę w moim bytowaniu w Komańczy. Jestem bardzo Ojcu wdzięczny i za pomoc in confesione i za światło: za tyle łask, których ciągle doznawałem.
Matka Boża Pocieszenia pomogła, bo spałem pod Jej opieką. Dobrego Ojca Gwardiana i Jego Współbraci błogosławię całym sercem in caritate fraterna + Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski, Komańcza, 28 października 1956”.
Trzeba tu nadmienić o jeszcze jednej znamienitym wydarzeniu. Otóż kiedy kardynał wyjeżdżał z Komańczy, podarowaną kopię cudownego obrazu Matki Bożej Pocieszenia zabrał ze sobą i zawiesił w swojej sypialni w rezydencji arcybiskupów przy ul. Miodowej w Warszawie.
W listopadzie 1956 r. sanocki gwardian odwiedził kard. Wyszyńskiego w jego rezydencji i poprosił o wpis do „Księgi Kultu Matki Bożej Pocieszenia”. Prymas napisał odręcznie: „Dziękując gorąco za modlitwy zanoszone w mej intencji przed obrazem Matki Bożej Pocieszenia przez oo. Franciszkanów sanockich, duchowieństwo i lud wierny, z radością stwierdzam, że kilka dni po zawieszeniu obrazu w moim pokoju otrzymałem wolność i wróciłem do pracy. Wydarzenie to niech przyczyni się do wzrostu czci i nabożeństwa do Matki Bożej Pocieszenia. Czcicielom Matki Bożej Pocieszenia i Jej opiekunom z serca błogosławię. Warszawa, 27 XI 1956 r. + Stefan Kardynał Wyszyński, Prymas Polski”.
Warto uświadomić sobie, że wiszący w prymasowskiej sypialni wizerunek Matki Bożej Pocieszenia był nie tylko świadkiem prywatnych modlitw kard. Wyszyńskiego, ale i jego choroby, cierpienia i umierania.
Kilka dni przed śmiercią, 25 maja 1981 r., Jan Paweł II, będący w klinice Gemelli po zamachu na swoje życie, zadzwonił do leżącego w łóżku, już słabego kardynała. Prymas słabym głosem miał powiedzieć do słuchawki: „Ojcze święty, jestem bardzo słaby, bardzo… Całuję twoje stopy, pobłogosław mnie... Papież odpowiedział: Błogosławię twoje usta… Błogosławię twoje dłonie... Kardynał odrzekł: Połączyło nas cierpienie, ale ojciec jest uratowany”. Kilka dni później, 28 maja 1981 r. kardynał umiera pod opieką Matki Bożej Pocieszenia.
Na podstawie przytoczonych tu, a przechowywanych archiwaliów w klasztorze franciszkanów w Sanoku, które nie tylko mówią o bardzo mało znanych wydarzeniach, ale poświadczają wiarę kard. Stefana Wyszyńskiego w to, iż jego uwolnienie z internowania, jakie przezywał w Komańczy, zawdzięcza przemożnemu wstawiennictwu Matki Bożej Pocieszenia, Pani Ziemi Sanockiej. Wierzył, że ten cud przyczyni się do wzrostu sławy sanockiego wizerunku.
„Matka Boża Pocieszenia pomogła, bo spałem pod Jej opieką” – napisał prymas w liście do sanockiego gwardiana. To potwierdzenie prawdy, że obecność Maryi jest zawsze pocieszająca i uwalniająca. Niech słowa z prymasowskiego listu oraz opisane wydarzenie przynaglają nas do bezgranicznego oddawania się pod opiekę Tej, która poprzez znak sanockiego wizerunku od 425 lat daje dowód swojej opieki i wstawiennictwa.