Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
„Mistyczny lot” czyli lewitacja to fenomen, który można zaliczyć do tych najbardziej niezwykłych, a jednocześnie najłatwiej dostrzegalnych. Jest to fakt dający się po prostu zaobserwować gołym okiem. Biografowie osób świętych opisali liczne przypadki tego typu zjawisk.
W historii Kościoła katolickiego mamy około 160 bezspornie udokumentowanych przypadków lewitacji. To oznacza, że fenomen unoszenia się w powietrzu występował u ok. jednego procenta świętych, gdyż w oficjalnym wykazie Watykanu jest ich ok. 16 tysięcy.
To bardzo znany i lubiany święty. Wiele osób zapewne zna jego „Kwiatki” o kazaniach do ptaków czy nawróceniu groźnego wilka z Gubbio. Jednak chyba nie wszyscy kojarzą tę postać z unoszeniem się w powietrzu.
Otóż okazuje się, że Biedaczyna z Asyżu wielokrotnie podczas modlitwy doświadczał lewitacji. Tak opisują to słynne „Kwiatki”: „Brat Leon zaczął śledzić życie św. Franciszka, a z powodu swej czystości zasłużył na to, że po wielokroć widział św. Franciszka zachwyconego w Bogu i uniesionego w górę, czasem na trzy, czasem na cztery łokcie wysokości, a niekiedy nawet aż do szczytu buku. Czasem zaś widział go uniesionego tak wysoko w powietrzu i otoczonego takim blaskiem, że z trudem mógł go rozpoznać”.
Także św. Bonawentura, który był biografem św. Franciszka napisał, że „widziano świętego modlącego się w nocy, promieniejącego takim blaskiem i całkowicie uniesionego nad ziemią”.
Historia Guiseppe Desy, bo tak nazywał się ten włoski święty, jest jedną z najbardziej interesujących i najlepiej udokumentowanych. Św. Józef był osobą, która bardzo często doświadczała lewitacji. Przez swoje liczne unoszenia się w powietrzu miał sporo problemów w klasztorze.
Jego przełożeni, nie mogąc zrozumieć i właściwie zinterpretować niezwykłych stanów zakonnika, przenosili go z miejsca na miejsce. Przestraszeni jego lotami zgłosili sprawę nawet do Świętego Oficjum. Mnich był trzykrotnie przesłuchiwany przez sędziów Inkwizycji. Jednak oni nie znaleźli w nim sprzeczności z Ewangelią i nie podważyli świętości jego życia.
Na uwagę zasługuje wydarzenie, które miało miejsce w 1638 r. w Rzymie. Przełożeni wysłali tam kłopotliwego zakonnika, aby był pod opieką generała zakonu. Wówczas św. Józef miał okazję spotkać się z papieżem Urbanem VIII. W jego obecności nagle doznał ekstazy i wydając okrzyk uniósł się w górę. Przebywał w powietrzu na oczach wstrząśniętego papieża aż do czasu, kiedy generał zakonu, w imię świętego posłuszeństwa, nakazał mu zejść na dół.
Innym razem św. Józef doznał „mistycznego lotu”, gdy przebywał w Bazylice św. Franciszka w Asyżu. Wpatrując się w wizerunek Matki Bożej, namalowany wysoko ponad ołtarzem, nagle wydał okrzyk i uniósł się na wysokość około siedemnastu metrów. Ucałował obraz Maryi, a następnie spłynął w dół. To wszystko działo się na oczach zdumionych obecnych tam osób.
Ta hiszpańska mistyczka uznana za doktora Kościoła również doświadczała lewitacji. Jej opisy własnych przeżyć dostarczają wielu cennych szczegółów na temat tego zjawiska. Św. Teresa w swoim „Żywocie” napisała: „W tych zachwyceniach dusza doznaje niewypowiedzianej słodkości i rozkoszy. Tu już nie ma sposobu się oprzeć (…) często bez żadnej uprzedniej myśli ni przygotowania, znienacka przychodzi na cię pęd tak szybki a silny, że widzisz i czujesz jak ten obłok, albo orzeł wspaniały wzbija się w górę i ciebie na skrzydłach swoich porywa”.
W innym miejscu pisze tak: „Z początku wyznaję, strach miałam wielki, bo któżby się nie przeraził czując, że jego ciało podnosi się z ziemi?” oraz „Zachwycenie to przychodzi z nagła i niespodziewanie, zanim się zbierze siły i próbuje jakoś bronić. Ciało moje w tym stanie często stawało się tak lekkim, jak gdyby utraciło przyrodzoną ciężkość swoją” – pisała św. Teresa.
W gronie znanych świętych, którzy doświadczali niezwykłego zjawiska lewitacji są m.in.: św. Dominik, św. Ignacy Loyola, św. Franciszek Ksawery oraz św. Piotr z Alkantary.
Warto jednak podkreślić, że Kościół katolicki nie uznaje samej lewitacji jako dowodu świętości danego człowieka. Jest odwrotnie – to świętość życia uwiarygadnia źródło tego zjawiska. Tak jest w przypadku wszystkich fenomenów mistycznych.
Z opisów Ewangelii wynika, że również sam Jezus podczas ziemskiego życia lewitował. Zdarzyło się to np. podczas Jego chodzenia po jeziorze (Mt 14,25-29). Kroczenie Chrystusa po wodzie sugeruje, że wówczas Jego ciało jakby utraciło swoją ziemską wagę. To był jeden z tych cudownych momentów, w których Jezus przekroczył prawa fizyki. Tym razem, tak jak w przypadku lewitujących świętych, przez chwilę nie podlegał On prawu grawitacji.
Lewitacją można też nazwać samo wniebowstąpienie Jezusa. W Dziejach Apostolskich czytamy, że Jezus „uniósł się w ich obecności w górę i obłok zabrał Go im sprzed oczu” (Dz 1,9). Wówczas Chrystus posiadał już wprawdzie „inne ciało”, to nieśmiertelne i przemienione po Zmartwychwstaniu, ale tak czy inaczej zaczął unosić się w powietrzu.
Dzięki precyzyjnym opisom św. Teresy z Avila i faktom z życia wielu innych świętych można powiedzieć, że „mistyczny lot” jest wyjątkowym, fizycznym skutkiem przeżywanej ekstazy. Przyczyną tego typu „zachwycenia” mogło być wielkie pragnienie bliskości Boga, ogromna chęć „przytulenia się” do Jego nieskończonej Miłości. Jednak to nie ludzka wola powoduje wzlot ciała, lecz odpowiedź Boga na tęsknotę człowieka.
Z tekstów św. Teresy jasno wynika, że to nie ona była inicjatorką lewitacji. Przeciwnie, ona często się wzbraniała, a mimo to zjawisko i tak następowało. Dzięki tej szczególnej łasce niektórzy święci poprzez ekstazę już tu na ziemi – w pewnym stopniu i przez chwilę – doświadczali realnej bliskości Boga.
Wniebowstąpienie Jezusa Zmartwychwstałego uświadamia nam najważniejszy cel i sens „Lewitacji” – tej przez wielkie „L”. Jest nim wzniesienie człowieka ku Bogu, ku pełnemu zjednoczeniu z Nim, a ostatecznie wyniesienie nas, ludzi, aż na wyżyny nieba!
Korzystałem z książki: „Tajemne Moce Wiary”, Jean Guitton, Jean-Jacques Antier, 1997 r.