separateurCreated with Sketch.

Jak będąc mamą dolewać do swojego kubeczka zasobów? Kilka nieoczywistych sposobów

MACIERZYŃSTWO
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Pisałam ostatnio o wypaleniu macierzyńskim i o tym, jakie to ważne, by mama nie była „martwa w środku”, ale pełna życia. Dziś chciałabym zaproponować kilka nieoczywistych sposobów na sprzyjanie temu życiu w sobie.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

Do wypalenia prowadzą cele pozbawione realizmu, jak na przykład mieć „grzeczne dzieci”, dom jak Wersal i sto procent w każdej dziedzinie. Podobnie jak „założyć firmę na macierzyńskim” albo „zrobić kapitalny remont”. Lampką alarmową, która powinna nas ostrzegać jest myśl, że uda się nam to, co jeszcze nikomu się nie udało.

Że rozciągniemy dobę, aż ilość godzin się podwoi. Szybciej wstaniemy, za to później położymy się spać i nie będziemy robić przerw. Jak pewna mama – gdy wracała z urlopu wychowawczego do zespołu, w którym pracowałam, zadeklarowała, że może pracować od 4:30 rano, potem w nocy i wtedy, gdy maluszek (będący trzecim dzieckiem) ma drzemki.

Dlatego ma sens pytać, czy harmonogram dnia uwzględnia głos mojego ciała. Ciało bowiem nieustannie mówi głosem wewnętrznej mądrości. Jeśli zignorujemy sygnały, że ma dość – gdy bolą plecy, robi się słabo i śpiąco, ręce drżą – to zaraz coś tąpnie. Albo stracimy kontakt z emocjami, które ujawnią się wybuchami złości czy długotrwałymi „dołami”, albo przyjdzie choroba.

Jeśli jednak potraktujemy potrzeby ciała jako opiekuńczy głos w nas, to może usłyszymy, że listę „tasków” potrzebujemy skrócić o dwie trzecie (tak, być może aż tyle!). Ale i ulga wtedy będzie wielka, a świat jakoś przeżyje bez domowych przetworów i prasowania skarpet.

Nic tak nie wypala, jak powtarzające się katastrofy (np. kłótnie ciągle o to samo). Jak coś nie działa, to znaczy, że potrzebujemy nauczyć się czegoś nowego, co przyniesie rozwiązanie trudnych sytuacji.

Agnieszka Stein i Gosia Stańczyk są autorkami zdania, że potrzebna jest cała wioska, by wychować dziecko. Rodzice potrzebują relacji z innymi dorosłymi, a dzieci – z innymi dziećmi. Mama potrzebuje przyjaźni, kręgu wsparcia, gdzie czuje się widziana i słyszana. Potrzebuje też wytchnienia od ciągłej czujności. Dlatego koleżanki i sąsiadki są mile widziane, by pobyć z dziećmi; podobnie jak każdy, kto może przynieść obiad, zrobić zakupy albo posprzątać dom.

Odmiana to przerwa od robienia ciągle tego samego, czyli oddech. Nie da się oddychać raz w roku. Dobrze, jeśli chwile odmiany zdarzają się często i na zapas, a nie tylko, gdy mamy dość.

Jeśli nie opowiemy sobie na nowo historii własnego dzieciństwa, wewnętrzny autopilot będzie niestrudzenie odgrywał taniec z własnego domu. Może będzie tam playlista pt. „Wiecznie Wykończona” lub „Nieustannie Zajęta Mama”. Dlatego, że na nieświadomym poziomie chcemy być lojalni wobec naszych mam.

Mogę siebie więc pytać: „Czego potrzebowałam jako dziecko?”. Czystej podłogi czy raczej kogoś obok, kto jest ciepły i się uśmiecha? Obiadu z trzech dań czy tego, żeby ktoś się mną zainteresował jako człowiekiem?

Ta „ja z dzieciństwa” może odegrać dla nas niezwykle ważną i wspierającą rolę. Poza dziećmi, dla których jestem mamą, mam też małe dziecko w sobie. Im bardziej się nim zajmę, tym łatwiej będzie mi być z dziećmi, które biegają wokół mnie, skaczą, złoszczą się i przychodzą po coś. Im więcej w sobie zrobię miejsca na małą Małgosię (Kasię, Jolę, …), dając jej to, czego w jej dzieciństwie zabrakło, tym pełniejszy będzie mój kubeczek. Kiedy w środku będę umiała sobie powiedzieć: „jesteś ważna”, „zasługujesz na miłość”, „możesz potrzebować” – dzieci nie będą już dla mnie konkurencją. Miłości starczy mi i dla nich, i dla siebie.

Zresztą ta mała dziewczynka może zaprowadzić mnie w miejsca, które ładują akumulatory najszybciej. Do radości tańca, wystawiania twarzy ku słońcu, turlania się z dziećmi po trawie, jedzenia lodów, kąpieli z bąbelkami, słuchania ulubionej muzyki. Znamienne zresztą, jak bliskie te pomysły są ciału i jak bardzo z nim związane. I jak dzieci mogą nas uczyć bycia w ciele i zabawy.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Wesprzyj Aleteię!

Jeśli czytasz ten artykuł, to właśnie dlatego, że tysiące takich jak Ty wsparło nas swoją modlitwą i ofiarą. Hojność naszych czytelników umożliwia stałe prowadzenie tego ewangelizacyjnego dzieła. Poniżej znajdziesz kilka ważnych danych:

  • 20 milionów czytelników korzysta z portalu Aleteia każdego miesiąca na całym świecie.
  • Aleteia ukazuje się w siedmiu językach: angielskim, francuskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, polskim i słoweńskim.
  • Każdego miesiąca nasi czytelnicy odwiedzają ponad 50 milionów stron Aletei.
  • Prawie 4 miliony użytkowników śledzą nasze serwisy w social mediach.
  • W każdym miesiącu publikujemy średnio 2 450 artykułów oraz około 40 wideo.
  • Cała ta praca jest wykonywana przez 60 osób pracujących w pełnym wymiarze czasu na kilku kontynentach, a około 400 osób to nasi współpracownicy (autorzy, dziennikarze, tłumacze, fotografowie).

Jak zapewne się domyślacie, za tymi cyframi stoi ogromny wysiłek wielu ludzi. Potrzebujemy Twojego wsparcia, byśmy mogli kontynuować tę służbę w dziele ewangelizacji wobec każdego, niezależnie od tego, gdzie mieszka, kim jest i w jaki sposób jest w stanie nas wspomóc.

Wesprzyj nas nawet drobną kwotą kilku złotych - zajmie to tylko chwilę. Dziękujemy!