separateurCreated with Sketch.

Aldona Orman: Anioły są wokół nas. Trzeba je tylko prosić o wsparcie [wywiad]

ALDONA ORMAN
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Aldona Orman znana jest widzom przede wszystkim jako aktorka serialowa. Popularność zyskała dzięki serialowi „Klan”, gdzie wciela się w rolę Barbary Mileckiej. Prywatnie jest spełnioną kobietą i mamą Idalii, której narodziny były dla aktorki największym cudem.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

– Trudne chwile pokazują, że nie warto nienawidzić, stwarzać wokół siebie złych emocji. Myślę sobie, że ludzie, którzy są wewnętrznie poukładani, nie dokuczają innym, nie zazdroszczą i nie ranią innych mówi w rozmowie z Aleteią Aldona Orman.

Anna Gębalska-Berekets: Marzyła pani o szkole lotniczej, potem o medycynie. Ale talent aktorski odkryła u pani polonistka!

Aldona Orman: Jeszcze w szkole podstawowej bardzo chciałam zostać pilotem dużych, transatlantyckich samolotów. Byłam z rodzicami w Dęblinie w szkole lotniczej, gdyż tak marzyłam o szybowaniu w przestworzach (śmiech). Wtedy niestety nie przyjmowano tam dziewczyn. Byłam z tego powodu bardzo smutna. Po szkole podstawowej uczyłam się w liceum. Będąc w klasie o profilu biologiczno-chemicznym byłam wręcz przekonana, że zostanę lekarzem. Przygotowywałam się solidnie do egzaminów na medycynę. Miesiąc przed maturą zdecydowałam jednak, że wybiorę studia aktorskie. Moja profesor od języka polskiego, Barbara Skórkiewicz, wysyłała mnie na różne konkursy recytatorskie. Wygrywałam je. Aktorzy zasiadający wówczas w jury ciągle pytali, czy nie chcę studiować w szkole teatralnej.

Myśl o aktorstwie dojrzewała w pani świadomości stopniowo?

Mieszkałam w małej miejscowości – Końskie. U mnie w rodzinie nie było tradycji aktorskich. Wydawało mi się, że marzenie o aktorstwie jest dla mnie nie do osiągnięcia. Postanowiłam więc, że pewnego dnia pojadę do szkoły teatralnej, aby się rozejrzeć, popytać, porozmawiać ze studentami. Po powrocie do domu doszłam do wniosku, że może warto spróbować. Dostałam się do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Teraz wiem, że wszystko zależy od tego, co o sobie myślimy i czy jesteśmy w stanie otworzyć się na nowe perspektywy w naszym życiu i bez strachu działać. Uważam, że jeśli ktoś ma marzenia, to powinien starać się je realizować.

Aldona Orman. Strata ukochanej mamy i walka o życie

Łączyła panią szczególnie silna więź z mamą. Nieoczekiwanie jednak los zadał potężny cios...

W dniu, kiedy grałam ostatnie przedstawienie dyplomowe, moja ukochana mama trafiła do szpitala. W ciągu 10 dni przeszła trzy zawały. Byłam z nią do ostatnich chwil. Podczas reanimacji, 10 czerwca, niestety odeszła.

Często myśli pani o mamie?

Tak, bardzo często.

Co pani jej zawdzięcza?

Nie tylko mamie, ale obojgu rodzicom. Mieli duży wpływ na mój rozwój, kształtowanie charakteru, na to, jakim jestem człowiekiem. Byli wspaniałymi, dobrymi i mądrymi rodzicami dla mojej siostry Małgosi i mnie.

Po śmierci mamy wyjechała pani do Niemiec, przez kilka lat występowała pani na deskach niemieckich teatrów. Kiedy zdecydowała się pani na powrót do Polski, musiała stoczyć walkę o życie!

Gdy moja mama odeszła, byłam młodą dziewczyną. To miało ogromny wpływ na moją psychikę, sposób postrzegania świata. Wówczas wydawało mi się, że wszystko, co miałam, legło w gruzach. Pomyślałam sobie, że jeśli wyjadę z Polski, to uporam się z traumami po śmierci mamy. Zdecydowałam się na wyjazd do Niemiec. Dobrze znałam język niemiecki. Ponadto chciałam poznać innych ludzi, ich kulturę. Po czasie zrozumiałam, że zmiana miejsca zamieszkania nie gwarantuje uporania się z ogromnym smutkiem, żalem, tęsknotą po stracie najbliższej osoby. Mieszkałam w Monachium 11 lat.

Po powrocie do kraju zapadłam na ciężką chorobę. Pewnego dnia straciłam przytomność i trafiłam do szpitala. Lekarze zdiagnozowali u mnie sepsę i zaczęła się walka o moje życie. W wyniku powikłań zapadłam w śpiączkę.

Przewartościowała pani swoje dotychczasowe życie?

Wszystkie trudne chwile są po coś. Ciężkie przeżycia są po to, abyśmy się rozwinęli, zmienili podejście do ludzi, nabrali innej świadomości i otworzyli się na nadprzyrodzoną siłę, bez względu na to, jaką wiarę wyznajemy. Ja wierzę w Boga i On bardzo mi pomaga w życiu, w wielu momentach.

"Dziękuję Bogu, że mogłam wrócić na ziemię"

Przeżyła pani śmierć kliniczną. Doceniła pani bardziej życie, otrzymując je po raz drugi?

Po tamtej sytuacji wiele się zmieniło. Uświadomiłam sobie, że mogłabym się nie obudzić. Zrozumiałam, że życie zostało mi po raz drugi darowane. Nabrałam innej świadomości do świata, do tego co materialne i niematerialne. Po obudzeniu się dziękowałam Bogu, że mogłam wrócić na ziemię. Trudne chwile pokazują, że nie warto nienawidzić, stwarzać wokół siebie złych emocji. Im więcej dobra dajemy, tym więcej dobra do nas wraca. Myślę również, że ludzie, którzy są wewnętrznie poukładani, nie krzywdzą, nie zazdroszczą i nie ranią innych, tylko wspierają i pomagają w każdej sytuacji.

Gdy było naprawdę trudno, prosiła pani Boga i anioły o wsparcie. Czuje je pani?

Anioła stróża ma każdy z nas. Anioły są wokół każdego człowieka i trzeba je tylko poprosić o wsparcie, opiekę nawet w drobnych sprawach. Należy im również dziękować za okazaną pomoc. Wiem, że anioły pomagają.

Aldona Orman: Macierzyństwo to cud

Po latach spełniło się jedno z pani największych marzeń – została pani mamą. To był cud?

W moim przypadku tak! Przez 4 lata po przebytej sepsie praktycznie ciągle leżałam w szpitalu, gdyż ta choroba zrobiła ogromne spustoszenie w organizmie. Miałam dużo problemów zdrowotnych. To poważna choroba, po której długi czas dochodzi się do normalności. Nadal muszę systematyczne robić badania, aby mieć wszystko pod kontrolą. Według badań i diagnoz lekarzy miałam nigdy nie urodzić dziecka. Okazało się jednak, że Pan Bóg miał wobec mnie inne plany. Idalia urodziła się zdrowa. Jest cudownym dzieckiem, niosącym światełko ludziom.

Idalia jest bardzo utalentowana, także muzycznie. Wystąpiła z sukcesem m.in. w niemieckiej edycji programu "The Voice Kids”. Jest Pani dumna z córki?

Jako mama jestem szczęśliwa, że to, co robi Idalia, przynosi jej radość. Wspieramy ją z Edmundem w spełnianiu marzeń. Obecnie córka uczy się w szkole polsko-niemieckiej. Ma tam przedmioty w trzech językach: angielskim, polskim i niemieckim. Szkoła ta przygotowuje do międzynarodowej matury. Ma duży talent do języków. Świetnie radzi sobie w szkole.

Śpiewanie to jej pasja?

Tak! Każdą wolną chwilę poświęca muzyce. Wygrała wiele festiwali piosenki dziecięcej w różnych krajach. Razem z Edmundem staramy się pomagać jej w rozwijaniu talentów. Niebawem wyjdzie jej pierwszy singiel.

Aldona Orman: Dobro czynione drugiemu człowiekowi wraca

Co chciałaby pani jej przekazać?

Przede wszystkim chciałabym, aby była szczęśliwa i przeżyła swoje życie w taki sposób, w jaki przygotował dla niej Pan Bóg. Ważne, żeby była dobrym i mądrym człowiekiem i umiała pokonywać trudności, jakie napotka, i nie bała się ludzi. Niestety zauważam, że dzieci już w młodym wieku wykazują bardzo dużo agresji. Idalia jest zdolną dziewczynką, osiąga sukcesy i niestety spotyka ją wiele przykrości ze strony rówieśników. Tłumaczymy córce, rozmawiamy z nią dużo, aby złe emocje innych ludzi nie przeszkadzały jej w realizacji marzeń. Codziennie staramy się budować jej osobowość.

"Dobro czynione drugiemu człowiekowi wraca" – to pani słowa. To jedna z wartości, którą ceni pani najbardziej?

Tak, to jedna z wartości, które cenię. Jeśli dajemy ludziom dobro, uśmiechamy się do nich, jesteśmy wobec nich życzliwi, staramy się pomóc rozwiązać ich trudne sprawy, to i nam dzieje się lepiej. Przekazując dobrą energię między sobą, budujemy lepszy świat. Dobro czynione drugiemu człowiekowi wraca do nas. Oczywiście, nie należy czynić go z premedytacją, aby uzyskać nagrodę i pochwały.