Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!
Nie jest. Znajdziemy je nie w katalogu cnót, ale w zbiorze rad ewangelicznych. Tak jak Jezus był posłuszny, tak i jego naśladowcy powinni być posłuszni Bogu Ojcu. Dlatego posłuszeństwo hierarchii ma sens wówczas, gdy uznajemy, że reprezentuje ona wolę Boga i jest z Bożego ustanowienia. Ostatecznie chodzi o podporządkowanie Bogu, a nie człowiekowi.
W kontekście religijnym owocem posłuszeństwa ma być dobro duchowe. Niestety w praktyce często staje się krzywdzącym łamaniem ludzkiej woli (tych, którzy je ślubowali i tych, których formalnie wcale ono nie obowiązuje). Próbą refleksji nad tą rzeczywistością było wydanie w 2008 r. watykańskiego dokumentu Posługa władzy i posłuszeństwo. Ale czy tylko w Kościele potrzeba dziś przemyślenia posłuszeństwa?
Nie jest. Nawet zakonnicy i żołnierze mogą doświadczyć sytuacji, w której powinni sprzeciwić się decyzji przełożonych. Ci pierwsi, gdy nakazuje się im popełnienie grzechu. Ci drudzy, gdy nakazuje się im popełnienie przestępstwa. Nawet w zakonie i wojsku (organizacjach, które opierają się na posłuszeństwie) istnieją granice posłuszeństwa. A to oznacza, że posłuszeństwo nie zwalnia z myślenia...
Nie wyklucza. Bez myślenia i rozeznawania nie jesteśmy w stanie wychwycić, czy i kiedy sprzeciwić się posłuszeństwu. W kościele, wojsku, domu, pracy, szkole, konieczne jest myślenie i rozeznawanie, czy posłuszeństwo służy większemu dobru czy partykularnym korzyściom przełożonego.
Posłuszeństwo nie jest łatwe. Jeszcze trudniejsze może być sprzeciwienie się przełożonym, którym przez długi czas się je okazywało. Mądrze się sprzeciwiać to opierać własne postępowanie na swoim rozumie i sile swojego sumienia, a nie na ślepo przyjmowanych decyzjach innych ludzi.
Nie jest. Nie buduje człowieka posłuszeństwo, którego główną zasadą jest to, że przełożony, dowódca, szef, rodzic wie wszystko, a podwładny ma tylko strzępy informacji. W takiej relacji podwładny nie potrzebuje kształtować sumienia i popada w bezrefleksyjność i ślepy automatyzm. Może też być tak, że łamanie jego oglądu sprawy będzie wzmagało w nim wewnętrzny bunt i frustrację. W tych wariantach posłuszeństwo nie służy dalekowzroczności organizacji, w której obowiązuje.
Czy są wyjątki? Tak, znamy z historii osoby (są w śród nich święci), którzy dzielnie znosili upokorzenia serwowane im na mocy posłuszeństwa. Były to osoby, które swoją trudną sytuację potrafiły uczynić drogą do wewnętrznej wolności. Warto się jednak zastanowić, dla jak wielu osób tak przeżywane posłuszeństwo okazało się drogą prowadzącą do wewnętrznej... śmierci.
Nie musi. Sprawowanie władzy nad innymi to wielka odpowiedzialność i ciągłe rozeznawanie. Osoby, które mają tego świadomość, rzadziej dopuszczą się ataku na czyjąś godność. Skąd tacy przełożeni się biorą? Najczęściej spośród osób, które doświadczyły szacunku jako podwładni. Którzy wzrastali w posłuszeństwie bez klapek na oczach.
Jak takie posłuszeństwo realizować w praktyce? Rozmawiać z podwładnym i pytać, jak on daną sytuację rozumie. Dać prawo do wyrażania sprzecznej opinii i rozważać ją. Analizować wspólnie, czym długofalowo będzie skutkować dane rozwiązanie. Pokazywać (jeśli to możliwe) kontekst własnej decyzji. Dawać czas na namysł. Decydować się na to, co pozwala zachować godność.
Tak, warto. Choć nie dotyczy to każdej sytuacji. Warto trwać i pamiętać, że posłuszeństwo nie jest celem samym w sobie. Jest raczej sposobem (poprzez samoograniczenie) na realizacje jakiegoś większego dobra. Dobra, które trzeba rozpoznawać na nowo każdego dnia. Nie na oślep. Bo mądre posłuszeństwo jest wymagające!