separateurCreated with Sketch.

Smutek tropików, czyli dlaczego czasem tak trudno wrócić z wakacji?

POWRÓT DO PRACY
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 14.08.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Przygnębienie, które towarzyszy nam czasem po powrocie z wakacji, doczekało się własnej definicji – Post Holiday Tension (PHT). Zespół napięcia pourlopowego odczuwa aż 60-80% Europejczyków. Jak go uniknąć?

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

W folderach biur podróży i na blogach podróżniczych miejsce, do którego chcemy pojechać, jest rajem na ziemi: widoki zapierające dech w piersiach, pyszne jedzenie, cudowny klimat. Nikt nam nie tłumaczy, że zdjęcia na bloga były robione o piątej rano, bo już od dziesiątej na plażę nie da się wcisnąć nawet szpilki. Albo że w naszej wymarzonej „destynacji” też czasem pada deszcz. Zderzenie: oczekiwania vs. rzeczywistość, może budzić frustrację, a ta nie sprzyja odpoczynkowi. To też jedna z ważniejszych przyczyn smutku, który czasem towarzyszy nam po powrocie.

Z badań zespołu Jeroena Nawijna z Uniwersytetu w Rotterdamie z 2010 r. wynika, że największego wakacyjnego poczucia szczęścia doświadczamy na etapie planowania wypoczynku. Po urlopie zarówno ci, którzy wyjeżdżali, jak i ci, którzy spędzili wolne dni w domu, deklarują ten sam poziom zadowolenia. Różnica jest taka, że wyjeżdżający odczuwają znacznie większy stres związany z powrotem do pracy. „Mistrzami” powakacyjnego przygnębienia są Brytyjczycy. Z badań na Uniwersytecie w Manchesterze wynika, że jedynie 1 na 4 angielskich pracowników wraca do pracy wypoczęty, a 80% ma różne objawy pourlopowego przygnębienia.

Wakacje, zwłaszcza te daleko od domu i drogie, funkcjonują w masowej wyobraźni (np. w filmach i w powieściach) jako najlepsza rzecz, jaka może nas spotkać, i jako sytuacja mająca potencjał diametralnego odmieniania życia na lepsze. To prawda, że wyjazd poszerza horyzonty, może podreperować kondycję i nastrój, a w przypadku osób samotnych bywa okazją do poznania kogoś. Ale jeśli generalnie czujemy się nieszczęśliwi, to nie liczmy na to, że dwa tygodnie na egzotycznej wyspie czy w Ciechocinku uczynią nas szczęśliwymi. Ta jest praca do wykonania na co dzień.

Niedawno znajoma mówiąc o swojej pracy stwierdziła, że szczęśliwie stać ją na wakacje, jedzenie i opłaty – w tej właśnie kolejności. Dobrze by było, żeby jednak codzienność była na pierwszym miejscu.

W czeskiej komedii Wycieczkowicze znalazła się zabawna scena, kiedy małżeństwo, które w tym filmie reprezentuje wszystko, co najgorsze w turystach (on nagrywa wszystko kamerą i chodzi w klapkach i skarpetach, a ona gotuje w hotelowym pokoju na kuchence gazowej), tuż przed wyjazdem marzy o powrocie. Mąż planuje, że napije się wreszcie porządnego piwa, a żona – że wytrzepie wszystkie ubrania z piasku, wypierze i wyprasuje. Chociaż para jest w tym filmie synonimem obciachu, to w ich myśleniu jest jednak coś sensownego – warto lubić swoje życie. A jeśli go nie lubimy, może trzeba coś w nim zmienić?

Uzbrojeni w realistyczne wyobrażenia co do wakacji, możemy zacząć organizować urlop… i powrót. Przed wyjazdem jest mnóstwo rzeczy do zrobienia, więc łatwo może dojść do sytuacji, kiedy zostawimy wiele rzeczy na „po”. W domu zostanie pobojowisko, a w pracy – milion niezałatwionych spraw. Jeśli po otwarciu drzwi zobaczymy armagedon, a po otwarciu skrzynki mailowej – wiadomości z gniewnymi nagłówkami, stres związany z powrotem będzie większy. Jeśli więc mamy do wyboru wyjazd do sklepu po trzeci zapasowy kostium kąpielowy albo ogarnięcie domu, to może jednak lepiej wybrać ogarnięcie?

Ta rada wydaje się banalna, bo przecież jedna z najfajniejszych rzeczy na urlopie to możliwość poleniuchowania. Jednak w praktyce bywa tak, że podczas wyjazdu jest wiele ciekawszych rzeczy do zrobienia niż spanie. To może być wspaniałe, ale organizm też ma swoje potrzeby. Zwłaszcza nie służy mu przeciągające się i zbyt częste sączenie alkoholu i zarywanie nocy na oglądanie filmów. Jeśli planujemy odpoczynek w systemie „plażing” i „leżing”, to dla własnego dobra pomyślmy też o aktywności fizycznej, np. o spacerach albo bieganiu, pływaniu, jeździe na rowerze.

Chwile spędzone na wyjeździe wydają się tak cenne, że najchętniej wykorzystalibyśmy je do ostatniej minuty. Lepszym pomysłem jest jednak przyjazd do domu dzień lub dwa dni przed powrotem do pracy. Mamy też większą szansę na to, że nie będziemy się przez kolejny tydzień potykać o walizki w przedpokoju. Damy też organizmowi czas na aklimatyzację, a umysłowi – na powrót do codzienności.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!