separateurCreated with Sketch.

Tam, gdzie łamany jest chleb, tam jest nowy świat. Eucharystia w nauczaniu Benedykta XVI

EUCHARYSTIA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Eucharystia jest chlebem nowego świata: tam, gdzie jest celebrowana, tam „Boże jutro” przez chwilę obecne jest już dzisiaj, rozświetlając nasze „dzisiaj”.
Pomóż Aletei trwać!
Chcemy nadal tworzyć dla Ciebie wartościowe treści
i docierać z Dobrą Nowiną do wszystkich zakątków internetu.
Wesprzyj nas

Twoje wsparcie jest dla nas bardzo ważne.
RAZEM na pewno DAMY RADĘ!

W dniach od 5 do 12 września 2021 roku w Budapeszcie odbędzie się 52. Międzynarodowy Kongres Eucharystyczny. Hasłem spotkania są słowa z Psalmu 87: „Wszystkie moje źródła są w Tobie”. Kongres poprzedzi sympozjum teologiczne, na którym jedynym polskim prelegentem będzie ks. prof. Krzysztof Góźdź.

Eucharystia w teologii Benedykta XVI

KAI: Na sympozjum będzie ksiądz mówił o Eucharystii w teologii Josepha Ratzingera. Czy mógłby ksiądz przybliżyć najważniejsze myśli, inspiracje, którymi będzie się ksiądz dzielił?

Ks. prof. Krzysztof Góźdź: Papież z Niemiec naucza o Eucharystii przez pryzmat miłości, rozumianej jako agape. Eucharystia jako sakrament miłości oznacza dar, jaki Jezus Chrystus czyni z siebie, objawiając nam nieskończoną miłość Boga wobec każdego człowieka. Ten dar, objawiony w ofierze krzyża, trwa nadal w sakramencie Eucharystii, w którym Pan staje się pokarmem człowieka spragnionego prawdy i wolności. Dlatego Kościół, który sprawuje Eucharystię, zaprasza człowieka, aby przyjął ten dar miłości Boga, czyli agape Boga. Poza słowem agape Eucharystię wyraża Ratzinger przez słowo „dziękczynienie” (eucharistion) i „pokój” (eirene). Wszystkie te trzy słowa wiąże jednak w jedno słowo – „chleb” (artos).

Odkąd odwieczne Słowo stało się ciałem, Chrystus jest już zawsze naszym chlebem. To przedziwne złączenie agape i artos oznacza, że miłość jest chlebem, który nasyca – nie tylko żołądek, lecz i serce. Eucharystia jest bowiem chlebem nowego świata: tam, gdzie jest celebrowana, tam "Boże jutro" przez chwilę obecne jest już teraz, rozświetlając nasze "dzisiaj". Tam, gdzie łamany jest chleb, czyli tam, gdzie sprawowana jest Eucharystia, tam jest nowy świat. Gdzie ludzie włączają się w dziękczynienie ukrzyżowanego i zmartwychwstałego Pana, tam jest część nowego świata.

Eucharystia jest więc sakramentem miłości, która wiedzie nas do Boga, źródła tej miłości. Ratzinger uzasadnia tę prawdę teologicznie w ten sposób, że Bóg jest doskonałą komunią miłości pomiędzy Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Komunia ta odsłania się w posłaniu Syna do świata. Syn składa na krzyżu z siebie ofiarę przebłagalną.

W ten sposób daje On Eucharystii całą swoją egzystencję i objawia pierwotne źródło trynitarnej miłości. Dlatego Ratzinger może powiedzieć, że Eucharystia to Chrystus, to zmartwychwstały Pan, który nam się daje, budując nas nieustannie jako swoje ciało, czyli Kościół. Mówiąc prościej: Eucharystia jest jak pulsujące serce Kościoła, tj. tego społecznego organizmu, który jest całkowicie oparty na duchowym, ale konkretnym związku z Chrystusem.

Kościół jak księżyc

Przytoczę tu wspaniały obraz Ratzingera, który ukazuje jedność, a zarazem rozróżnienie między Chrystusem a Kościołem. Już starożytni myśliciele chrześcijańscy wykorzystywali obraz księżyca w strukturze całego kosmosu dla zobrazowania roli Kościoła w całej historii zbawienia. Księżyc – jakiego doświadczamy dzięki lotom kosmicznym człowieka – przedstawia w zasadzie tylko pustynię, piasek i skały. Takim widzimy go na zdjęciach satelitarnych czy w telewizji. A patrząc z naszego miejsca, widzimy go jako piękną i świetlistą kulę. Wiemy jednak dobrze, że to światło nie pochodzi od samego Księżyca, lecz od słońca.

Podobnie ma się rzecz z Kościołem, który świeci, mimo iż sam jest ciemny. Jest jasny nie dzięki swemu własnemu światłu, lecz otrzymuje je od Chrystusa, rzeczywistego Heliosa. Księżyc jest więc tym, czym sam nie jest. Świeci, choć nie jego własnym światłem. Tak też Kościół jaśnieje nie własnym światłem, lecz światłem pochodzącym od kogoś Innego, światłem od Pana. Zatem tak jak światło słońca jest darem dla zimnego księżyca, tak też Chrystus-Słońce jest darem dla ziemskiego Kościoła. Bez tego Słońca Kościół by zastygł i zgasł. Kościół żyje więc dzięki Chrystusowi.

Tak też Eucharystia, która jest miłością promieniującą od samego Boga, stanowi wielkie misterium. Eucharystię celebruje się w wierze nie tyle ze względu na sam splendor liturgii, lecz ze względu na nakaz Chrystusa: „To czyńcie na moją pamiątkę”. Liturgiem jest sam Chrystus, który daje się nam jako pokarm duchowy na życie wieczne. Tak celebrowana tajemnica wiary staje się tajemnicą życia, czyli nową formą egzystencji: „kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki” (J 6,51). Wtedy stajemy się uczestnikami życia Bożego.

Dar przyjęcia człowieka przez Boga

Miłość Chrystusa uobecniana w Eucharystii ukazywana jest w dwóch obrazach z Ostatniej Wieczerzy: w słowach „bierzcie i jedzcie”, „bierzcie i pijcie”, które streszczają ziemską historię Jezusa oraz w obrazie umycia nóg apostołom. Wypowiedziane raz na zawsze słowa Jezusa: „To jest Ciało moje, to jest Krew moja” – wyrażają najgłębszą modlitwę ofiarującego się Ojcu Syna, ponieważ jej centrum stanowi Jego miłość. Ta miłość pokonała śmierć i przemieniła śmierć w słowo modlitwy, która od Wieczernika i Golgoty ciągle przemienia świat.

Z kolei drugi obraz ukazuje, że Pan uniża się i w pokorze niewolnika obmywa nogi. Wyraża to sens całego życia i cierpienia Chrystusa, który także dziś pochyla się do naszych brudnych nóg i w swojej wielkiej miłości obmywa nas i oczyszcza. Tak Jezus Chrystus uzdalnia nas niejako przed Bogiem do zasiadania do stołu i do życia we wspólnocie. Umycie nóg staje się więc wielkim darem miłości, darem przyjęcia człowieka przez Boga.

Prorocze słowa Ratzingera

KAI: Czy ma ksiądz odczucie, że Kościół odchodzi dziś od nauczania Benedykta XVI nt. Eucharystii, jak alarmują niektóre media i środowiska? Mam na myśli m.in. niedawne motu proprio, czy też różne dyskusje i wybory, do jakich dochodzi wśród wiernych po doświadczeniach pandemii. Mamy dziś zarówno takich, którzy „poprzestali” na komunii duchowej, jak i takich, którzy odmawiają przyjmowania Komunii Świętej na rękę i wolą nie przystępować do niej wcale, jeśli nie mają innej możliwości. A może odwrotnie: nauczanie Benedykta XVI może być kluczem do znalezienia spójnej odpowiedzi na te dylematy?

Wydaje mi się, że Kościół, rozumiany ogólnie, nie tyle odchodzi od nauczania Benedykta XVI, co raczej nie zna jego nauczania, np. na temat Eucharystii. Dlatego też uważam, że wskazane przez panią dylematy z pewnością znajdą właściwą odpowiedź w proroczych słowach Josepha Ratzingera – Benedykta XVI. Trzeba je tylko odnaleźć i wziąć na serio do swego rozumu i serca. Mamy przecież gdzie szukać. Całość nauczania Ratzingera znajduje się w polskiej edycji „Opera omnia”, redagowanej przez mnie i wydawanej w KUL. Na dziś edycja ta obejmuje już 22 woluminy i dwa kolejne są przygotowywane do druku. Dzieło to jest prawdziwą „kopalnią” wiedzy i chrześcijańskiej duchowości.

Problem dzisiejszego uczęszczania do Kościoła, a tym samym uczestniczenia w Eucharystii, jest bardziej złożony. Pandemia tylko odsłoniła nasze słabe strony bycia chrześcijanami. Zbyt lekko przechodzimy do coraz bardziej zsekularyzowanego świata, który niczego od nas nie wymaga i w zasadzie nic nam na dłużej nie oferuje, poza egzystencjalną pustką. Powszechny brak autorytetów popycha nas coraz mocniej ku tej duchowej przepaści. By jednak nie wybrzmiało to zbyt pesymistycznie, przypomnę pewien obraz Ratzingera o oczyszczeniu naszej wiary, naszej osoby, naszej woli i naszego rozumu.

Współczesny człowiek jak sykomora

Sykomora jest drzewem przynoszącym wiele owoców. Są one jednak pozbawione smaku, jeśli się ich najpierw starannie nie ponacina i nie wypuści z nich goryczy; dopiero wtedy są bardzo smaczne. Sykomora jest więc symbolem człowieka, który jest w Kościele, ale jest on poganinem. Nie ma smaku prawdziwego chrześcijanina, bo żyje według zwyczajów pogan. Jeśli to życie poganina zostanie nacięte przez Boski Logos, wtedy przemienia się on, bo wypływa z niego gorycz, staje się smaczny i użyteczny. Inaczej pozostanie w nim to, co tkwi w naturze tego owocu: gorycz, mdłość i po prostu niejadalność.

W chrześcijaństwie potrzebne jest więc całkowite przeobrażenie, całkowite nawrócenie, które nie niszczy nas, lecz daje nam brakującą jakość. Widzę coraz wyraźniej, że brakuje naszemu chrześcijaństwu takiej właśnie jakości.

Rozmawiała Dorota Abdelmoula (KAI) / Lublin

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.