Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.
„Ja jestem Michał Archanioł, który stoi zawsze przed obliczem Boga. (…) Tam, gdzie skały się rozwierają, grzechy ludzi będą przebaczane. Modlitwy, które będziecie zanosić do Boga, zostaną wysłuchane” – usłyszał we śnie biskup Wawrzyniec.
Archanioł Michał i Gargano
Święta grota na półwyspie Gargano przyciąga tysiące pielgrzymów. Autokary i osobowe auta wjeżdżają najpierw po dość stromym zboczu do miasteczka. A potem ci, którzy pokonują wiele kilometrów by stanąć w miejscu, które jeden z archaniołów odwiedził osobiście, wąskimi uliczkami docierają do miejsca objawień.
Siadają na niskich ławkach, dotykają rękami ścian i patrzą zachwyceni na oświetloną, białą figurę Michała Archanioła. Figura przedstawia Michała, który lewą nogą przydeptuje szatana. W prawej ręce unosi miecz, a najmniejszym palcem lewej ręki, jednym ogniwkiem łańcucha, całkowicie kontroluje ruchy króla piekła i nie pozwala mu ruszyć łbem.
On, „który stoi zawsze przed obliczem Boga”, ma szatana w małym palcu!
Wnętrze góry – wyzwanie dla grotołazów
29 września 492 r. biskup Wawrzyniec odprawił w grocie na Gargano pierwszą mszę świętą. Tego dnia bazylika otrzymała tytuł Niebiańskiej Bazyliki. Mimo, że wtedy była po prostu jaskinią, nietkniętą ludzką ręką, bez ołtarza i budowli na powierzchni.
Pierwsze dojście do groty objawień mieszkańcy „wychodzili” sami, przez częste pielgrzymki do miejsca, które odwiedził archanioł. Droga była trudna i niebezpieczna. Grota leżała głęboko w skale, wejście do niej porastała dąbrowa. Trzeba było wspinać się po skalistych występach, a w głębi jaskini trzymać się blisko lewej ściany, bo z prawej dno obniżało się o niemal sześć metrów, i uważnie stawiać stopy.
Dopiero w XIX w. do potężnej skały nad grotą dobudowano budynki sakralne, a w dół poprowadzono schody, po których dziś bezpiecznie schodzimy do wnętrza góry.
Św. Franciszek i Michał Archanioł
Gdy św. Franciszek przybył na Gargano w 1221 roku, nie było ani budynków, ani alabastrowej figury Michała. Wejście do groty wymagało kondycji i odwagi. Według tradycji Biedaczyna z Asyżu pokonał niebezpieczny odcinek skalnych stopni, ale… do samej groty nie wszedł. Kroniki podają, że nie czuł się godny, by stać w miejscu, w którym stał wysłannik z nieba. A na dowód, że pielgrzymkę podjął i ukończył, przy wejściu do świętej groty, na zewnętrznej skale, wydłubał znak greckiej litery tau – T. Ten starotestamentowy znak krzyża był ulubionym podpisem Franciszka.
Pielgrzymkę św. Franciszek odbył w okresie Wielkiego Postu, wkrótce po tym, jak piąta krucjata krzyżowców – do której dołączył, aby spotkać i nawrócić sułtana – poniosła klęskę. Przede wszystkim – według Franciszka – moralną.
Wobec zawołania krzyżowców: „Bóg tak chce!”, które miało usprawiedliwiać mordy i przemoc, stawiał swoją bezbronną pokorę i ewangeliczny pokój. On, „krzyżowiec bez oręża”, pielgrzymował na Gargano, by stanąć przed archaniołem wojującym z szatanem, a nie z człowiekiem, pod hasłem: „Któż jak Bóg?!”.
Post i stygmaty
Po powrocie do Asyżu Franciszek zalecił swoim braciom czterdziestodniowy post i modlitwę w okresie od Wniebowstąpienia Maryi do święta Michała Archanioła, czyli od 15 sierpnia do 29 września. Dlaczego? Bo widział ścisły związek między Maryją Królową Anielską, a Niebieskim Wojownikiem.
„Każdy, ku uczci tak chwalebnego Księcia, powinien ofiarować Bogu jakiś szczególny dar. Błogosławionego Michała należy bowiem czcić bardziej uroczyście, gdyż jego zadaniem jest przedstawianie dusz Bogu” – tłumaczył.
W czasie jednego z tych postów, 14 września 1224 r., na górze La Verna objawił mu się Chrystus i obdarzył łaską stygmatów. Tradycja przekazała też opowieść, w której archanioł Michał był obecny w czasie przyjęcia stygmatów.
Walka z grzechem, nie z człowiekiem
Na Michała Archanioła, którego kult w czasach Franciszka był już w Italii bardzo żywy, patrzył przez pryzmat Maryi. Matka Boża Anielska, której poświęcił kapliczkę w Porcjunkuli, była dla niego pomocą w wytrwaniu w „cnocie anielskiej”, jak nazywał cnotę czystości.
To u niej szukał ratunku w najtrudniejszych sprawach, to ją prosił o pomoc w walce z szatanem. W Michale, dla którego Maryja była Królową, widział rycerza służącego tej samej sprawie – walce z grzechem i ze złymi duchami, a nie z drugim człowiekiem. Miecz w ręce archanioła skierowany jest przeciw szatanowi, Michał nie grozi ludziom.
Używając języka współczesnego – św. Franciszek był wielkim fanem Michała Archanioła. Ufał mu do tego stopnia, że w regule pierwotnej zakonu zapisał, aby „każdy przełożony zakonu co roku w uroczystość św. Michała Archanioła spotykał się z braćmi gdzie chce, by omawiać sprawy Boże”. Wierzył, że ten, którego zadaniem jest przedstawianie dusz Bogu, najlepiej zadba o to, aby stan naszych dusz nie obrażał Boga w niczym.
Moment przejścia duszy, w czasie śmierci ludzkiego ciała, uznawał za najważniejszy po urodzeniu, decydujący o wieczności. W obecności Michała widział szansę na bezpieczne dotarcie w ramiona Ojca.