separateurCreated with Sketch.

Spowiedź z planowanego samobójstwa? Jak ksiądz może pomóc osobie w kryzysie i sobie samemu [wywiad]

DEPRESJA
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Joanna Operacz - 04.10.21
whatsappfacebooktwitter-xemailnative
Tylko w jednej sytuacji wiemy na pewno, co się stało z człowiekiem po śmierci – kiedy został on beatyfikowany. Wszystkie inne sytuacje zostawiamy Bożemu miłosierdziu – mówi ks. Tomasz Trzaska, który współtworzy projekt „Życie Warte Jest Rozmowy” dla osób w kryzysach psychicznych.

Przekazując darowiznę, pomagasz Aletei kontynuować jej misję. Dzięki Tobie możemy wspólnie budować przyszłość tego wyjątkowego projektu.

Wesprzyj nasPrzekaż darowiznę za pomocą zaledwie 3 kliknięć

 

Joanna Operacz: Jak to się stało, że zajął się ksiądz tematem samobójstw? To znaczy – zajął się ksiądz jeszcze bardziej niż zwykle księża się zajmują?

Ks. Tomasz Trzaska*: Kilka lat temu zostałem poproszony o wystąpienie na konferencji z okazji Światowego Dnia Zapobiegania Samobójstwom – by powiedzieć o tym, jak Kościół może pomagać osobom w kryzysach samobójczych. Nie zajmowałem się tym wcześniej. Tak jak chyba każdy znałem kiedyś kogoś, kto popełnił samobójstwo. Zrozumiałem, że muszę się dokształcić.

Jakiś czas później w naszym łomżyńskim seminarium doszło do samobójstwa kleryka. To był bardzo trudny i dramatyczny moment. Ponieważ pracowałem w mediach diecezjalnych, poproszono mnie o pomoc w przygotowaniu informacji do mediów. Wiadomo było, że nie można tej tragedii przemilczeć. Ale jak to zrobić, żeby nie wzbudzać niezdrowej sensacji? Żeby nie pogłębić traumy?

Znałem już wtedy kilka osób z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego, więc zadzwoniłem do Halszki Witkowskiej z prośbą o radę. Powiedziała, że rozłączy się i zaraz oddzwoni. Po chwili miałem informację, że umówiła na jutro dwóch psychologów, którzy pojadą do Łomży i spotkają się z klerykami i władzami seminarium. Wcale o to nie prosiłem. Nawet nie wiedziałem, że istnieje taka możliwość. Powiedziała też coś, co dzisiaj uważam za niesłychanie ważne w towarzyszeniu osobom w różnych kryzysach: „Nie jesteście sami”. Po tej sytuacji pomyślałem, że warto zająć się bliżej tematem samobójstw.

Myśli samobójcze. Zapytaj, co się dzieje

Co ksiądz mówi człowiekowi, który na spowiedzi albo podczas zwykłej rozmowy przyznaje, że zamierza targnąć się na swoje życie?

Na pewno takich komunikatów nie można bagatelizować. Statystyki mówią, że 80% osób, które odebrały sobie życie, zgłaszało wcześniej tendencje samobójcze. Nie wolno zostawić człowieka samego ani rzucić czegoś w rodzaju: „Daj spokój, inni mają gorzej”. Jeśli ktoś mówi o samobójstwie, to znaczy, że zapewne jest w ciężkim kryzysie. Może chcieć się zwierzyć, ale być może też szuka pomocy. Warto zapytać: „Powiedz mi, co się dzieje”. Nie chodzi o profesjonalną pomoc psychologiczną, ale o obecność i prawdziwe zainteresowanie.

Niekiedy wystarczy, że pozwolimy tej osobie się wygadać – być może po raz pierwszy w życiu. A dopiero potem, jeśli będzie trzeba, warto poszukać pomocy u specjalistów. Bywają również i takie nagłe sytuacje, kiedy nie można czekać i trzeba od razu dzwonić po służby ratunkowe.

Czasem ktoś nie mówi wprost. Dopytuje ksiądz?

Myślę, że warto zapytać o myśli samobójcze. Może się wydawać, że to zły pomysł, że możemy kogoś zainspirować do odebrania sobie życia, ale to tak nie działa. Z wielu rozmów wiem, że jeśli ktoś nie ma takich planów, to zaprzeczy: „Jest mi ciężko, ale nie aż tak”, „Mam dla kogo żyć” itd. Jeśli jednak o tym myślał, to takie pytanie będzie jak przebicie balonu. Padną te słowa: „myśli samobójcze” i okaże się – wbrew temu, co sądził – że nic strasznego się nie wydarzyło. Jeśli wtedy zaproponuje się mu szczerą rozmowę, można bardzo pomóc. Trzeba też być gotowym na odpowiedź twierdzącą. I potraktować ją z całą powagą. Dobrze też wiedzieć, gdzie szukać wsparcia, kiedy sytuacja nas przerośnie.

Co się dzieje z samobójcami, czyli o Bożym miłosierdziu

Znam sytuację, kiedy dziewczyna przed samobójstwem poszła na plebanię, żeby porozmawiać z księdzem. Niestety, nie zastała go albo akurat trafiła na kiepski moment. Skończyło się to źle. Mam wrażenie, że ludzie często traktują rozmowę z księdzem jak ostatnią deskę ratunku.

To był na pewno wyraz olbrzymiego zaufania. Mam wrażenie, że jeśli ktoś w trudnej sytuacji szuka człowieka, któremu mógłby zaufać, to często pomyśli właśnie o księdzu. Zwłaszcza w małych miejscowościach. W dużym mieście można się umówić z psychologiem czy psychiatrą czasem nawet na następny dzień, są różne centra pomocowe, poradnie. Na wsi czy w małym miasteczku jest to trochę trudniejsze. A do księdza można pójść zawsze i nikomu nie trzeba się z tego tłumaczyć. I jeśli ksiądz będzie na miejscu, to zwykle raczej z nami porozmawia.

Inna trudna sytuacja to spotkanie z rodziną człowieka, który targnął się na swoje życie. Co ksiądz mówi w takiej sytuacji, np. w kazaniu podczas mszy pogrzebowej?

Wtedy rolą księdza jest nakierowanie rodziny na ufność w Boże miłosierdzie. Odebranie sobie życia jest wyrazem ogromnej rozpaczy, niekiedy efektem depresji, czyli choroby. Ksiądz może też pomóc, żeby rodzina nie była stygmatyzowana i powtórnie raniona.

Kiedy w rodzinie dochodzi do samobójstwa, kontakty społeczne nagle się ucinają. Milkną telefony, milknie dzwonek przy drzwiach. Ludzie nie wiedzą, co powiedzieć, więc wolą się nie odzywać. Nawet wiele lat po samobójczej śmierci kogoś z rodziny można usłyszeć wymianę zdań typu: „– Którzy to Kowalscy? – Ci, których syn się powiesił”.

Jeśli będziemy powtarzać takie rzeczy, nawet w sposób delikatny czy czysto informacyjny, będziemy się przyczyniać do stygmatyzowania. Dobrze by było, gdyby ksiądz na pogrzebie powiedział: „Kochani, jesteśmy wspólnotą ludzi wierzących, ten dramat dotknął nas wszystkich. Bądźmy z nimi, okażmy im wsparcie”. A dramat jest potężny i długotrwały. Samobójstwo jest jak granat wrzucony w grupę kilkunastu, czasem nawet kilkudziesięciu osób, które zostały bezpośrednio zranione tym wydarzeniem.

"Póki człowiek żyje, można mu pomóc na tysiąc sposobów"

Pewnie często słyszy ksiądz pytanie, co się stało z człowiekiem po samobójczej śmierci, np. czy nie poszedł on do piekła. Co wtedy?

Nigdy nie zadano mi takiego pytania wprost.

Może bliscy boją się pytać?

Może… Tylko w jednej sytuacji wiemy na pewno, co się stało z człowiekiem po śmierci – kiedy został on beatyfikowany. We wszystkich innych sytuacjach nie wiemy. Zostawiamy to Bożemu miłosierdziu. Samobójstwo jest bez wątpienia występkiem przeciwko życiu. Nie można udawać, że ten człowiek zginął w inny sposób, np. w wypadku.

Ale tylko Pan Bóg wie, co działo się w sercu samobójcy. Ktoś, kto pozbawia się życia, jest w stanie głębokiego i zwykle długotrwałego kryzysu. Prof. Brunon Hołyst mówi, że samobójca nie tyle chce umrzeć, co nie ma siły żyć. W pewnym momencie dochodzi do zawężenia percepcji i widzi on jedyne „wyjście” w śmierci – byle tylko przestało boleć. Tymczasem póki człowiek żyje, można mu pomóc na tysiąc sposobów.

Pogrzeb osoby, która zginęła z własnej ręki, nie różni się od innych pogrzebów, prawda?

Dawniej nie chowano samobójców razem z innymi, ograniczano obrzędy w kościele. Czasem nawet nie wynoszono trumny przez drzwi, tylko np. przez okno. Dzisiaj nie ma żadnych różnic w porównaniu z innymi pogrzebami – o ile nie mamy do czynienia z samobójstwem rytualnym, np. satanistycznym czy okultystycznym, kiedy ktoś odbiera sobie życie w ramach jakiegoś kultu albo w akcie skierowanym przeciwko Bogu.

Warto mówić otwarcie o swoich trudnościach!

Miał ksiądz do czynienia z takim samobójstwem rytualnym?

Nie. Nigdy nie spotkałem takiej sytuacji.

Wspomniał ksiądz o samobójstwie kleryka. Kiedy życie odbiera sobie ksiądz, taka sytuacja odbija się szerokim echem.

Niestety, samobójstwa to problem, który nie omija żadnego środowiska. Z jednej strony świadomość moralna księdza jako osoby wykształconej teologicznie, udzielającej sakramentów i pomagającej ludziom jest większa, więc ciężar takiego czynu jest pewno większy. Ktoś, kto powinien głosić życie, miłość i miłosierdzie, sam sobie to życie odbiera. To jest cios dla wielu osób. Może też stać się przyczyną kryzysów – bo skoro ksiądz stracił nadzieję, to dlaczego ja mam ją mieć?

Ale z drugiej strony pamiętajmy, że księża, tak jak wszyscy ludzie, doświadczają przeciwności, depresji, pokus, grzechów, czasem głębokiego niezrozumienia. Są stale poddawani ocenie. Wielu z nas pochodzi z rodzin rozbitych albo z problemem alkoholowym. My – zwłaszcza księża diecezjalni – żyjemy życiem samotnym. Uważam, że o swoich trudnościach warto mówić otwarcie i korzystać z fachowej pomocy psychologicznej.

Np. Polskie Towarzystwo Suicydologiczne przygotowało szkolenia dla duchownych, jak rozpoznawać symptomy zachowań samobójczych i jak pomagać ludziom w kryzysie – także sobie samemu.

*Ks. Tomasz Trzaska – kapłan diecezji łomżyńskiej, kapelan Muzeum Żołnierzy Wyklętych i Więźniów Politycznych PRL, pracownik Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN, członek zespołu projektu „Życie Warte Jest Rozmowy”.

Newsletter

Aleteia codziennie w Twojej skrzynce e-mail.

Aleteia istnieje dzięki Twoim darowiznom

 

Pomóż nam nadal dzielić się chrześcijańskimi wiadomościami i inspirującymi historiami. Przekaż darowiznę już dziś.

Dziękujemy za Twoje wsparcie!